Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziesięć lat i cztery dni tułaczki

Redakcja
Członkowie Związku Sybiraków Zachodniej Australii w towarzystwie historyków z Krakowa przy obelisku, który stanął w miejscu jednego z obozów zamieszkiwanych przez nich po zejściu w 1950 r. na ląd z pokładu okrętu USS "General W. C. Langfitt" w porcie Fremantle koło Perth. Fot. Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń
Członkowie Związku Sybiraków Zachodniej Australii w towarzystwie historyków z Krakowa przy obelisku, który stanął w miejscu jednego z obozów zamieszkiwanych przez nich po zejściu w 1950 r. na ląd z pokładu okrętu USS "General W. C. Langfitt" w porcie Fremantle koło Perth. Fot. Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń
10 lutego 1940 r. i 14 lutego 1950 r. - te dwie daty każdy z nich pamięta. Spinają bowiem ich tułacze losy. W 1940 r., pod lufami karabinów NKWD, musieli w pośpiechu opuścić domostwa na Kresach.

Członkowie Związku Sybiraków Zachodniej Australii w towarzystwie historyków z Krakowa przy obelisku, który stanął w miejscu jednego z obozów zamieszkiwanych przez nich po zejściu w 1950 r. na ląd z pokładu okrętu USS "General W. C. Langfitt" w porcie Fremantle koło Perth. Fot. Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń

REPORTAŻ. Sybiracy w Australii obawiali się, że ich los zostanie zapomniany. Pewność, że tak się nie stanie, dali im dopiero historycy z Krakowa.

Mieli kilkadziesiąt minut na spakowanie dobytku, zanim wyruszyli w długą drogę na Sybir. W 1950 r. na pokładzie okrętu transportowego USS "General W.C. Langfitt" dobili do brzegu w porcie Fremantle koło Perth. Na lądzie stanęło wtedy 1,2 tys. sybiraków. Nareszcie mogli poczuć się w miarę bezpiecznie.

- Ich tułaczka do Australii - przez piekło Syberii, czyściec Iranu i raj Afryki - trwała dziesięć lat i cztery dni. Dopiero tu mieli szansę na ułożenie życia - zauważa dr Hubert Chudzio, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, dyrektor Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń, szef ekspedycji historyków, którzy przez niemal trzy tygodnie września nagrywali wspomnienia Polaków w Australii Zachodniej. Tych Polaków, którzy byli i na Syberii, i na pokładzie okrętu. Najstarsi mają blisko 90 lat.

***

Opowiadali wstrząsające historie. Że kiedy wyrzucano ich z domów, było minus 40 st. C. Że po kilku miesiącach pobytu na Syberii z dwudziestoosobowej rodziny zostawała połowa osób. Że tracili ojców, matki, braci, siostry... Że kiedy usłyszeli o układzie Sikorski - Majski, który przynosił im "amnestię", w osadach, w których mieszkali na Syberii, słychać było głośne: "Jeszcze Polska nie zginęła". Że po opuszczeniu Syberii - w Uzbekistanie - wycieńczonych dziesiątkowały choroby; żeby przeżyć, musieli jeść koty, psy, padlinę; wszystko, co udało się zdobyć - zdarzały się nawet przypadki kanibalizmu. Że przez to dzieci szybko musiały dorośleć. Że w Afryce były 22 polskie osiedla - w Tanzanii, Kenii, Rodezji Północnej i Południowej i Ugandzie.

Po zakończeniu wojny do Wielkiej Brytanii mogły wyjechać tylko rodziny wojskowych. I dlatego oni skorzystali z zaproszenia Australii, która zaproponowała im dwuletni kontrakt pracowniczy. 2 lutego 1950 r. zaokrętowano ich na amerykański okręt w Mombasie, a po dwunastu dniach dotarli w okolice Perth. I choć było ciężko, bo we znaki dawała się choroba morska, podczas podróży mieli ochotę wydawać jednodniówkę "Polonia".

Na początku osiedli w Northam i Canderdin; było australijskie lato, upał większy niż w Afryce. Kazano im mówić po angielsku. Mimo wykształcenia musieli wykonywać najprostsze prace. Kobiety pracowały jako pielęgniarki albo sprzątaczki, mężczyźni budowali tamę i odwodnienie. Dopiero po kilkunastu miesiącach mogli zacząć stanowić sami o sobie. Jedni zostali w Perth, inni przenieśli się m.in. do Sydney i Melbourne.

Historycy wypytywali sybiraków o wszystko: jak żyli przed wojną, jak zapamiętali dom rodzinny, o relacje z Ukraińcami i Białorusinami, moment wkroczenia Niemców, a potem Sowietów. Co pozostało im w pamięci z Syberii, Afryki, pobytu w Australii. Tak przepytali ćwierć setki osób, powstało pięćdziesiąt godzin nagrań.

Anna Hejczyk, sekretarz CDZWiP, mówi tak: - Starszym najbardziej w pamięć zapadła Syberia, młodszym - dzieciństwo w Afryce. Zdarzało się, że wspomnienia siostry i brata, którzy przeżyli to samo, były diametralnie różne. Te same dramaty opowiadane były na wiele sposobów...
***

Zaproszenie przyszło do Polski pocztą internetową, podpisała je Elżbieta Patro, szefowa skupiającego 120 osób Związku Sybiraków Zachodniej Australii. Prosiła, by przyjechali do Perth, upamiętnili ich przeżycia, bo nikt tego wcześniej nie zrobił, więc mało kto wie, że sybiracy żyją też na antypodach. Pretekst do wyjazdu akurat we wrześniu był doskonały - związek obchodził 20-lecie.

Do Australii pojechały osoby z dużym doświadczeniem: doktoranci Anna Hejczyk i Mariusz Solarz, i z mniejszym: studenci Magdalena Kliś i Krzysztof Śmigielski - wszyscy z UP. Na czele ekspedycji stanął dr Hubert Chudzio. To musiała być mocna ekipa, bo niełatwo rozmawia się z sybirakami.

- Pytający muszą wiedzieć, kiedy dać im chwilę oddechu, wyłączyć dyktafon i kamerę, bo podczas tych rozmów nierzadko pojawiają się łzy. A sybiracy muszą mieć zaufanie do tych, którzy zadają pytania - podkreśla dr Chudzio.

Muszą mieć również pewność, że we właściwe ręce trafią przekazane przez nich pamiątki. Jak choćby około dwóch tysięcy starych zdjęć...

Na pożółkłych fotografiach widać twarze młodych mężczyzn, w większości w mundurach. To żołnierze 2. Korpusu Polskiego gen. Andersa; część z nich podpisała się na odwrocie zdjęć, reszta pozostała anonimowa. Fotografie zbierała Julia Kata, a przekazała jej córka, Teresa. Ofiarowała też wykonane przez matkę obrusy i makatki haftowane kolorowymi nićmi, które wypruwano w Afryce z ręczników przysyłanych jako pomoc z Ameryki. Przekazała też zeszyt z zapiskami z kursu kierowców samochodów; kończył go jej ojciec, Alojzy Krupa. Przedwojenna mapa II RP to z kolei dar Janiny Cwetsch.

Zbiory tworzonego Muzeum Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń powiększyły się też m.in. o modlitewniki, dokumenty (m.in. legitymację pobytu na Syberii, dar Stanisława i Wandy Harasymów), pamiętniki dziecięce z Afryki, w których wpisujący podawali adresy na Kresach: z nadzieją, a może z przekonaniem, że po wojnie tam wrócą. W Perth traktowano to wszystko jak relikwie. - Dla nas to skarby - nie ukrywa dr Hubert Chudzio.

Przyjęto ich z polską gościnnością. Bo Perth, można usłyszeć, to "mała Polska". Są tam m.in. klub sportowy Cracovia, polskie centrum z muzeum; "pole Kopernika", gdzie odbywały się zloty harcerskie; "polska plaża", czyli miejsce nad oceanem, gdzie kiedyś co niedzielę spotykali się Polacy.

Nieraz słyszeli o ich tęsknocie za ojczyzną, ale szczególnie zapadły im w pamięć przypomniane przez bliskich słowa Alojzego Krupy: "Nikt o naszym losie nie będzie pamiętał...".

- To, co najmocniej chwyciło mnie za serce, to ich prośby, żebyśmy pozdrowili Polskę i żeby Polska o nich nie zapomniała - mówi Magdalena Kliś.

***

Ekspedycja naukowa do Australii Zachodniej odbyła się dzięki pomocy m.in. rektora UP prof. Michała Śliwy, prorektorów ds. studenckich prof. Romana Malarza i ds. nauki prof. Tadeusza Budrewicza, dziekana Wydziału Humanistycznego prof. Kazimierza Karolczaka, samorządu studenckiego i samorządu doktorantów oraz wojewody małopolskiego Stanisława Kracika.
Wcześniej historycy szukali śladów zesłańców m.in. na polskich cmentarzach w Ugandzie i Tanzanii w Afryce oraz w polskiej diasporze w Leicester w Wielkiej Brytanii; nawiązali kontakt ze Związkiem Polaków w RPA.

- Co dalej? Dużo sybiraków mieszka w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, ale są rozproszeni, nie ma tam większych ich skupisk. Najbardziej realne są kolejne wyjazdy do Wielkiej Brytanii i dalsza praca wśród sybiraków w Polsce. Trzeba to robić póki ostatni świadkowie żyją... - mówi dr Hubert Chudzio.

PIOTR SUBIK

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski