MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dzielić życie z przyjacielem

OPRAC.: redaktor
Październikowa wystawa w Bratysławie trwała kilka godzin. To wystarczyło 10-letniej Klarze z Krakowa i 3-letniemu Bibi, żeby podbić serca jurorów. Drobna dziewczynka świetnie radziła sobie ze swoim ogromnym briardem, owczarkiem francuskim. Jurorzy to docenili, dopuszczając ją do ścisłego finału w kategorii "Młody Prezenter".

- Najpierw na ringu preselekcyjnym ustawiłam Bibi w pozycji wyjściowej. Tak z nogą do tyłu - mówi Klara i zrywa się z kanapy, żeby pokazać, jak to wygląda. Bibi szybko wstaje z podłogi i choć trochę się ślizga na parkiecie, przyjmuje żądaną pozycję. Klara jest zadowolona, obejmuje psa, całuje w nos, w głowę, przytula, głaszcze.
- Zrobiłam kółko z Bibi, a potem była zmiana psa. Przeszłam następne kółko z innym zwierzakiem i znowu zmiana psa, dostałam ponownie Bibi. Potem powiedziano mi, że mam iść na główny ring, dużo ładniejszy niż ten preselekcyjny; były tam kwiatki i wielki telewizor. I znowu parę kółek trzeba było z psem przebiegnąć, stanąć, pokazać. I usłyszałam wtedy, że jestem w finale - opowiada Klara, uczennica IV klasy Szkoły Podstawowej im. Świętej Rodziny z Nazaretu.
Udział w wystawie to jednak przede wszystkim czekanie na swoją kolej, to sztuka panowania nad zmęczeniem własnym i zwierzęcia. - Tyle godzin była tam sama z psem. Już zaczynałam się martwić. Z daleka widziałam, jak siedziała na ziemi, a pies trzymał głowę na jej kolanach - mówi Pani Violetta, mama Klary.
Dla Klary prezentacja w Bratysławie była drugą wystawą. W kategorii "Młody Prezenter" można startować, mając ukończone 10 lat. Czekała na te urodziny niecierpliwie i zaraz po nich, w lipcu wystartowała na swojej pierwszej wystawie - w Chorwacji, gdzie zajęła razem z Bibi III miejsce. - Lubię brać udział w wystawach, bo można się zaprezentować z psem. No i można dostać zegarek, od taty - mówi Klara, pokazując na ręce zegarek, który na cyferblacie ma umieszczony rysunek przedstawiający briarda. - Przed występem trochę się denerwuję, że Bibi będzie niegrzeczny. Ale on jest grzeczny. Bibi jest pogodny, zabawny, lubi wchodzić do łóżka, skakać, cieszyć się, gdy wracamy do domu. Lubi głaskanie pod brodą. Prawda, Bibi? - pyta, przytulając psa.
Skąd pomysł, by brać udział w wystawach? - Zobaczyłam, jak inni to robią i pomyślałam, dlaczego ja nie mogę - mówi Klara. - Pomógł nam w tym Jacek. Czyli Jacek Lewkowicz, właściciel Szkoły Tresury Psów Hitt Dog, który doprowadził do tego, że Bibi zdał egzamin PT1 (psa towarzyszącego), a teraz przygotowuje się do kolejnego - PO1.
"Bibi jest naszą dumą, niebywale kontaktowy, towarzyski, ciekawy całego świata, skory do zabawy, a jednocześnie praca z nim to wielka przyjemność!!! Prawda Jacku?! Dziękujemy!!!! (...) Jego oczy jak czarne diamenty mówią: "Kocham was". Dziękujemy hodowli del Nebbioso, że dane jest nam dzielić życie z tak cudownym przyjacielem" - czytamy na stronie internetowej poświęconej Bibi, a dedykowanej hodowli, z której pochodzi - Del Nebbioso (www.barberadelnebbioso.eu).
Wszystko zaczęło się kilka lat temu, gdy zapadała decyzja, że w domu będzie drugi pies. Bo zawsze były dwa, ale jeden z nich zakończył swój żywot, o czym 3-letniej wówczas Klarze rodzice nie powiedzieli; tłumaczyli, że z powodu choroby pies wyjechał do sanatorium w Ameryce. Dziecko długo pytało, kiedy pies wróci, czekało, w końcu przestało. - Dobrze wiem, gdzie on jest - mówi Klara po latach. - Na działce.
Na kanapie siedział więc jeden niewielki pies Sparky, rasy west highland white terrier, gdy zapadała decyzja, że w domu będzie jeszcze jeden - briard, owczarek francuski. Briardy spotykane w Polsce są jednak na ogół agresywne, a rodzina marzyła o psie łagodnym i pogodnym. Mama Klary zaczęła szukać w internecie i tak trafiła na hodowlę we Włoszech - Del Nebbioso.
Już jego pierwsze zdjęcie zafascynowało Klarę. - Barbera del Nebbioso, czyli nasz Bibi miał takie piękne oczy, czarne jak węgielki - wspomina. Potem była wyprawa po psa do Włoch i pierwszy kłopot, już na lotnisku. Okazało się, że Bibi - choć był zaledwie kilkutygodniowym szczenięciem - nie mieści się w klatce, którą można wziąć na pokład samolotu. Zgodnie z przepisami, w większej klatce pies musi podróżować w luku bagażowym. Klara z mamą nie chciały skazać szczeniaka na samotną, stresującą podróż w ciemności, między walizkami, więc delikatnie upchały go w tej za małej klatce. Pies z przerażenia zwymiotował, ale po kilku minutach lotu stewardesa pozwoliła go wyciągnąć z klatki.
Po przyjeździe do Krakowa trafił na pół roku do dziadka Klary, który wiele go nauczył. Teraz ćwiczy z Klarą, która spędza z nim wiele czasu i teraz pokazuje, jak Bibi kładzie łapę na udach swojej małej pani albo jak przybija "piątkę". Gdy dziewczynka przedstawia umiejętności swojego przyjaciela, z kanapy leniwie patrzy na to 11-letni już Sparky. Być może niebawem na popisy treserskie Klary będzie patrzył jeszcze jeden pies. Ale to już inna historia.
AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dlaczego pszczoły są ważne?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski