Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eksperymenty na drodze do potęgi

Artur Bogacki
Trener Krzysztof Niedźwiedzki od poprzedniego sezonu pracuje z żeńską reprezentacją Polski
Trener Krzysztof Niedźwiedzki od poprzedniego sezonu pracuje z żeńską reprezentacją Polski PAWEŁ RELIKOWSKI
Rozmowa. Trener Roku w plebiscycie "10 Asów Małopolski" Krzysztof Niedźwiedzki opowiada o kondycji polskiego łyżwiarstwa szybkiego.

Jak Pan odbiera to wyróżnienie w corocznym plebiscycie "Dziennika Polskiego"?

Dla mnie to ogromna radość, jestem tym trochę zaskoczony. Łyżwiarstwu poświęciłem wiele lat swojego życia, dobrze czuję się w pracy trenerskiej, cieszę się, została ona doceniona.

Prowadzona przez Pana drużyna kobiet zdobyła w Soczi srebrny medal olimpijski. To dla Pana największe osiągnięcie, czy może inne dały wcześniej więcej radości?

Jeśli spojrzeć na rangę, to tak, jest to moje największe osiągnięcie trenerskie. Ale trudno mi jednoznacznie ocenić, czy najważniejsze. Wcześniej moi podopieczni zdobywali medale na mistrzostwach świata i Europy. Myślę, że najważniejsze były te pierwsze duże sukcesy.

Pierwszy był 10 lat temu, gdy mój syn Konrad wywalczył srebro na mistrzostwach świata juniorów. Jak na tamte czasy to było spore osiągnięcie, nasze łyżwiarstwo nie stało na takim poziomie jak obecnie. Mnie cieszy każdy z tych medali. Sukcesy nakręcają mnie jeszcze bardziej do pracy. Treningi i przygotowania muszą być, ale najbardziej oczekiwane są same zawody. Na nich coś się dzieje, są emocje.

Nie ma chyba jednak wątpliwości, że 2014 rok był dla Pana najlepszy w trenerskiej karierze.

Zgadza się, nam, trenerom, zawodnikom i kibicom w Polsce dostarczył niezapomnianych wrażeń. Na początku w Soczi nasi podopieczni zdobyli trzy medale olimpijskie. Pod koniec roku, w Pucharach Świata, te sukcesy są kontynuowane.

Medale olimpijskie z sukcesami w Pucharze Świata można jakoś porównać?

To dwa różne sezony, ale są ze sobą połączone. Obecne wyniki pokazują, że te wcześniejsze medale, nie tylko na igrzyskach, ale także w 2013 roku na mistrzostwach świata (srebro drużyny kobiet i brąz męskiego zespołu, prowadzonego wówczas przez Niedźwiedzkiego - przyp.), nie były przypadkiem. Teraz mamy już nowe wyzwania. Ten sezon jest bardzo ciekawy, atrakcyjny dla kibiców. Bo kto by się spodziewał, że Jan Szymański dwukrotnie wygra w Pucharze Świata (na 1500 m - przyp.)? Owszem, można było powiedzieć, że teoretycznie to możliwe, ale mało kto w to wierzył.

Niespodzianek jest więcej. Mało kto się spodziewał się, że prowadzona przez Pana drużyna kobiet odnosić będzie sukcesy. Z powodu urazów nie ma w składzie Katarzyny Bachledy-Curuś i Natalii Czerwonki. Do zawodniczek, które zdobyły w Soczi srebro, czyli Luizy Złotkowskiej i Katarzyny Woźniak, trzeba było dołączyć nową panczenistkę. Okazało się, że z Aleksandrą Goss nasza ekipa nie jest słaba.

Gdyby ktoś mi powiedział, że zajmiemy 2. i 3. miejsce, to przyjąłbym to z dużą rezerwą. Doskonale wiem, ile trzeba pracy włożyć, żeby doprowadzić drużynę do takiego poziomu. Na szczęście poszło nadspodziewanie łatwo. Pozostałe dziewczyny, które jeżdżą z nami na Puchary Świata, też mają wysokie aspiracje.

Za rok może być problem, kogo wykluczyć z drużyny. Miejsca w niej są trzy, a chętnych może być przynajmniej pięć...

Na pewno nie będzie to problemem. Dłuższa ławka rezerwowych daje większy komfort pracy. W innych krajach jest na tyle mocnych, wyrównanych zawodniczek, że trenerzy mogą jakoś "podzielić" starty drużyny pomiędzy różne kadrowiczki. My jesteśmy jedyną reprezentacją ze ścisłej czołówki, która, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn, tego nie robi. Nasi zawodnicy nie mają kiedy odpocząć, cały czas musimy ostro jechać praktycznie jednym składem. To wyczerpujące, odbija się na wynikach w dalszej części sezonu. A pod koniec roku oprócz Pucharów Świata mieliśmy przecież akademickie mistrzostwa świata i mistrzostwa Polski.

W ostatnich kilku latach, zwłaszcza po minionym sezonie, zainteresowanie łyżwiarstwem szybkim wzrasta. Jak się w tej rosnącej popularności odnajdujecie?

Telewizja zaczęła pokazywać zawody, ludzie poznają dyscyplinę. Wcześniej wiele osób coś tam o łyżwiarstwie słyszało, ale nie wiedziało, jak to dokładnie wygląda. Teraz spotykam się z opiniami, że wygląda to super. Ludzie są zaskoczeni, jakie na torze są prędkości, jaka jest dynamika. Mam nadzieję, że ta dobra koniunktura zostanie wykorzystana do rozwoju łyżwiarstwa w naszym kraju.

Ma Pan na myśli budowę krytego toru, którego u nas ciągle nie ma...

Zgadza się. Już po igrzyskach w Vancouver się o tym mówiło. Po sukcesach w Soczi padło wiele obietnic, ale na razie niewiele z tego wynika, bo toru nadal nie ma. Ani ministerstwo, ani władze samorządowe nie spełniły swoich zapowiedzi. Chcę zaznaczyć, że nie chodzi tylko o obiekt dla tej głównej reprezentacji, bo my - tak jak dotychczas - jakoś sobie poradzimy na zagranicznych zgrupowaniach.

Taki tor potrzebny jest przede wszystkim dla zaplecza kadry, młodzieży, żeby mieli gdzie trenować w dobrych warunkach. Za moich czasów w Zakopanem można było jeździć na łyżwach już w listopadzie, bo zima wcześniej przyszła. Teraz, jeśli pogoda nie sprzyja, trzeba zabiegać - choć jest sztucznie mrożony tor - żeby było to możliwe w grudniu. Jeśli myśli się o wychowaniu następnych mistrzów, to trzeba mieć gdzie z nimi pracować. W skokach narciarskich powstały obiekty, młodzieży stworzono dobre warunki i teraz wielu zawodników odnosi sukcesy.

W łyżwiarstwie też jest ich coraz więcej. Jak ocenić pozycję Polski w świecie?
Potrafimy wygrywać z Holendrami, ale na pewno nie jesteśmy jeszcze taką potęgą jak oni. W tym kraju osób trenujących, z licencjami zawodniczymi, jest kilkanaście tysięcy, a u nas 300-350. Możemy się porównywać do Rosjan, chociaż pod względem organizacyjnym oni nam uciekają, budują obiekty. Albo do Niemców, którzy przechodzą spory kryzys. Tam kariery skończyły utytułowane zawodniczki, a nie ma następców. Oby u nas tak nie było.

Brakuje nam obiektów, a jednak mamy wyniki. Skąd się one więc biorą?

Trafiło się nam kilkoro fantastycznych zawodników.

O roli trenerów, przez skromność, Pan nie wspomniał.

(śmiech). Na pewno mamy dobrych specjalistów, którzy poradzili sobie w takich warunkach, jakie są. Jeśli jednak nie byłoby dobrego materiału do pracy, czyli utalentowanego i chcącego ciężko trenować zawodnika, to co by było tylko po dobrym trenerze...

Kadra przygotowuje się do drugiej części sezonu. Można liczyć na takie wyniki jak w pierwszej?

Zobaczymy, jak pójdzie. Chcemy zmienić dotychczasowy plan przygotowań i w styczniu wysłać zawodników na treningi rowerowe do ciepłych krajów. Wiele innych reprezentacji tak postępuje i dobrze na tym wychodzi. U nas wcześniej nie było to możliwe ze względu na brak środków. Skoro teraz jest szansa, to spróbujemy takiego szkoleniowego eksperymentu. Może forma będzie jeszcze lepsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski