Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dźwięk cenniejszy niż złoto

Redakcja
Bez nich nawet największy talent muzyczny nie może zabłysnąć. Potrafią oczarować barwą, siłą dźwięku i niezwykłą urodą. Oddane w odpowiednie ręce - zachwycają. Od ich jakości wiele zależy: wygranie konkursu, rozpoczęcie kariery, angaż w zespole, zaproszenie na koncerty do znanych sal koncertowych. Często przekazywane są z pokolenia na pokolenie.

Rynek instrumentów muzycznych w Polsce nie jest zbyt wielki, bo też tych, którzy chcą się uczyć grać lub grają zawodowo, nie jest dużo. Specjaliści twierdzą, że do naszego kraju sprowadza się instrumenty albo najtańsze, dla początkujących, albo najdroższe, na zamówienie orkiestr.

Rozbieżność cen jest ogromna. Za dobry szkolny flet wystarczy zapłacić 2,5 tys. zł, na ten sam instrument, ale klasy mistrzowskiej, zrobiony z 14-karatowego złota, trzeba wydać nawet 60 tys. zł. Podobnie jest z klarnetami, obojami, fagotami; szkolne kosztują po parę tysięcy zł, wyśmienite, koncertowe do 70 tys. zł. Kotły symfoniczne, przeznaczone dla szkół muzycznych, to wydatek około 20 tys. zł, ale za ten sam instrument najlepszej klasy trzeba zapłacić 400 tys. zł.

Manufaktury w modzie

W orkiestrach symfonicznych utarł się zwyczaj, że jedynie skrzypkowie, altowioliści i wiolonczeliści grają na prywatnych instrumentach. Pozostali muzycy, kontrabasiści, perkusiści a zwłaszcza grupa dęta, koncertują na instrumentach będących własnością orkiestr. To powoduje, że dyrekcje zespołów muszą starać się o wielkie pieniądze na ich zakup.
- Coraz więcej polskich orkiestr zamawia instrumenty najlepszej klasy. I jest na ten cel coraz więcej pieniędzy, gdyż dyrektorzy uczą się pozyskiwać fundusze z Unii Europejskiej - mówi Mariusz Czarnecki, wiceprezes Music Info, przedstawiciel handlowy wielu słynnych firm produkujących na potrzeby muzyków.
Tylko od 1999 r. Filharmonia Krakowska zakupiła 28 instrumentów, które łącznie kosztowały ponad milion zł. I tak przez siedem lat zespół wzbogacił się m.in. o zestaw pięciu kotłów marki Kolberg (od 26 do 33 tys. zł), konfrafagot Puchner 28 (ponad 82 tys. zł), oboje (każdy ponad 28 tys. zł), a także o fortepian marki Steinway (prawie 379 tys. zł)
W ciągu ostatnich lat do polskich orkiestr trafiło wiele najlepszych na świecie instrumentów. - Ważne jest jednak to, aby ktoś panował nad zakupami i starał się ujednolicić barwę zespołu. W tej chwili na świecie największe orkiestry szukają brzmienia, które będzie je odróżniało od innych zespołów. I pod tym kątem wymieniają instrumenty - mówi Mariusz Czarnecki.
Pewnie dlatego dyrektorzy orkiestr symfonicznych rezygnują z zakupów w wielkich fabrykach muzycznych. Teraz liczą się małe rodzinne manufaktury, które produkują niewiele, ale rzeczy znakomitej jakości. - Bardzo dobre instrumenty dęte firmy Yamaha sprzedajemy jedynie do orkiestr wojskowych. W symfonicznych liczą się te zrobione przez m.in. Edwards'a - puzony, Schillke'ego - trąbki, Muramatzu - flety, Gizawę - saksofony czy Marigaux - oboje. Czasem na taki flet czeka się półtora roku, ale warto. Pytałem kiedyś Muramatzu, który w swojej firmie ma tylko trzech pracowników, dlaczego nie zatrudni więcej osób i będzie dzięki temu robił więcej fletów. Odpowiedział, że mógłby wtedy stracić doskonałą jakość - tłumaczy Mariusz Czarnecki.

Od Stradivariusa

W najgorszej sytuacji są zawodowi skrzypkowie, altowioliści i wiolonczeliści, bo muszą na swój instrument zapracować sami. Najlepsze skrzypce, czyli zrobione 300 lat temu przez Stradivariusa, uważanego za arcymistrza wśród lutników, jeżeli trafiają na rynek, sprzedawane są na aukcjach za miliony dolarów. Kupują je na ogół prywatni kolekcjonerzy albo muzea, rzadko wypożyczając najlepszym artystom na koncerty. Wśród najcenniejszych - a co zatem i najdroższych - egzemplarzy można odnaleźć także skrzypce zrobione przez Gasparo Bertolottiego, całą dynastię Amatich czy w Polsce słynną krakowską rodzinę lutników - Grobliczów. Te ostatnie znajdują się jedynie w muzeum w Poznaniu.
Na czym grają polscy skrzypkowie, altowioliści i wiolonczeliści? - Mam instrument zrobiony przez lutnika Jana Pawlikowskiego i bardzo sobie go chwalę - mówi Jacek Kociuban, koncertmistrz wiolonczel Filharmonii Krakowskiej. Na instrumentach tego krakowskiego lutnika, którego pracownia mieści się przy ul. Krowoderskiej, grają niemal wszyscy członkowie krakowskich zespołów, wielu muzyków polskich z Warszawy, Poznania, a także z zagranicy. - 80 proc. mojej produkcji idzie na eksport - mówi Jan Pawlikowski.
Ile kosztują jego skrzypce, lutnik nie chce mówić. - Dla zagranicznego odbiorcy są o wiele droższe niż dla krajowego - dodaje z uśmiechem. Minimalna cena skrzypiec lutniczych w Polsce, ustalona przez Polski Związek Artystów Lutników, wynosi 5 tys. zł. W Internecie lutnicze skrzypce można kupić za 8 - 10 tys. zł. Kto jednak wie, jaki mają dźwięk?

Z duszą

Skrzypce zbudowane są z 72 elementów i kilku gatunków drewna. Górna płyta na ogół jest zrobiona z jaworu i klonu albo ze świerku i jodły. Z jaworu zbudowany jest także spód, boki i główka skrzypiec. Drewno na skrzypce leżakuje przynajmniej sześć lat. Jednak trzeba pamiętać, że dźwięk będzie zależał nie tylko od rodzaju, ale także od sposobu uformowania materiału. Nieraz już pierwsze cięcie drewna decyduje o jakości wykonanego z niego instrumentu. Złe proporcje bryły mogą spowodować, że w ogóle nie wyda on dźwięku.
Podobnie rzecz się ma z legendarną duszą skrzypiec - małym okrągłym kołkiem. Gdyby go nie było, skrzypce byłyby martwe - nie dałoby się na nich nic zagrać. Dusza w skrzypcach spełnia zadanie statyczne, bo podpiera górną płytę i akustyczne, gdyż wprowadza równą harmonię drgań pomiędzy płytę dolną a górną.
- Kołek drewniany został nazwany duszą. Stał się wręcz symbolem skrzypiec. Jednak tak naprawdę, gdyby własnej duszy nie włożyć w każdą część budowanego instrumentu, nic by z tego nie było. Ideałem jest połączenie własnej duszy z duszą skrzypiec - dodaje Jan Pawlikowski.
Współcześni lutnicy potrafią zrobić dobre skrzypce. Najlepsze egzemplarze dorównują czasami średniej klasy stradivariusom. Na wyprodukowanie jednego instrumentu potrzeba od 120 do 250 godzin. Krakowskiemu lutnikowi - Janowi Pawlikowskiemu - wystarcza 120, a czasem nawet 90 godzin. Od lat robi skrzypce, altówki, wiolonczele, a ostatnio także m.in. skrzypce barokowe, viole da gamba; wszystko wyłącznie na zamówienie. Kolejka chętnych jest długa. Muzycy z całego świata dzwonią i pytają o terminy. Ostatnio jego barokowe skrzypce pojechały do Królewskiej Akademii w Londynie.

Kolekcja instrumentów

"Ja, darczyńca, ofiarowuję ci, Kaju, te oto skrzypce" - te słowa wypowiedziane kilkadziesiąt lat temu przez prof. Eugenię Umińską, znakomitą skrzypaczkę i profesorkę krakowskiej Akademii Muzycznej, Kaja Danczowska będzie pamiętać do końca życia. Uroczystość odbyła się w domu pani profesor, w obecności jej rodziny, mamy Kai i kilku najbliższych przyjaciół.
- Na tych skrzypcach gram do dzisiaj. Każdego dnia, gdy otwieram futerał, jestem bardzo wzruszona. Nigdy nie spodziewałam się, że będę miała coś aż tak wspaniałego. Wcześniej, przez kilkanaście lat, wykonywałam utwory na instrumencie pochodzącym z warszawskiej kolekcji - mówi Kaja Danczowska.
Kolekcja ta powstała z inicjatywy Wandy Wiłkomirskiej i innych wybitnych polskich muzyków. W 1956 r. Ministerstwo Kultury zakupiło kilka dobrych instrumentów i powołało Kolekcję Instrumentów Lutniczych. Cztery lata później zarządzanie zbiorem minister zlecił Związkowi Polskich Artystów Lutników. Głównym założeniem kolekcji stało się gromadzenie najwartościowszych instrumentów i udostępnianie ich uzdolnionym muzykom, studentom oraz uczniom szkół muzycznych.
Kolekcję stanowi 249 instrumentów lutniczych, w tym: 206 skrzypiec, 18 altówek, 21 wiolonczel, 1 kontrabas, 3 viole da gamba oraz 17 smyczków i 11 instrumentów ludowych. Znajdują się w niej wysokiej klasy dzieła lutnicze, wykonane przez mistrzów z całego świata - włoskie, francuskie, niemieckie, japońskie, czeskie, polskie w okresie od XVII w. do czasów współczesnych. Zbiory kolekcji są powiększane poprzez zakupy i darowizny prywatnych osób. Do kolekcji włączono też większość skrzypiec nagrodzonych na kolejnych Międzynarodowych Konkursach Lutniczych im. Wieniawskiego w Poznaniu.
- Wyłoniliśmy pulę najlepszych dziesięciu instrumentów, które są pożyczane najbardziej utalentowanym młodym polskim muzykom, przede wszystkim na konkursy. Wszyscy nasi najlepsi na nich grali - mówi Anna Kucharska, dyrektor biura kolekcji.
I rzeczywiście gra na wypożyczonym instrumencie przyniosła Kai Danczowskiej laury w konkursach m.in.: im. Wieniawskiego w Poznaniu w 1967 r., im. Curci w Neapolu w 1969 r., w Monachium w 1974 r. i w Konkursie im. Królowej Elżbiety w Brukseli w r. 1976. Instrumenty z kolekcji pozwalają także wygrywać konkursy kolejnym pokoleniom, także Agacie Szymczewskiej, która w październiku zeszłego roku zwyciężyła w Konkursie Wieniawskiego w Poznaniu.
Wypożyczenie kosztuje zaledwie 30-60 zł miesięcznie. Jednak wypożyczający bierze odpowiedzialność finansową za instrument, podpisując wraz z żyrantami weksel. A instrumenty w kolekcji warte są od 10 do 300 tys. zł. - Zdarzyło nam się, że wypożyczająca zgubiła skrzypce, na szczęście współczesne. Odtworzenie ich u tego samego lutnika w Czechach kosztowało 10 tys. dolarów - mówi Anna Kucharska.

Fortepian kupię

"Fortepian kupię" - takie ogłoszenia pojawiają się w prasie coraz rzadziej. Nie tylko dlatego, że instrument ten zajmuje wiele miejsca w mieszkaniu, ale przede wszystkim ze względu na jego ceny. W Internecie, w portalu aukcyjnym Allegro, można znaleźć kilkadziesiąt ofert. Proponowane są instrumenty przeróżne: wiedeński streriner (4 tys. zł), calisia (27 tys. zł), koncertowy bechstein z 1860 r. (39 tys.), bluthner (24 tys.), chippendale (63 tys.), paryski fortepian z 1900 r. (80 tys. zł).
W przeciwieństwie do wina fortepiany nie zyskują z upływem czasu na jakości. A wszystko dlatego, że instrument, którego pierwszy egzemplarz powstał w 1711 r., przez następne 200 lat, dzięki uwagom najwybitniejszych wirtuozów, był stale ulepszany. Dopiero w latach 30. ubiegłego wieku uzyskał mniej więcej współczesne kształty i parametry techniczne.
Pianiści i stroiciele są zgodni: najlepszym fortepianem jest instrument marki Steinway, twardy, o mocnym dźwięku. Dopiero daleko, daleko za nim znajdują się w hierarchii następne: bechstein, bosendorfer, bluthner, forster, petrof, yamaha, kawai i inne. Choć fortepiany nadal produkowane są ręcznie, to współczesne wytwórnie tych instrumentów przypominają raczej montownie samochodów niż rzemieślnicze manufaktury. Podzespoły, jak np. odlane z żeliwa ramy, będące konstrukcją dla strun, które zostaną naciągnięte z siłą 20 ton, młotki, filce, klawisze, kołki, zamawia się w specjalistycznych firmach. Producent finalnego wyrobu składa je w całość rękoma kilkunastu budowniczych.
Oferta fabryki Steinway jest bardzo bogata. Firma produkuje fortepiany o różnych rozmiarach: od koncertowych, długich na 2,7 m aż po małe instrumenty gabinetowe o długości 1,2 m. Ceny wahają się od 50 tys. do 500 tys. euro, w zależności od modelu.
W 2005 r. do Akademii Muzycznej w Krakowie trafiło aż pięć fortepianów steinway: dwa koncertowe i trzy mniejsze, doskonale nadające się do ćwiczeń i do muzyki kameralnej. Na zakup instrumentów uczelnia wydała blisko pół miliona euro. - W tej chwili w polskich instytucjach muzycznych kupuje się przede wszystkim steinwaye, w zagranicznych instytucjach natomiast różne marki, w zależności od wykonywanej muzyki. Np. steinway do koncertów z orkiestrą, ale bechstein do kameralistyki. U nas takiego zróżnicowania jeszcze nie ma - mówi Mariusz Czarnecki.

\*

Kupno dobrego, mistrzowskiego instrumentu łączy się z ogromnym wydatkiem. Zawodowi muzycy nie chcą mówić o konkretach, gdyż boją się złodziei. Zresztą dla nich wartość instrumentu nie wyraża się w pieniądzach, w cenie zawartego w nim srebra czy złota, w marce producenta, ale przede wszystkim w jakości dźwięku. A ten, jak wiadomo, jest bezcenny...
Agnieszka MalatyŃska -Stankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski