Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emerytka z Sącza łowi, by przeżyć

Alicja Fałek
Krystyna Bodziony nie poddaje się przeciwnościom losu. Gdy jest głodna, wybiera się nad rzekę
Krystyna Bodziony nie poddaje się przeciwnościom losu. Gdy jest głodna, wybiera się nad rzekę Przemysław Malisz
Nowy Sącz. 71-letnia Krystyna Bodziony w latach 60. była wielokrotną mistrzynią Polski w kajakarstwie. Dziś jest sama i ma komornika na głowie. Z emerytury na jedzenie niewiele zostaje, ale głodna nie jest.

Jako dziewczyna w kajakarskim slalomie nie miała sobie równych. W latach 60. wielokrotnie zdobywała mistrzostwo kraju będąc zawodniczką sądeckiego Startu. Obiecującą karierę przerwała choroba. Wykryto u niej wadę serca. O sukcesach, dziś już 71-letniej, Krystyny Bodziony mało kto pamięta. Została sama z marną emeryturą. Ale życie nauczyło ją jak przetrwać najcięższe chwile. Nie chodzi po prośbie, bo jak mówi, w życiu trzeba mieć honor.

- Problemy zaczęły się, kiedy kilka lat temu złamałam nogę - wspomina. - Operacja, potem długa rehabilitacja, na leczenie potrzeba było górę pieniędzy - mówi. - Wzięłam kredyt, potem drugi i tak wpadłam w tarapaty. W końcu na moją skromną emeryturę siadł komornik - przyznaje kobieta.

Po spłacie rat, opłaceniu czynszu i wykupieniu leków zostaje jej 400 zł na miesiąc. Ale i to jej nie załamuje. W końcu już jako dziecko doświadczyła biedy. Czworo rodzeństwa i ona - w domu się nie przelewało.

- Pamiętam, że pomagaliśmy rodzicom. Chodziliśmy nad rzekę łowić ryby - mówi pani Krystyna. - Zamiast wędki był zwykły kij, a haczyki robiło się ze szpilek. Pstrągi to gołymi rękami z wody wyciągałam. Jak człowiek jest głodny, to i takimi metodami coś upoluje - uśmiecha się 71-latka.

Dziś też Dunajec jest dla niej niczym lodówka pełna jedzenia. Co wieczór wyposażona w dwie wędki wyrusza na łowy.

- Oj ty maleńka i po co się zahaczyłaś? Wracaj do wody - mówi pani Krystyna odczepiając haczyk z maleńkiej paszczki klenia.

- Raz udało mi się złowić szczupaka. Miał 70 centymetrów. Jak szarpnął wędką, to myślałam, że mnie wciągnie do wody. Zawzięłam się jednak i go wyciągnęłam na brzeg. To był prawdziwy okaz - chwali się emerytka.
Pani Krystyna nie ma męża, więc z wszystkimi problemami musi radzić sobie sama. Choć tak zupełnie samotna nie jest.

- W domu czeka na mnie moja kocica. Jak tylko wrócę, to będzie mnie męczyć, żebym jej rybkę podała - wyznaje 71-latka. - Dobrze, że ją mam, bo przynajmniej jest się do kogo odezwać - dodaje zamaszyście zarzucając wędkę.

Panią Krystynę z lat sportowej świetności doskonale pamięta Kazimierz Kuropeska, były trener kadry narodowej kajakarzy, a obecnie działacz klubu Start. - Szkoda, że wykryto u niej wadę serca, bo była jedną z naszych czołowych kajakarek - mówi Kazimierz Kuro-peska. - Cóż, życie pisze swój scenariusz.

- Nie jest mi najgorzej, póki sił starczy, to rzeka mnie wykarmi - mówi pani Krystyna. - Mam jeszcze tylko jedno marzenie: znów wsiąść do kajaka i jak za młodych lat popłynąć przed siebie - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski