MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziesiąty z rzędu mecz bez porażki

Redakcja
Marcin Woźniak mija bramkarza gospodarzy, by za chwilę posłać piłkę do bramki Fot. Mateusz Bobola
Marcin Woźniak mija bramkarza gospodarzy, by za chwilę posłać piłkę do bramki Fot. Mateusz Bobola
ŁĘCZNA. O zwycięstwie sądeczan w dużej mierze przesądził gol strzelony tuż przed przerwą

Marcin Woźniak mija bramkarza gospodarzy, by za chwilę posłać piłkę do bramki Fot. Mateusz Bobola

BOGDANKA ŁĘCZNA - SANDECJA NOWY SĄCZ 0-2 (0-1)

0-1 Gawęcki 45+1

0-2 Woźniak 89

Sędziowali Piotr Siedlecki oraz Jakub Wójcik i Łukasz Jaworski (wszyscy z Warszawy). Żółte kartki: Magdoń 45+1 (za faul na Aleksandrze), Wallace 54 (za faul na Gawęckim) - Fechner 39 (za faul na Renuszu), Gawęcki 75 (za faul na Nikitoviciu) i 87 (za faul na Nildzie), Berliński 90 (za faul na Paluchowskim). Czerwona kartka: Gawęcki 87. Widzów 700.

Bogdanka: Prusak 6 - Sołdecki 6, Wallace 5, Magdoń 5, Pielorz (33 Łuczak 6) - Zuber 5 (60 Żukowski), Nikitović 6, Bartoszewski 7, Pielach 6 (78 Paluchowski) - Renusz 6, Nildo 6.

Sandecja: Kozioł 7 - Fechner 7, Frohlich 7, Midzierski 7, Woźniak 8 - Berliński 6 - Jędrzejowski 6, Leśniak 6 (46 Janić 5), Gawęcki 0 - Wiśniewski 7 (79 Chmiest), Aleksander 6 (73 Eismann).

Sądeczanie długo nie potrafili wygrać spotkań toczonych na boiskach rywali. Przełamanie nastąpiło przed dwoma tygodniami, gdy pokonali w Ząbkach tamtejszy Dolcan. W sobotę po dobrym meczu zwyciężyli po raz kolejny, tym razem ogrywając mierzącą w ekstraklasę Bogdankę.

Przed meczem kierownik drużyny gości Maksymilian Cisowski przyznał, że choć Sandecja udaje się do Łęcznej powalczyć o komplet punktów, to nad remisem płakał też nie będzie. - Bogdanka wyprzedza nas przecież w tabeli, poza tym to zespół naszpikowany ogranymi w różnych ligach piłkarzami. Przygotowani jesteśmy na podjęcie bezpardonowej walki i na szturm gospodarzy od pierwszego gwizdka sędziego - dowodził kierownik.

Nie mylił się: z większym impetem do zawodów przystąpili miejscowi. W 3 min po dośrodkowaniu Nildy, strzał głową Dawida Sołdeckiego został zablokowany, a dobitka Michała Renusza poszybowała nad poprzeczką. Niedługo potem uderzenie z woleja Nildy z 18 m pewnie wyłapał Marek Kozioł, zaś w 18 min Sołdecki minimalnie chybił z dystansu. Goście odpowiedzieli niecelnym kopnięciem piłki przez Bartosza Wiśniewskiego w 4 oraz skierowanym w środek bramki strzałem z rzutu wolnego Patryka Jędrzejowskiego w 6 min. Z dalekiej podróży wrócili przyjezdni w 29 min. Łęcznianie wyprowadzili wówczas kontratak: Sołdecki zagrał do Nildy, ten dośrodkował do Renusza, po którego "główce" futbolówka trafiła w plecy jednego z obrońców Sandecji. W 32 min Bogdanka zmarnowała kolejną "setkę", gdy Renusz wyłożył piłkę Sołdeckiemu, ale po jego uderzeniu świetnie interweniował bramkarz biało-czarnych. Ci przed podobną szansą stanęli 120 sekund później. Po dośrodkowaniu Dariusza Gawęckiego z rzutu wolnego futbolówkę głową trącił Wiśniewski i tylko Sergiusz Prusak wie, jakim cudem udało mu się ją sparować. W 45 min na indywidualną akcję zdecydował się Arkadiusz Aleksander. Zakończył ją celną przymiarką z 16 m, sprawiając sporo kłopotów bramkarzowi rywali. Gdy wydawało się, że będzie to ostatni akcent pierwszej połowy, na rzadko oglądany na boiskach wyczyn zdobył się Gawęcki, zapewniając prowadzenie swemu zespołowi. Biorąc pod uwagę przebieg gry po przerwie, był to moment rozstrzygający o losach spotkania.
Stracony "do szatni" gol sprawił, że drugą część zawodów miejscowi rozpoczęli ze zdwojonym animuszem. Kozioła próbowali zaskoczyć: Wojciech Łuczak w 50 i 62, Michał Zuber w 52, Paweł Magdoń w 61 i Nildo w 63 min, ale bez powodzenia. Po antrakcie w postaci rajdu Aleksandra i jego nieskutecznym zwieńczeniu, ataki kontynuowali gospodarze. W 73 min Benevente Wallace główkował wprost w ręce Kozioła. Z najdogodniejszej golowej sposobności nie skorzystał w 78 min Veljko Nikitović, z bliska trafiając w wewnętrzną część słupka.

Sandecja z zadziwiającym spokojem odpierała szturm przeciwników, czyhając na okazję do kontry. Taka nadarzyła się, gdy po usunięciu z boiska Gawęckiego goście grali już w dziesiątkę. Z dokładnego zagrania Jędrzejowskiego skorzystał Marcin Woźniak, dobijając w ten sposób miejscowych. W końcowych minutach zespół Piotra Rzepki desperacko dążył do zdobycia choćby honorowego trafienia, ale defensywa Sandecji nie dała się zaskoczyć.

Goście zaprezentowali się w Łęcznej jako dojrzały zespół. W jego szeregach nie było słabych punktów, a na szczególne podkreślenie zasługują niemal bezbłędna gra w obronie oraz wysoki współczynnik skuteczności. DANIEL WEIMER

ZDANIEM TRENERÓW

Piotr Rzepka, Bogdanka:

- Stracona "do szatni" bramka zawsze bardzo boli. Po przerwie zbyt nerwowo dążyliśmy do odrobienia straty, wypracowaliśmy sobie trochę dogodnych sytuacji, ale zabrakło postawienia kropki nad i. Efekt tego był taki, że w końcówce nadzialiśmy się na kontrę, która definitywnie załatwiła sprawę. Nie mam pretensji do swych zawodników, bowiem zagrali z ogromną ambicją. Żałuję, że na koniec rundy jesiennej nie pożegnaliśmy się z kibicami zwycięstwem. Sandecja podyktowała nam jednak twarde warunki.

Mariusz Kuras, Sandecja:

- Dziękuję chłopakom za waleczną postawę i konsekwentną realizację założeń taktycznych. Nie tylko nie przegraliśmy dziesiątego z kolei spotkania, ale drugi raz z rzędu wracamy z wyjazdu z kompletem punktów. Nie kryję, że trochę dopisało nam szczęście, ale przecież jest ono w sporcie bardzo potrzebne. Na odprawie mówiłem, że w tabeli zrobiło się ciasno i że warto byłoby zabrać się do wagonu jadącego do góry. No i udało się. Rywal nie był łatwy, ale zagraliśmy z zębem i z charakterem. Wiadomo było, że kto pierwszy zdobędzie gola, ten najprawdopodobniej zostanie zwycięzcą. Los uśmiechnął się do Sandecji. Uważam, że nasza wygrana jest zasłużona.

Jak padły bramki

0-1 Rzut wolny z okolicy narożnika pola karnego wykonywał Gawęcki. Mocno uderzona piłka minęła wszystkich zgromadzonych na przedpolu Prusaka zawodników, wpadając w przeciwległy róg bramki.

0-2Kontratak Sandecji. Po dokładnej wymianie podań z Jędrzejczakiem, w sytuacji sam na sam z bramkarzem Bogdanki znalazł się Woźniak. Obrońca gości ze stoickim spokojem minął Prusaka, posyłając futbolówkę do pustej bramki.

Gol z dedykacją dla żony i córki

Pieczęć pod zwycięstwem Sandecji przyłożył w sobotę Marcin Woźniak. Występujący na lewej obronie zawodnik zachował się jak rasowy napastnik, po minięciu bramkarza posyłając piłkę do siatki. - Dla Sandecji strzeliłem już gola, ale było to w poprzednim sezonie - przypomina gracz pozyskany z Pogoni Szczecin. - Tym razem pozostało mi tylko dopełnić formalności. Uważam, że solidnie zapracowaliśmy na ten sukces. Bogdanka okazała się trudnym rywalem, ale znaleźliśmy na nią sposób. W drugiej połowie przeżywaliśmy ciężkie chwile, nie popełniliśmy na szczęście żadnego błędu w obronie, a swoje wybronił Marek Kozioł. Te trzy punkty były nam bardzo potrzebne. Dzięki nim znaleźliśmy się bliżej czołówki tabeli. A swoją bramkę pragnę zadedykować żonie Małgorzacie i córce Darii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski