Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Dziewczyny” pomogły mi wyjść z mroku

Paweł Gzyl
fot. Anna Kaczmarz
Muzyka. ROBERT GAWLIŃSKI, wokalista i gitarzysta grupy WILKI, z okazji premiery jej nowej płyty, „Przez dziewczyny”, opowiada o najważniejszych dziewczynach w swym życiu - najwierniejszych fankach i żonie Monice oraz o współpracy w zespole z synem Beniaminem.

- Biłeś się kiedyś przez dziewczyny?

- Wielokrotnie. Byłem wychowany przez dziadka w rycerskim duchu. Czytaliśmy te książki o przygodach wspaniałych bohaterów, którzy bronili honoru dam. „Mów prawdę, choćbyś miał zginąć” czy „Słabych broń” - tego typu hasła kierowały mną w młodości. A w tamtych czasach, choć dziewczyny były jeszcze słabsze od chłopaków, nie traktowano ich z jakąś szczególną elegancją. Ciągnięto za warkocze, popychano, nawet okładano pięściami. Raz coś takiego zauważyłem - a ponieważ trenowałem z chrzestnym boks, od razu przylutowałem kolesiowi w szczękę, aż wyłożył się jak długi. Byłem wtedy wyższy od rówieśników, z czasem zacząłem wśród nich budzić respekt. W obronie dziewczyn zdarzało mi się stawać bardzo długo - nawet kiedy miałem jakieś 15-16 lat.

- Na pewno ważnymi dziewczynami w Twoim życiu były fanki. W połowie lat 90. tworzyły one zwartą grupę towarzyszącą Wilkom na wszystkich koncertach. To było bardziej uciążliwe czy przyjemne?

- To było coś nieprawdopodobnego. Przez kilka lat panowała bowiem prawdziwa „wilkomania”. Z jednej strony było to miłe, a z drugiej - uciążliwe. Owszem, wprowadzało niezwykły koloryt w nasze życie, ale kiedy musieliśmy godzinami czekać, żeby setki rozhisteryzowanych dziewczyn pozwoliło nam wyjść po koncercie z garderoby do autokaru - maksymalnie nas to wku-rzało. W ekstremalnych sytuacjach zdarzało się, że kilka dziewczyn przez trzy dni koczowało pod moim mieszkaniem. Wychodziłem w końcu do nich, one się przez chwilę poprzytulały, zrobiły zdjęcie - i było po wszystkim.

- Twoja żona Monika też była najpierw Twoją fanką.

- To było w innych czasach. Wtedy były inne fanki. Ja śpiewałem wówczas z nowofalowym zespołem Madame. Odnieśliśmy sukces w Jarocinie, zaproponowano nam zatem sporo koncertów w warszawskich klubach. Tego dnia Monika pojechała do centrum kupić rybki do akwarium, ale koleżanki zaciągnęły ją do Stodoły, żeby się czegoś napić. Minęliśmy się w drzwiach i - jak potem mówiła - serce od razu jej zabiło mocniej. Natychmiast zrobiła wywiad i dowiedziała się, że gramy wieczorem w klubie Park, tuż obok. Oczywiście przyszła na występ. I zakochała się na amen. Poznaliśmy się potem, zaczęliśmy ją zapraszać do naszej sali prób, odwiozłem ją do domu raz, potem drugi, no i jakoś tak się zaprzyjaźniliśmy.

- Nowa płyta Wilków wprowadza dodatkowy wątek do tych relacji - bo gra na niej Wasz syn Beniamin. Jakie są między Wami relacje w zespole?

- Wiadomo, to mój syn. To jak go mam traktować? Najbardziej mnie cieszy jednak to, że chłopaki go bardzo polubili. Maciek Gładysz ma dwie córki, które nie poszły w stronę muzyki, traktuje więc Benia trochę jak swojego syna. (śmiech) Każdy z kapeli zna go przecież od dziecka, jest więc dla niego wujkiem, na pomoc którego zawsze może liczyć. Dlatego czuje się w Wilkach jak ryba w wodzie.

- To dzięki jego świeżej energii nowa płyta jest tak energetyczna?

- Może trochę i tak. Przede wszystkim to jednak moja zasługa. Ostatnie pięć lat spędziłem w egzystencjalnym mroku. Nawet myślałem, żeby nagrać najsmutniejszą płytę w życiu. Chciałem wrócić do ciężkiej muzyki z lat 80. Wyjechałem jednak na pewien czas na południe Europy. Tam wszystko się odmieniło. Najpierw skomponowałem energetyczne „Dziewczyny” - i tym tropem poszło już dalej.

- Co się stało, że dopadła Cię depresja?

- Nie nazwałbym tego depresją. Zresztą nie lubię tego słowa. Miałem w sobie mrok. Jednak ten wyjazd pomógł mi odnaleźć wewnętrzne światło. Siedziałem nad morzem z gitara i powstawały radosne, pełne energii rockandrollowe piosenki. Poczułem, że chcę się tym podzielić z ludźmi, że jestem gotowy na kolejną płytę z Wilkami. Jest co prawda na „Przez dziewczyny” trochę poważniejszych utworów, ale nie zdominowały one całości. Dlatego świetnie się jej teraz słucha - szczególnie, kiedy świeci słońce.

Rozmawiał Paweł Gzyl

">

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski