Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Efekt domina

Redakcja
W tym dziale pracuje się od rana do zakończenia ostatniego spektaklu. Ale można i w nocy otrzymać telefon, że ktoś jest w szpitalu i następnego dnia nie zagra. Nie tak dawno z soboty na niedzielę Małgorzata Tusiewicz już w domu dostała taką wiadomość od narzeczonej jednego z młodych aktorów. Rola nie jest wielka, niemniej trzeba było szybko wymyślić, kto mógłby w nią wejść, uzgodnić to z dyrektorem, zorganizować na rano dla dublera kasetę wideo i tekst ze spektaklu, po czym zawiadomić wszystkich aktorów, którzy występują w scenach z tą postacią i obsługę sceny oraz garderoby, że po południu mają próbę.

Zza kulis teatru

   Dlatego w tej pracy nie tylko numery telefonów do wszystkich trzeba mieć w stosownym kajecie (- Nigdy się nie rozstaję z komórką - mówi Małgorzata Tusiewicz), ale rozeznanie, kto - mówiąc umownie - gdzie śpi. I nawet nie lubiąc plotek, musi się z konieczności wiedzieć więcej. Oczywiście obowiązuje pełna dyskrecja. Teraz, w dobie telefonów komórkowych, jest to proste, ale kiedyś - gdy nawet telefon był rzadkością...
   To w tym dziale rozwiązuje się nieustannie decydującą o sprawnym funkcjonowaniu teatru łamigłówkę: jak rozplanować repertuar, by nie było kolizji pomiędzy czterema scenami, czyli by nie zdarzyło się, że ten sam aktor ma grać tego samego wieczoru w dwu spektaklach w dwu różnych miejscach. Rozpisać wskazane przez dyrekcję pozycje na konkretne daty, godziny, i jeszcze skoordynować - uwzględniając aktorów, służby techniczne i dostępność sal - terminy prób to układanka podobna jak w szkole tworzenie tzw. podziału godzin. A margines swobody jest malutki, co najwyżej można manewrować porą rozpoczęcia spektaklu np. na scenach Kameralnej i Dużej, by aktor zdążył przemieścić się z jednej na drugą. I wtedy rodzi się dylemat: jak szybciej - taksówką naokoło czy niech leci przez Rynek. A jak skręci nogę? Niemniej biegali - np. Magda Cielecka i Roman Gancarczyk po Klątwie _rozpoczynanej o 17 przy ul. Jagiellońskiej na Starowiślną, na _Iwonę, księżniczkę Burgunda, która zaczynała się o 19.15. W kierunku odwrotnym z kolei, ze spektaklu Spaghetti i miecz, gdzie grał w I części, gnał na III akt według "Szewców" Rafał Jędrzejczyk.
   Generalnie aktorzy mają być w teatrze godzinę przed spektaklem. I wszyscy biorący w nim udział - aktorzy, jak i służby techniczne - nie powinni tego dnia wyjeżdżać z miasta. Bo może się okazać, że odległość jest przeszkodą. Kiedyś Jacek Poniedziałek utknął na dworcu w Warszawie, gdzie wstrzymano ruch z powodu rzekomej bomby. Taksówkarz wygrał wyścig z czasem. Dziady - dwanaście improwizacji _odbyły się bez przeszkód. - Ale jeżdżą, np. zimą na narty, i wtedy truchleję. Kiedyś za pięć siódma dostałam od inspicjenta wiadomość, że nie ma jednego z aktorów. Dzwonię na komórkę: _Nie wiem, gdzie jesteś, ale za kwadrans zaczynasz spektakl. A on - że w Zawoi, na nartach. Źle sobie zapisał. Następnego dnia przyznał się, że o mało nie dostał zawału. Na szczęście nie grał czołowej roli, wszedł w nią inny aktor; już nieważne, że z kartką w ręku. Przedstawienie się odbyło.
   Odwołanie to ostateczność. Jeśli aktor straci głos, nie ma wyjścia. Bo "zwyczajnie" chorzy - grają. Z szacunku dla pracy, dla kolegów, by nie tracili wynagrodzeń za tzw. normy. Tak grał wkrótce po zabiegu chirurgicznym Jurek Trela, bo nie chciał, by Damy i huzary _zostały odwołane.
   W tym dziale muszą zbiegać się wszystkie informacje - z dyrekcji, z działu technicznego, od samych aktorów. Trzeba np. uwzględnić, kiedy Trela ma zdjęcia na planie, a obecnie właśnie kręci film u Sławomira Fabickiego (- Jurek zawsze stara się dopasować swój czas do czasu teatralnego tak, by nie było kolizji), i występy tego aktora w Teatrze Narodowym w Warszawie... I dlatego to jest takie serce teatru, które zbiera cały jego krwiobieg. Może się zdarzyć, że zabraknie jednej informacji i pojawi się efekt domina...
   Małgorzata Tusiewicz, która w trzyosobowym obecnie Dziale Koordynacji Pracy Artystycznej Starego Teatru pracuje od ośmiu lat, kiedyś sama była aktorką - w STU grała w _Exodusie, _w _Senniku polskim
. To konsekwencja młodzieńczej fascynacji i obecności w legendarnym zespole Jana Niwińskiego, gdzie wychowali się i Polony, i Dymna, i Frycz... - Fakt, że byłam po drugiej stronie, pozwala mi łatwiej zrozumieć aktorów, ich nastroje, stres, rozterki...
   Zdarzają się w tej nerwowej pracy i chwile cudowne. - Kazimierz Kutz inscenizował Pieszo _Mrożka, który też odwiedzał nasz teatr.__Wiedziałyśmy z Ulą Wać, że panowie się nie znają, mimo że pan Kazimierz reżyserował już kilka sztuk sławnego dramaturga. Doprowadziłyśmy zatem do spotkania obu panów u nas w pokoju, po czym przez godzinę dyskutowali o tej sztuce. Pan Sławomir opowiadał, że w rozmowach w _Pieszo _Ojca z Synem oddał własne doświadczenia...
   Bywają i chwile smutne. - Równo pięć lat temu, 20 maja, umarł Juliusz Grabowski. Żona zadzwoniła: _Julo chyba umarł, nie obudził się, a przecież ma spektakl...
- Wiedząc, że jest sama, pojechałam tam natychmiast. To już nie chodziło o zastępstwo - Julo chorując, miał dublera od dawna. A o to, by być z aktorem do końca.
WACŁAW KRUPIŃSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski