Teraz ten sam minister zapewnia, że mimo podwyżki rachunki będą takie same jak do tej pory, bo wszyscy indywidualni odbiorcy dostaną rekompensaty. Trochę brak w tym logiki, bo skoro wszyscy mają płacić tyle ile do tej pory, to po co podwyżki? Bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, który rysują ekonomiści - dopłaty do prądu dostaną tylko nieliczni, najbiedniejsi, a większość będzie płacić więcej niż do tej pory. I to dużo więcej.
Obecny rząd wpadł w pułapkę nie tylko własnych obietnic, trudnych, by nie powiedzieć - niemożliwych do spełnienia. Chodzi także o trzymanie się gospodarki opartej na węglu, przez co jako kraj musimy coraz więcej płacić za emisję dwutlenku węgla. Zapobiec miały temu ekologiczne źródła energii, ale obecny rząd - łagodnie to ujmując - raczej za nimi nie przepada. Im więcej więc spalamy węgla, tym droższa będzie wytwarzana z niego energia. A ktoś przecież te dodatkowe koszty musi pokryć.
Kto? Końcowi odbiorcy prądu. Tego podstawowego prawa ekonomii nie da się ominąć, przynajmniej na długo. Podwyżki można wstrzymać na jakiś okres i tak się działo w ostatnich latach, ale teraz tym dotkliwiej wzrosty cen będą odczuwalne dla naszych portfeli.
Niektórzy eksperci widzą w tym nawet pewne korzyści - wreszcie część Polaków zacznie oszczędzać prąd i będą im bliższe poglądy ekologów grzmiących, że zużywamy zbyt dużo energii. Bo nic tak nie motywuje do racjonalnego gospodarowania budżetem domowym (także prądem), jak wizja wysokich rachunków.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?