Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień po wielkim ogniu

Redakcja
Łomnica Zdrój

   - Najpierw usłyszałem jakiś dziwny hałas dobiegający od strychu. Wyjrzałem, patrzę, a tu płomienie i dym - opowiada Rudolf Bołoz. - Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie.
   - Razem z dwoma kolegami siedziałem w swoim pokoju, kiedy wybuchł pożar - dodaje Sławomir Leszko. - Mieliśmy szczęście, że to się stało w dzień. W nocy byśmy się pewnie wszyscy popalili. Nie wiem, czy udałoby się nam uciec.
\\\
   Pożar wybuchł w niedzielę 8 bm. kilkanaście minut przed godziną 16. Łomniczanie właśnie szli do pobliskiego kościoła na popołudniową mszę. Kiedy zawyły syreny, prawie wszyscy wierni wybiegli ze świątyni.
   - Przed 15,30 byłem jeszcze w stajni, zarzuciłem siano krowom i koniowi - mówi Rudolf Bołoz. - Wróciłem do domu. Za chwilę się zaczęło. Z tej drewnianej części, którą zajmuję z bratem bliźniakiem - Leonem i siostrą - Marią, udało się mi wynieść tylko telewizor. Reszta - wszystko przepadło: meble, dywany, pościel, ubranie, buty, nowiutka piła do cięcia drzewa, opryskiwacz. Mam tylko tyle, co na sobie, a i to nie do końca, bo chodzę w pożyczonych spodniach.
   Ze stajni udało się wyprowadzić krowę i świnie. Przerażone prosiaki uciekły na drugą stronę drogi. Trudno je było potem znaleźć. Koń zaparł się przy swoim żłobie i ani myślał się ruszyć. Z trudem udało się go za uzdę wyciągnąć na zewnątrz. W tym czasie płonął dom, a obora przylega do niego dachem.
\
\\
   Łomniccy strażacy w niedzielę po południu zebrali się przy remizie. Oglądali nowego stara 266. Do pożaru pojechali starym żukiem. Niektórzy byli w kościelnych strojach, prezes OSP Józef Jarzębak - w płaszczu i kapeluszu. Na miejsce zdarzenia szybko dotarli: naczelnik Eugeniusz Sztuczka i jego zastępca, zarazem sołtys, Stanisław Wnęk. Syrena zwołała wielu innych druhów. Później przyjechali ich koledzy z Piwnicznej, Głębokiego, Kosarzysk i Rytra. Przybyły też dwa wozy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Nowym Sączu. Operacją dowodził st. kpt. Bogdan Gumulak, który pochodzi z Piwnicznej. Z żywiołem przez prawie sześć godzin walczyło aż 41 strażaków. Dogaszanie trwało do godziny 21,30.
   - Przyczyna pożaru na razie nie została ustalona - mówi st. kpt. Paweł Motyka - rzecznik prasowy sądeckiej Komendy Miejskiej PSP. - To zadanie służb policyjnych. Straty wstępnie oszacowano na 80 tys. zł. Uratowano wokół mienie wartości co najmniej 200 tys. zł. Cała nasza strategia polegała na tym, żeby nie dopuścić do przeniesienia się ognia na pobliską stajnię, stodołę i sąsiednie zabudowania. Trzeba było przerzucić osiem fur siana, które znajdowało się na strychu domu, tam gdzie pojawił się ogień.
\\\
   Łomnica Zdrój, dzień po pożarze. Ostatni taki "wielki ogień" - jak przypomina sołtys Stanisław Wnęk - zanotowano w tej wsi dwa lata temu, kiedy płomienie strawiły stolarnię. Nad pogorzeliskiem rozszalała się śnieżyca. Wokół niego uwijają się członkowie rodziny i sąsiedzi. Wszyscy porządkują obejście. Usuwają resztki siana, zniszczone sprzęty, zrywają popalone krokwie i deski.
   Dom składał się z dwóch części. Spłonęła jego starsza połowa, drewniana, murowaną udało się uratować. Nad całością nie ma już dachu. W jednym gospodarstwie żyją: Alicja Leszko z mężem Eugeniuszem i dziewiątką dzieci oraz rodzeństwo: Maria (mama pani Alicji), Rudolf i Leon Bołozowie. Razem czternaście osób. Mają trochę pola, hodują jedną krówkę, konia i świnie. Wszyscy wczorajszą noc spędzili poza własnym domem. Martwią się teraz, jak się pomieszczą w zamoczonych wodą pokojach i kuchni.
   Pan Eugeniusz, członek miejscowej OSP, pracuje w Warszawie. Podobnie jak wielu mieszkańców Łomnicy zarejestrował jednoosobową działalność gospodarczą i całe dnie spędza daleko od bliskich. Wykonuje roboty budowlane i remontowe. Wie już o nieszczęściu, które dotknęło jego rodzinę. Nie zdążył jednak jeszcze wrócić. Kiedyś przez wiele lat był zatrudniony w sądeckich ZNTK, m. in. w zakładowej straży pożarnej. Kilka lat temu dosięgnęła go redukcja etatów.
   Pani Alicja wychowuje dziewiątkę dzieci. Troje chodzi do szkoły podstawowej, jedno do gimnazjum, kilkoro dojeżdża do Piwnicznej i Nowego Sącza. W domu mieszka też najstarszy syn Sławek, rencista, który właśnie uwija się przy porządkowaniu zabudowań.
   - Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim ludziom, którzy nam pomagali i pomagają - podkreśla chłopak. - Nie mamy słów uznania dla tego, co robili tutaj u nas strażacy. Ich akcja była naprawdę wzorowa. Do tego napracowali się, musieli przerzucić kilka ton palącego się siana.
   Do rodziny przyszedł też wczoraj Józef Bołoz - kuzyn Marii, Rudolfa i Leona, rencista. Każda ręka do pomocy jest potrzebna.
   - Nie jest nam lekko - mówi pani Alicja. - A tu jeszcze taka tragedia. Nie wiem, jak my ten dom odbudujemy. Straty są duże. Woda zalała nam ziemniaki w piwnicy. Nie mamy siana, zniszczone zostało ziarno znajdujące się w sąsiekach na strychu.
   - Odpukać, ale ostatnio omijały nas pożary - dodaje strażak Józef Wąsowicz, który brał udział w niedzielnej akcji i w poniedziałek też pomagał poszkodowanym. - Dobrze, że tutaj nikomu się nic złego nie stało. A było bardzo groźnie.
\
\\
   W położonej niedaleko szkole podstawowej - poruszenie. Rafał, Agnieszka, Basia i gimnazjalista Dawid dziś nie pojawili się w swoich klasach. Koledzy i koleżanki z kl. IVa zebrali 50 zł.
   - Nasza pani sekretarka Anna Żywczak-Buchcic, zaprzyjaźniona z Alicją Leszko, była tam na miejscu - mówi dyrektor Bożena Maślanka. - Pan Rudolf przez wiele lat pracował u nas jako palacz. Z funduszu socjalnego przekażemy mu zapomogę 2 tys. zł. Przyda się na początek. Dzieci u nas korzystają z dożywiania. Jak tylko będziemy mogli, to pomożemy tej rodzinie.
   O pomocy zapewnia sołtys Stanisław Wnęk. Na pewno włączy się do niej parafia. Trzeba bowiem odbudować drewnianą część domu i nad całością zamocować nowy dach.
   Burmistrz Piwnicznej Edward Bogaczyk razem w kierowniczką Miejsko-Gminnego Domu Pomocy Społecznej Anną Lachner odwiedzili wczoraj pogorzelców. To drugie takie wielkie nieszczęście w tej gminie w ostatnich miesiącach. W roku 2003 spalił się dom państwa Gumulaków na ul. Szczawnickiej.
   - Pomożemy w miarę naszych możliwości - podkreśla burmistrz. - Damy drewno z naszej rezerwy na losowe zdarzenia. Załatwiliśmy folię do nakrycia domu. Nie opuścimy tych ludzi w potrzebie.
\\\*
   Pomóc każdy może. MGOPS uruchomił specjalne konto, na które zbierane będą pieniądze: Bank Spółdzielczy w Piwnicznej Zdroju 5388130004200100001427004, z dopiskiem "dla pogorzelców z Łomnicy".
Piotr Gry˛LAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski