WIDEO: Trzy Szybkie
Właśnie ukazał się album z jego fotografiami zatytułowany „Strażnik Czasu”.
„Więcej cenie historię niż dłuto. Głębiej w moim sercu siedzi historia niż rzeźba. A fotografia łączy się z historią. To taki dodatek do historii. Wszystko z biegiem lat umiera, my się zmieniamy i wokół nas wszystko się zmienia” - powiedział twórcom albumu Bartłomiejowi Dyrczowi i Marianowi Cieślikowi.
„Wrośnięty w beskidzki krajobraz”, jak kiedyś napisał o nim abp Karol Wojtyła, nie tylko biernie obserwował zmieniający się krajobraz Tokarni i okolic, ale też utrwalał go na kliszy fotograficznej. I choć znawcy tematu wypowiadają się o jego pracach z uznaniem, on z właściwą sobie skromnością, mówi: „Nigdy nie czułem się fotografem z prawdziwego zdarzenia”.
Tymczasem etnograf Katarzyna Ceklarz dostrzega w jego pracach nie tylko wielką wartość dokumentalną, ale też „wrażliwość oka”. O fotografiach Józefa Wrony pisze również, że „trafiają w punkt, oddając sedno fotografowanej uroczystości oraz to, co uchwycić najtrudniej - jej atmosferę”.
Z tej racji, że przez kilkadziesiąt lat był kościelnym w tokarskiej parafii, fotografował uroczystości kościelne. Nie tylko Niedzielę Palmową, ale też procesję w Boże Ciało, święcenie potraw w Wielką Sobotę, kolędę.
A zaczęło się od ślubu. Pierwsze zdjęcie zrobił na ślubie swojej siostry, a było to w 1968 roku. Potem jeszcze wielokrotnie dokumentował życie rodzinne, to codzienne i odświętne: chrzty, pierwsze komunie, śluby, wesela i pogrzeby. W swojej rodzinie i rodzinach bliższych i dalszych sąsiadów.
Jako człowiek związany z ziemią, zabierał ze sobą aparat idąc do prac żniwnych, sianokosów, wykopków... „Jak szliśmy do pola brałem aparat ze sobą i robiłem zdjęcia przy pracy w polu. Raczej się nie afiszowałem z tym, aby nie wychodziło, że Józkowi to nie tak bardzo w głowie i z aparatem chodzi, zamiast się chwycić do pracy” - wspomina w albumie, a nam mówi: - Mamusia zazwyczaj nie chciała, aby ją fotografować, tatuś był bardziej wyrozumiały.
W albumie znajdziemy nie tylko jego rodziców, babcię i brata, który wyjeżdżając do wojska żegna się z małą, być może czteroletnią wtedy siostrzenicą, ale też innych mieszkańców Tokarni i okolic. Uwiecznił ich na portretach, ale również, kiedy w czasie stanu wojennego stoją w długiej kolejce do sklepu. Miał przy sobie aparat i zrobił z niego użytek również, gdy remontowano dworek w Tokarni, regulowano rzekę i elektryfikowano Kalwarię Tokarską, a także kiedy rozbierano zabytkowy drewniany kościółek, aby przenieść go z Tokarni do skansenu w Zubrzycy.
Marian Cieślik, jeden z redaktorów pracujących nad tą publikacją mówi, że to pozycja obowiązkowa dla każdego mieszkańca Tokarni i nie tylko. Wielu ma szansę odnaleźć na fotografiach swoich pradziadków, dziadków, rodziców albo i siebie. Natomiast wszyscy odnajdą na nich uniwersalny obraz wsi sprzed kilkudziesięciu lat, wsi jakiej już nie ma i zwyczajów, jak choćby darcie (lub jak kto woli - skubanie) pierza, które też zaniknęły.
Oprócz Mariana Cieślika i Bartłomieja Dyrcza, nad publikacją pracowali Wojciech Pęcek (opracowanie zdjęć) i Teresa Dyrcz (tłumaczenie na język angielski).
Premierę albumu uświetnili swoimi występami Leszek Zduń, aktor pochodzący z Tokarni i Zespół Regionalny Kliszczacy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?