Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień w kolorach słów

Paweł Głowacki
D. Malchar i K. Kazoń śpiewali m.in. „Wspomnienie” Tuwima
D. Malchar i K. Kazoń śpiewali m.in. „Wspomnienie” Tuwima fot. Wacław Klag
Który to już raz mówię „dzień dobry”? 556. Tego starszego, niewielkiego, siwego pana w czarnych okularach i z białą złożoną wskazówką wystającą z kieszeni marynarki, który na ostatni, 556, pierwszy po wakacjach niedzielny Salon Poezji przybył tuż po rozpoczęciu - rzecz jasna witam także. A może zwłaszcza jego.

Przyprowadziła go młoda kobieta. Córka? Wnuczka? Spóźnili się parę minut, lecz szli na tyle wolno, że na schodach Teatru Słowackiego chyba słyszeli początek - skrzypce Haliny Jarczyk, fortepian Michała Wierby i fantastycznie przez Daniela Malchara i Karolinę Kazoń śpiewany wiersz Juliana Tuwima „Wspomnienie”, czyli nową wersję arcydzieła Czesława Niemena, które ma w prologu trochę senne, nostalgicznie falujące, pamiętne słowa:

„Mimozami jesień się zaczyna...” Tak, słyszeli to chyba. Tak, słyszał. Po „Wspomnieniu” - Dorota Godzic, Jacek Romanowski i Krzysztof Orzechowski czytali na głosy Leszka Długosza wiersz o jesieni, o czasie łagodnie narastającego znużenia świata całego, wiersz zapewne do dziś przez samego poetę śpiewany. Młoda kobieta i starszy pan weszli na widownię gdzieś w połowie jesiennych słów Długosza i starszy pan, lekko uniósłszy twarz, zamarł akurat wtedy, gdy z mikrej sceny pod wielkimi oknami spłynęła pierwsza fraza refrenu: „Ach, ten dzień w kolorze śliwkowym!”. Uśmiechnął się. Nic nie wiem o ciemnościach starszego pana.

Stracił wzrok? Jeśli tak, to czy słysząc refren - zobaczył zapamiętaną dawno temu barwę śliwki? A jeśli nigdy nie miał wzroku? Czy zobaczył wtedy kształt śliwki, który - jak całą resztę kształtów rzeczy, co pod ręką - palce jego pamiętają nieomylnie? Jedno pewne. Tak, uśmiechnął się ciepło, delikatnie, bo dzień stał się nagle śliwką. Wystarczyło tylko spokojnie posłuchać słów podanych bezbłędnie, czysto. Tych z wiersza Tuwima i wiersza Długosza. Tych i całej reszty słów z wierszy wielu poetów i poetek wielu czasów, słów przez godzinę czytanych i śpiewanych - a wszystkie one na tym Salonie „Jesienna zaduma” były słowami o jednym. O sennych zapachach, kolorach, smakach, kształtach, brzmieniach października i listopada.

Na wielu Salonach bywa tak, że spora część widzów zamyka oczy i staje się słuchaczami. Chyba nie skłamię, jeśli powiem, że tak właśnie było na każdym Salonie. Istnieje przypadłość... To jest jednak słowo błędne, zbyt chorobliwe. Może więc - prezent? Niech będzie. Istnieje pewien niecodzienny prezent, którym natura obdarowuje niektórych, jak choćby Vladimira Nabokova. Dla obdarowanych słowa czytane lub słyszane są niczym olejne obrazki, gdyż dla obdarowanych abecadło to nie tylko zestaw dźwięków, ale też paleta barw. Brzdęk litery każdej budzi w mózgu obdarowanego jeden kolor lub odcień koloru. Sądzę, że na Salonach jest podobnie. Wystarczy zamknąć oczy - i pamięć odziewa słyszane słowa barwami, konstruuje przestrzeń, tworzy ruch kształtów, zapachów i smaków.

Na ostatnim Salonie nie mogło być inaczej. Wrócę do Tuwima i Długosza. Czerń jeżyny, cisza stawu, smak berberysu i głogu, moc nalewek z dzikiej róży lub porzeczki, pustka pól, stodoły pełne, żółć mimozy, wonne, złote wiązanki, i przemodlenia senne, i senne przeomdlenia, i w snach zabawy z pamięcią o dawnych wiosnach... I tak dalej... Jesienny dzień w kolorach i kształtach słów... Starszy pan już do końca uśmiechał się ciepło, delikatnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski