Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki biegły koło Barbakanu

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Dziki do Krakowa przyszły kilkanaście lat temu. Do niedawna w mieście było prawie 100 sztuk, teraz ta liczba znacznie spadła. Prawdopodobnie część z nich zginęła w czasie ostatniej powodzi.

Fot. Anna Kaczmarz

ZWIERZĘTA KRAKOWA

W mieście można je spotkać nawet pod Wawelem i na Kazimierzu. W ubiegłym roku dwa z nich przebiegły nocą przez historyczne centrum Krakowa: wbiegły od strony Zamku Królewskiego, pokonały Planty, widziano je koło Barbakanu.

Najwięcej dzików jest w Podgórzu: w Skotnikach, na Klinach, koło Zakopianki, w Pychowicach. Tam mają dobre warunki do życia: sporo nieużytków i pól uprawnych, z kukurydzą, ziemniakami. Na deser lubią zjeść owoce, smakuje im nawet trawa. Dziki najlepiej czują się nie w lesie, tylko na jego granicy. Ich ulubione miejsca pobytu to nieuprawiane, porośnięte krzakami pola. W ciągu dnia lubią wylegiwać się w błocie. W mieście mogą to robić nawet w pobliżu ruchliwej drogi.

Populacja dzików rozprzestrzeniła się ostatnio w całej Polsce. Sporo tych zwierząt zamieszkało nie tylko w Krakowie, ale w Szczecinie, Świnoujściu, Łodzi, Warszawie, Poznaniu. - To nie są dziki, które przychodzą do miasta i wychodzą, tylko miejskie zwierzęta. Kiedyś przyszły od strony południowej Krakowa, a potem autostrada odcięła ich drogę powrotu - mówi prof. Andrzej Tomek z Wydziału Leśnego Uniwersytetu Rolniczego.

Dzikom miejskie warunki służą. Są dobrze odżywione i większe niż ich leśni krewni. W dodatku znacznie szybciej dojrzewają pod względem płciowym. Dawniej trzyletnie osobniki rodziły młode, teraz zdarza się, że w ciążę zachodzą roczne, a u dwulatków stało się to normą. - Dzieci mają dzieci. Dlaczego tak się dzieje? Są dwie teorie na ten temat - tłumaczy prof. Andrzej Tomek. Jedna z nich mówi, że dzieje się tak z powodu diety; w mieście dziki jedzą sporo bogatej w białko kukurydzy. Według drugiej teorii to efekt krzyżowania się ze świniodzikami. - Świniodziki są łudząco podobne do dzika, ale wcześniej niż dziki dojrzewają. To zwierzęta hodowane w niektórych gospodarstwach rolniczych - mówi prof. Andrzej Tomek.

Dziki żyją w watahach liczących od kilku do kilkunastu osobników. W jej skład wchodzi stara locha z warchlakami. Odyńce trzymają się oddzielnie.

Okres godowy u dzika nazywa się huczką i trwa od jesieni do stycznia. Odyńce wtedy często staczają walki o dostęp do samic. Locha rodzi zazwyczaj od 4 do 8 młodych, a przed porodem układa sobie z roślin bezpieczne legowisko, zwane barłogiem. Dziki żyją średnio dwadzieścia lat, mogą ważyć ponad 100 kg. Tusze tych zwierząt, które odstrzeliwane są w Krakowie, ważą średnio 68 kg. Zdarzają się jednak w innych miejscach Polski osobniki, które osiągają wagę nawet do 300 kg.

Według specjalistów dziki nie są groźne dla ludzi. To raczej one nas się boją. Należy jednak unikać spotkań, zwłaszcza z lochą z młodymi: może zachowywać się agresywnie w obronie swoich dzieci.

Jak się zachować, gdy na spacerze spotkamy dzika? Według ulotki przygotowanej przez Urząd Miasta należy "nie drażnić, nie płoszyć, spokojnie oddalić się". Zakazane jest straszenie dzika, rzucanie w niego kamieniami. Efekt takiego zachowania może być taki, że spokojne zwierzę stanie się agresywne.
Nie wolno także dokarmiać. Zdarza się, że mieszkańcy zostawiają dla dzików kukurydzę czy chleb, albo przynoszą odpadki na granicę lasu, czyli w miejsca, gdzie żerują dziki. Konieczne jest także zamykanie pojemników na śmieci i pilnowanie zwierząt domowych. Psy trzeba wyprowadzać na smyczy, zwłaszcza w lesie.

Dzików jest już tak dużo w mieście, że Urząd Miasta wydał zgodę na ich odstrzał także na terenach Krakowa, które nie należą do obwodów łowieckich. W ubiegłym roku w Krakowie po raz pierwszy dzik zaatakował człowieka: poturbowane zostały dwie osoby. Dziki zraniły ludzi w Szczecinie, a w Łodzi zaatakowały nauczycielkę, która chciała obronić przed nimi swojego ucznia. W Pabianicach trzy lata temu wpadły na teren zakładu i zraniły pracownika.

W Krakowie na towarzystwo dzików najbardziej skarżą się mieszkańcy Borku Fałęckiego, Klinów i Skotnik. Zwierzęta widziano już na boiskach szkolnych, przechadzające się rano przy płotach domów jednorodzinnych, albo paradujące przez ulice.

(AM)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski