„Dziennik Polski” stał się inspiracją dla ballady

„Jestem w setce najmniej znaczących osób na świecie. Ale tutaj nie czuję się samotny - widzę na sali inne osoby z tego grona” - takim właśnie poczuciem humoru Wojciech Fiedorczuk ujął tegoroczne jury.

Pierwszą nagrodę zdobyła „Czołówka Piekła”, drugą przyznano kabaretowi „A jak”, trzecią zaś - ex aequo Szymonowi Łątkowskiemu oraz Davidowi Mbeda Ndege.

W tym roku PAKA mało było odniesień do świata polityki. A nawet jeśli były to raczej dyskretne (jak „Może lepiej, że ten Łątkowski ma w indeksie same niedostateczne, bo byli tacy, co na prawie mieli same piątki, a skończyło się, jak się skończyło”). Sporo za to żartów z życia codziennego, jak „Zrobiłem sobie test na alkoholizm. Wyszło: Tak, jesteś Polakiem” - żartował ciemnoskóry David Mbeda Ndege. Twórca nie krył dystansu wobec siebie, dodając:

„Nie jestem ani biały, ani czarny. Raczej takie cafe latte. I przez to ostatnio modne stało się branie mnie za Araba”. Z kolei Czołówka Piekła żartowała z naszych gustów muzycznych, przerabiając przebój zespołu Enej „Kamień z napisem love”, śpiewając „o sprzątaniu basenu fok”. - Zastanawialiśmy się, czy stworzymy bardziej absurdalny tekst niż oryginał. I __wiecie co? Udało się - żartowali kabareciarze.

Ale bohaterem Gali Finałowej stał się także „Dziennik Polski”. Na podstawie tekstów z naszego piątkowego i sobotniego wydania prowadzący imprezę Artur Andrus stworzył „Warszawską balladę dziadowską dla Krakowa”. W skrócie opowiadała o pewnym dziadku Heniu, który - by cieszyć się życiem - postanowił wyjść z domu (to o naszym Forum Seniora), o ciotce, co się włóczyła po krzakach i pył na niej osiadał (to z artykułu o antysmogowej akcji sadzenia krzewów), i o pewnym Davidzie, który chciał pójść na Wawel, ale drzwi zastał zamknięte (to news o możliwych protestach w Noc Muzeów).