MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dzwonnica w Koniówce odpędzała burze i od głodu ratowała

WALD
Fot. Waldemar Bałda
Fot. Waldemar Bałda
HISTORIA. Na pierwszy rzut oka jest to zwykła (fakt, że wyjątkowo zgrabna) przykościelna dzwonnica, w istocie jednak - budowla o wiele większej wagi i osobliwego pochodzenia. Można rzec zgoła, żeż to swoisty łącznik między pogańskim atawizmem a dziedzictwem chrześcijaństwa.

Fot. Waldemar Bałda

Dzwonnicę wzniesiono bowiem nie po to, aby zwoływała wiernych na nabożeństwo, lecz by dźwiękiem dzwonu, umieszczonego w jej wnętrzu, można było odpędzać burze gradowe. Formalnie trudno się w takim postępowaniu dopatrywać herezji, jednak skądinąd wiadomo, że Kościół katolicki oficjalnie usankcjonował bicie w dzwony i sygnaturki na widok nadchodzących chmur burzowych dopiero w 1610 r., na synodzie warmińskim. Wcześniej praktyki takie, choć powszechnie stosowane, krytykowano jako pogłos pogańskich obyczajów.

Ludzie ryzykowali jednak popadnięcie w konflikt z plebanami, bo strach przed gradem, niszczącym zasiewy i w konsekwencji ściągającym na nich oraz ich rodziny głód, był mocniejszy od wszelkich zaleceń, choćby i płynących z kazalnicy. Z tego lęku brała się popularność płanetników - mężczyzn obdarzonych zdolnością przepędzania ciężkich chmur znad uprawnych pól w stronę nieużytków lub lasów. Inna sprawa, że aczkolwiek płanetników potrzebowano i ceniono sobie ich talenty, to jednak nie dopuszczano ich do zajmowania poczesnych miejsc w wiejskich hierarchiach.

Kiedy nie było płanetników, górale radzili sobie innymi sposobami. Jedni rzucali garście mąki na wiatr, inni rozpalali ogień w piecu i posypywali węgle mąką - aby nasycone złe moce zmieniły łaskawie kierunek biegu chmur; gdzie indziej zabezpieczano gospodarstwo wyniesieniem z domu łopaty do chleba i oparciem jej o frontową ścianę; za przydatne uważano też profilaktyczne obchodzenie z procesją pól i skrapianie zagonów święconą wodą, względnie wbijanie w nie w Wielki Piątek albo w Wielką Niedzielę krzyżyków, wykonanych z palm, poświęconych w Niedzielę Palmową. W niektórych miejscach krzyże takie przybijano do ścian domostwa.

Powstrzymywanie burzy dźwiękiem dzwonu było jednym z popularniejszych zabiegów. Używano w tym celu zarówno dzwonów wieżowych jak i ręcznych - te ostatnie traciły swą moc, jeśli nieopatrznie dotknięto nimi ziemi; z tego względu wieszano je zawsze na ścianach. Dzwony wieżowe mogły służyć jedynie odpędzaniu nawałnic - gdyby ktoś poruszył ich serce w czasie, gdy we wsi leżał na marach nieboszczyk, ich dźwięk nie zdałby się już nigdy na nic. Podobnie nie wolno było bić w nie na pożegnanie zmarłego.

Obsługą dzwonów burzowych zajmowali się specjaliści. Dzięki etnografom, którzy zdążyli wypytać tych ludzi w porę, wiadomo, że mieli oni niemałe mniemanie o swych uzdolnieniach i przydatności - prawdopodobnie dlatego, że wieś, choć potrzebowała ich, nie rewanżowała się nadmiernym szacunkiem (traktowano ich więc podobnie jak płanetników...). Według relacji, kiedy zaczęło się dzwonić przed deszczem, nie wolno było przerwać pod żadnym pozorem - w przeciwnym razie siły rządzące chmurami mogły się zemścić zrzuceniem całego gradowego ładunku właśnie na tę miejscowość, w której dźwięki milkły. (WALD)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski