Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emocje Artura Kłysa wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem

Rozmawiał Artur Gac
Katarzyna Kłys w przeszłości reprezentowała Wisłę Kraków
Katarzyna Kłys w przeszłości reprezentowała Wisłę Kraków fot. anna kaczmarz
Rozmowa. Ze SŁAWOMIREM KOWNACKIM, prezesem Polskiego Związku Judo, o niepowodzeniu mieszkanki Krakowa Katarzyny Kłys (70 kg, Polonia Rybnik) na igrzyskach w Rio de Janeiro.

- Odpadnięcie liderki żeńskiej reprezentacji Katarzyny Kłys w 1/8 finału olimpijskiego turnieju odczytuje Pan w kategoriach bardzo dużego niepowodzenia?

- To na pewno rozczarowanie. Widziałem przygotowania Kasi, obserwowałem ją przed startem i uważam, że jeżeli chodzi o stronę motoryczną, była przygotowana wyśmienicie. Nie przypominam sobie, żebym oglądał ją w tak dobrej dyspozycji przed jakimikolwiek zawodami. Boję się, że wywołana przez czynniki zewnętrzne presja i oczekiwanie wyniku medalowego w jakiś sposób mogły spowodować, że Kasia nie uniosła tego obciążenia. Na pewno nie bez znaczenia jest fakt, że Artur Kłys nie do końca wytrzymał emocjonalnie pierwszą walkę.

- No właśnie, trener a zarazem mąż zawodniczki został wyproszony przez sędziów z krzesełka trenerskiego.

- A to w efekcie spowodowało, że w drugiej walce, kiedy Kasia biła się o przejście do strefy medalowej, Artura nie było przy macie. A przypomnę, że cała wojna wokół zawodniczki toczyła się o to, że Artur jest niezbędny do tego, żeby Kasia miała wsparcie, czuła jego bliskość i mogła uzyskiwać cenne uwagi. Natomiast w decydującym momencie Artura zabrakło przy tatami, co na pewno nie pomogło jej w rozwiązaniu walki. Było widać, że wyszła do pojedynku z Marią Bernabeu trochę spięta i przez dwie minuty biła się bardzo asekuracyjnie, a potem - gdy walka się otworzyła - chyba jednak nie miała pomysłu, jak ją rozwiązać.

- Istotnie, trener Kłys nie mógł zrobić niż gorszego, jak w nieodpowiedzialny sposób wykluczyć się z sekundowania swojej żonie.

- Emocje nieraz biorą górę nad zdrowym rozsądkiem, choć sport powinien uczyć panowania nad nastrojem. W tym przypadku tej kontroli zabrakło.

- Co było dokładną wykładnią kary dla Artura Kłysa?

- Zgodnie z obowiązującym przepisem trenerzy mogą podpowiadać zawodnikom tylko w przerwach w trakcie walki, do komendy „hajime”. W momencie, gdy toczy się pojedynek, a trener udziela wskazówek i gestykuluje, wówczas otrzymuje ostrzeżenie, a jeśli nadal nie zastosuje się do reprymendy, przy drugim napomnieniu zostaje poproszony o opuszczenie sali. Ta zasada obowiązuje mniej więcej od dwóch lat, więc nie jest to nowość, która mogła zaskoczyć Artura.

- Czy już odbył Pan z małżeństwem Kłysów „męską” rozmowę?

- Jeszcze nie… W Rio widziałem, że Artur i Kasia są bardzo przygnębieni, oboje bardzo wierzyli w ten sukces i ostatnie półtora roku swojego życia podporządkowali startowi na igrzyskach olimpijskich. Ponieważ byli bardzo zdruzgotani tym, co się wydarzyło, nawet nie szukałem okazji do interakcji na miejscu, a po powrocie do kraju nie miałem okazji odbyć rozmowy. Myślę, że spotkanie odbędzie się na początku września, bo muszą zapaść dalsze decyzje dotyczące funkcjonowania „teamu Kłys”. Mieliśmy niepisaną umowę, która obowiązuje nas do końca sierpnia.

- Dokładnie które z ustaleń ma Pan na myśli?

- Fakt pozostawienia Kasi w ścieżce indywidualnej, mimo że nie spełniała ona żadnych wymogów ministerialnych, które by warunkowały utrzymanie takiego toku przygotowań. Natomiast umówiliśmy się, że Kasia będzie przygotowywała się do Rio razem z Arturem, a związek zabezpieczył im środki finansowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski