Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Epidemiolog zdradza prawdziwą liczbę zakażeń. Szokuje!

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Lukasz Kaczanowski/Polska Press
Nie 500 czy 600 - jak wynika z oficjalnych danych - a nawet 5 tysięcy zakażonych koronawirusem przybywa każdego dnia w Polsce. Takie liczby podaje prof. Egbert Piasecki z wrocławskiego Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk. Czy w związku z tym w Polsce należy powrócić do części restrykcji związanych z epidemią? - Trzeba zacząć od egzekwowania tych, które już są – odpowiada Piasecki.

Oficjalna dzienna liczba ujawnionych przypadków koronawirusa od ponad tygodnia przekracza 500, a nawet 600. To rekordowe wyniki, jakie nie były notowane w marcu czy kwietniu, kiedy obowiązywały najsurowsze sanitarne zakazy.

– Eksperci uważają, że liczba naprawdę zakażonych jest 5 albo 10 razy większa od tej z oficjalnych statystyk – mówi prof. Egbert Piasecki.

– Na Dolnym Śląsku nie ma tak dużych wzrostów zakażeń jak na Śląsku. Ale u nas nie ma ognisk w zakładach pracy czy na weselach, gdzie wirus masowo się rozprzestrzeniał. Nie wiem na przykład czy były badania wszystkich pracowników w KGHM, podobne do tych, prowadzonych w kopalniach na Górnym Śląsku. Bo gdyby je przeprowadzono, to mogłoby się okazać, że i u nas jest epicentrum koronawirusa.

Czy ostatnie liczby nowych chorych wskazują na konieczność powrotu do obostrzeń? - Zacząłbym od przestrzegania tego co obowiązuje. Na przykład noszenia maseczek w sklepach czy komunikacji. Sam byłem świadkiem, jak sprzedawczyni w sklepie zwróciła mężczyźnie uwagę, że ten nie ma maseczki. Odpowiedział, że jemu nie wolno jej nosić. Ale każdy tak może powiedzieć, to jest trudne do zweryfikowania - mówi Piasecki.

Należałoby też zmniejszyć liczbę osób, które mogą uczestniczyć w takich zgromadzeniach jak wesela – dodaje profesor. - Jeśli dziś to jest 150 osób, to powinno być 50. Bezsensowna, absurdalna wręcz jest decyzja rządu o zmniejszeniu dystansu, jaki powinniśmy utrzymywać z 2 do 1,5 metra. Dla rozprzestrzeniania się wirusa te 50 centymetrów nie ma większego znaczenia. Ale po tym poluzowaniu ludzie w ogóle przestali przestrzegać jakichkolwiek dystansów. Na przykład w sklepach - zauważa.

Dodaje, że zakazów powinno być mniej, ale powinny być rygorystycznie przestrzegane. - Bo inaczej ludzie się gubią i nie wiedzą co obowiązuje, a co nie – dodaje profesor Piasecki.

Co ze szkołami? Czy we wrześniu będą mogli do nich wrócić uczniowie? - Wyniki badań wskazują, że dzieci do 10. roku życia nie tylko niemal nie chorują, ale też nie transmitują wirusa, nie zakażają. Więc żłobki, przedszkola i młodsze klasy szkoły podstawowej mogłyby funkcjonować normalnie. Gorzej ze starszymi klasami, szkołami średnimi, a już najgorzej ze studentami. Bo ich ciężko opanować – mówi profesor.

Jednak – zdaniem Egberta Piaseckiego – szkoły powinny być też otwarte dla dzieci i młodzieży ze starszych klas. Choć należy zachować większą ostrożność.

Zobacz także

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Epidemiolog zdradza prawdziwą liczbę zakażeń. Szokuje! - Gazeta Wrocławska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski