Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewczyny rządzą w muzyce pop

Paweł Gzyl
Kiesza – najlepszy pop w 2014 r.
Kiesza – najlepszy pop w 2014 r. Fot. Universal
Podsumowanie 2014. Mijający rok w muzyce pop był raczej mało ciekawy. Spróbowaliśmy jednak wybrać najważniejsze albumy tego sezonu.

U2 „Songs Of Innocence”
Irlandzki kwartet sprezentował swym fanom nowy album zupełnie niespodziewanie w postaci cyfrowej. Nieco inna była też muzyka w zestawie – ze względu na łagodną produkcję właściwie bardziej popowa niż rockowa. U2 przywołali bowiem echa swej młodości: post-punk, synth-pop, a nawet reggae. I dawno nagrania zespołu nie zabrzmiały tak przebojowo!

Artur Rojek „Składam się z **ciągłych powtórzeń” **
Oczekiwania były wysokie: Artur Rojek nikogo jednak nie zawiódł. Jego pierwszy album solowy również niewiele miał wspólnego z rockiem. Owszem – zawierał gitarowe piosenki, ale opakowane w elektroniczne brzmienia. W efekcie dostaliśmy poruszająco emocjonalny album, jakiego z Myslovitz nigdy by zapewne nie nagrał.

Pink Floyd „The Endless River”
Krytycy kręcili nosami, ale chyba nikt nie spodziewał się, że odgrzebane nagrania Floydów sprzed dwóch dekad zrewolucjonizują muzykę rockową. Mimo wszystko album okazał się wydarzeniem – bo zaskoczył niemal w całości instrumentalną muzyką o prawie ambientowym tonie.

Jakie czasy – takie pożegnanie z wielkim zespołem.

Mela Koteluk „Migracje”
Jeśli typowo gitarowe granie ma jeszcze sens, to tylko w wykonaniu kobiet. Druga płyta młodej wokalistki potwierdza jej wielki talent do pisania porywających melodii i tworzenia energetycznych aranżacji. Choć Mela odwołuje się do gwiazd pokroju Florence Welch czy Siouxsie Sioux, przekuwa te inspiracje na w pełni autorską wypowiedź.

Aphex Twin „Syro”
Co prawda brytyjski producent nie zagrał tym razem na Sacrum Profanum, ale ostatniego dnia festiwalu tłum fanów słuchał jego nowej płyty z otwartymi ustami z odtwarzacza kompaktowego. Nic w tym dziwnego – wszak miłośnicy elektroniki czekali na „Syro” aż dziesięć lat. I nie rozczarowali się, bo Aphex Twin zaserwował wszystko to, co najbardziej lubimy w jego muzyce.

Kasia Stankiewicz „Lucy And The Loop”
Aż trudno sobie wyobrazić, że ta dziewczyna śpiewała kiedyś w Varius Manx. Tym razem pojechała na Islandię, by z tamtejszymi producentami nagrać najlepszy krążek w swej karierze. To skandynawski synth- -pop o epickim oddechu, który sprawdza się przede wszystkim jako pomysłowy concept album.

Swans „The Seer”
Może i większość z tych, którzy tak chwalą amerykańską grupę nie przesłuchała w całości jej podwójnego albumu, ani nie zdzierżyła żadnego koncertu do końca, trzeba jednak oddać sprawiedliwość Michaelowi Girze, że tworzy ze swym zespołem niezwykłą muzykę. Rozimprowizowany rock o transowej motoryce jest dziś jednak czymś zaskakująco ożywczym. I stąd ten wielki sukces Swans we wszelkich podsumowaniach mijającego roku.

Paweł Kukiz „Zakazane piosenki”
Muzycznie to prosty punk w jarocińskim stylu. Ale Kukiz jako pierwszy z rockowego mainstreamu odważył się dołożyć odważnie sprawującym obecnie władzę w Polsce. Kiedy jego koledzy zamienili się w pupilków PO, on potrafił upomnieć się o los tych, którzy zostali skrzywdzeni. I przypomniał, że rock to muzyka buntu wobec każdej władzy.

Kiesza „Sound Of A **Woman” **
Młodziutka wokalistka z USA najpierw podbiła wszystkie rozgłośnie i kluby przebojem „Hideaway”. Kilka miesięcy później pokazała, że potrafi przekuć singlowy hit na ciekawy album. Jej debiutancki krążek przyniósł nowoczesną wersję popu – seksowną, taneczną, elektroniczną, nierezygnującego jednak z tego, co w tym gatunku najważniejsze – świetnych melodii.

Zamilska „Untune”
Wydanie tej płyty poprzedziły wielkie oczekiwania wywołane świetnym singlem śląskiej producentki. Album nie do końca zachwycił, ale udowodnił, że w Polsce może powstawać mocne techno dalekie od kopiowania zachodnich wzorców. W ten sposób „Untune” stał się mocnym impulsem dla wielu młodych producentów, którzy dzięki Zamilskiej uwierzyli w swój talent i możliwości zaistnienia z polską muzyką na świecie.

Rozczarowanie roku:

Donatan & Cleo „Hiper/ Chimera”
Wbrew pozorom ten duet miał potencjał. Bo Donatan to zdolny producent, a Cleo to niezła wokalistka. Wszystko jednak osunęło się w stronę przaśnego hip-hopolo, żerującego na najniższych instynktach wielbicieli Słowianek z dużym biustem. Może wszystko przez tę nieszczęsną Eurowizję?

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski