Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (27)
A ponieważ był już wtedy mocno uzależniony od narkotyków, zajął się łączeniem rhythm'n'bluesa z... (jak łatwo zgadnąć) muzyką psychodeliczną i przeniósł się do Stanów, gdzie szybko stał się niekwestionowaną supergwiazdą. Gdy po nagraniu 4 albumów i rozwiązaniu w grudniu 68 r. swojej grupy zamierzał wrócić na Wyspy, jego producent i przyjaciel Jerry Goldstein namówił go, aby poszedł posłuchać murzyńskiej formacji The Nightshift. Pod koniec jej występu Burdon przyłączył się do artystów na estradzie i zaczął z nimi improwizować. Efekty: decyzja o podjęciu stałej współpracy, przechrzczenie The Nightshift na War i dwa świetne albumy: "Eric Burdon Declares »War«" oraz "The Black-Man's Burdon". Oba wydano w 70 r.
Pora, aby Eric Burdon wypowiedział wojnę. Wojnę, która, w myśl motta na okładce longplaya, będzie się toczyć o prawo ludzi do wzajemnej miłości. Na pierwszy ogień idzie pełne rytmu i motoryki "The Vision Of Rassan". Przez blisko 8 min Burdon śpiewa z siłą wyrazu największych czarnych mistrzów rhythm'n'bluesa, natomiast War gra ciepło, precyzyjnie i z feelingiem. Po rozkołysanym wstępie ruszamy "Tytoniową Drogą". Ten wspaniały, pełny dynamiki utwór, hipnotyzuje wokalną ekspresją godną Jamesa Browna, rewelacyjną pracą instrumentów perkusyjnych (Dee Allen) i pięknymi uzupełnieniami na harmonijce ustnej Duńczyka, który równocześnie z Burdonem przyłączył się do War - Lee Oscara. 15-min pyszność! Wraz z końcem "Tabacco Road" - oczywiście jeśli słuchamy krążka analogowego - musimy go przewrócić na stronę drugą. Tą zaczyna pierwszy przebój, jaki wylansowano z tej płyty (później stała się nim też skrócona wersja "Tabacco Road") - bardzo słoneczne i pogodne "Spill The Wine". Eric tu bardziej melorecytuje niż śpiewa, a cudnie, tym razem na flecie, podgrywa saksofonista - Charles Miller. Następny utwór, zgodnie ze swoim tytułem ("Blues For Memphis Slim"), jest gorącym i pięknie bujającym (bas - Bee Bee Dickerson) bluesem. Trzynaście minut rozkoszy wzbudzanej drapieżnie brzmiącym głosem, rewelacyjnymi partiami organów (Lonnie Jordan), saksofonu, harmonijki i gitary (Howard Scott). No, a na samym końcu albumu mamy jeszcze niespełna dwuminutowe "You're No Stranger". Słoneczna koda słonecznego dzieła.
Jerzy Skarżyński, Radio Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?