Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewczynka w otwartym oknie

Paweł Głowacki
Dostawka. Jak ci na imię, kochanie? – pytam, jak ktoś inny, w innym miejscu i czasie, nie w tym świecie, zapytał inną dziewczynkę. Tamta miała zdumiewające włosy, przypominam sobie naraz tamte stare o nich słowa: „srebrnobiałe jak u albinosa, spływały gładkimi, luźnymi falami aż do pasa”.

A ta? Jakie ma włosy? Które słowo jest dobre dla tego koloru? A dla barwy jej sukienki, dla jej twarzy, dla mętnej plamy za jej plecami, która zdaje się być ogromem bez końca, bez początku? Jej oczy – okrągłe ciemności. Jedynie to jest pewne. I że w zapętlonych na podołku dłoniach trzyma białe chryzantemy.

Wyjmuję z kieszeni smakołyk, co go nie mam, jak go wtedy, w innym miejscu i czasie, nie w tym świecie, ktoś inny wyjął z kieszeni dla dziewczynki o srebrnobiałej głowie. Częstuję obraz kawałkiem powietrza w kształcie małej pastylki miętowej... Obraz?

Tak, obraz. Labirynt olejnych farb na prostokącie z tektury o wymiarach 88,5 x 69 cm. Tytuł: „Dziewczynka z chryzantemami”. Już tylko to pozostało. Minęła pierwsza zawrotna chwila spotkania, kiedy wiele mogło się zdarzyć i wiele się zdarzyło. „Doskakuję do nich oczami – powiada Witold Gombrowicz o napotykanych ludziach – patrzę, badam, jak się ruszają, jak mówią, jakie mają twarze, usiłuję wyzyskać ten pierwszy moment póki jeszcze wzrok się nie oswoi”. Wzrok już się oswoił, wszystko wróciło na swoje miejsca, znikł niepokój, na powrót byłem, gdzie od godziny byłem – w Muzeum Narodowym.

Znów szedłem korytarzami wystawy malarstwa Olgi Boznańskiej, jak szedłem, zanim nagle zamarzłem przed „Dziewczynką z chryzantemami” i na mgnienie otworzyła się furtka. Na mgnienie przepadli gdzieś ludzie, obraz przestał być obrazem, stał się otwartym oknem, za którym stała dziewczynka o oczach niby okrągłe ciemności. Patrzyła na mnie, bez słowa. Tylko na mnie.

Boznańska była wielką malarką. Tak. Ale co właściwie powiedziałem, mówiąc „Wielka”? Na planecie sztuki bezosobowe oznajmienia zawsze są marnością, tutaj można rzec tylko (znów Gombrowicz): „Dla mnie malarstwo jej jest wielkie”. Wśród obrazów, w kinie i teatrze, na koncertach, albo na zwyczajnym spacerze, zdarzają się chwile, kiedy człowiek czuje, że jest sam, doskonale sam, „jakby ziemia była niezamieszkana”, powiada klasyk.

Sekundy dziwne, ulepione z niepokoju, co go nie sposób nazwać, sekundy sensu nieuchwytnego. Nie dają spokoju, uwierają, nęcą. Być może w sztuce wszelkiej chodzi właśnie o te zawrotne momenty, kiedy pierwsza osoba liczby dokumentnie pojedynczej milczy o czymś naprzeciwko innej pierwszej osoby liczby dokumentnie pojedynczej, albo przesyła jej znaki niepojęte, z którymi trzeba się jakoś uporać?

Kiedy zamarzłem przed patrzącą z drugiej strony otwartego okna dziewczynką z chryzantemami, na mgnienie wróciło odległe opowiadanie Trumana Capote’a „Miriam” – rzecz o innym spotkaniu. Miriam, dziewczynka o srebrnobiałej głowie zjawia się w życiu starej pani Miller. Zjawia się znikąd i znika, by pojawiać się wciąż, coraz intensywniej, z coraz ciemniejszą nieuchronnością. Kim jest? Dziwnie, długo patrzy na panią Miller, dziwne rzeczy mówi, z każdą kolejną wizytą coraz mniej realna, coraz intensywniej nie z tego świata. Kim jest?

Czy trzeba wypowiadać to słowo? Jakby zapraszała dokądś. Czy trzeba wyjaśniać, dokąd? Kiedy zjawia się ostatni raz, pokój pani Miller traci kształt, robi się ciemno, jeszcze ciemniej. Pani Miller nie ma już sił, by podnieść dłoń i zapalić lampę. „Dobry wieczór”, mówi Miriam. Pani Miller nie odpowiada. Już nie...

I pstryk – wzrok oswojony. Wracają obrazy. Miętowej pastylki nie ma, jak nie było. Są ludzie. Boznańska jest malarką dla mnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski