Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Erotyka coraz śmielej wychodzi na ulice miasta

MACIEJ MAKOWSKI
Może wejdziecie? - zachęcają dziewczyny przechodniów FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Może wejdziecie? - zachęcają dziewczyny przechodniów FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Właściciele klubów go-go, by przyciągnąć klientów, uciekają się do metod wzbudzających coraz większe emocje.

Może wejdziecie? - zachęcają dziewczyny przechodniów FOT. ANDRZEJ BANAŚ

OBYCZAJE. Władze Krakowa nie dostrzegają problemu nachalnej reklamy klubów ze striptizem

Czwartkowy wieczór. Na Rynku w Krakowie przechadzają się dziewczyny z różowymi parasolkami. Mają zachęcić do odwiedzenia klubu go-go. Polują na panów. Stan cywilny nie gra roli, ważne, żeby zdobycz miała gruby portfel, bo impreza w takim klubie do tanich nie należy.

Atrakcyjne panie pracujące w ten sposób opanowały nie tylko Rynek, ale i przylegające do niego ulice. Na samej Floriańskiej są dwa kluby go-go. Kolejne znajdują się na Szewskiej, Jagiellońskiej czy Mikołajskiej.

- Trudno spokojnie przejść przez Floriańską. Nieraz byłem zaczepiany przez skąpo ubrane panie - opowiada Aleksander Miszalski, radny dzielnicy I Stare Miasto i członek Krakowskiej Izby Turystyki. - To wątpliwa wizytówka Krakowa - dodaje.

Z problemem zmaga się nie tylko Kraków, ale także Poznań i Wrocław. "Klozet Poznania" takim stwierdzeniem Adam Ziajski, szef teatru Strefa Ciszy określił Stary Rynek w Poznaniu. Tam krzykliwe reklamy klubów ze striptizem witają turystów. We Wrocławiu zaczęło się od klubu ze striptizem, który został otwarty na Rynku tuż przed Euro 2012. Dziś tego typu miejsc w obrębie wrocławskiego Rynku jest już kilka, a nagabywanie mieszkańców oraz turystów jest na porządku dziennym. Jeden z klubów go-go pokazuje nawet swoje tancerki na... wystawie.

- Miała być Florencja, jest Amsterdam - komentuje dr Kacper Pobłocki, antropolog miasta z Uniwersytetu Adama Mickiewicza. - Dziś wśród wielu zagranicznych turystów panuje przekonanie, ze polskie miasta to ładne dziewczyny i tanie piwo. I niestety jest w tym jakaś prawda - dodaje.

Według dr. Pobłockiego pojawienie się klubów erotycznych w centrach miast to pokłosie prymitywnego myślenia władz, że przyjadą turyści, a wraz z nimi duże pieniądze. - Nie mamy pomysłu, jak reprezentacyjne centra mają wyglądać - twierdzi.

Kontrowersje budzi sposób funkcjonowania niektórych klubów. - Atrakcyjnie wyglądające dziewczyny pytają obcokrajowców o drogę do klubu, który tak naprawdę jest ich miejscem pracy, później "dają się zaprosić" na drinka. Na miejscu ceny są spore, np. w menu jest napisane: drink - 40, ale bez podania waluty - wyjaśnia jeden z promotorów pracujących na krakowskim Rynku.

Magda była tancerką w jednym z krakowskich night klubów. Twierdzi, że zasada braku kontaktu z klientem, o której zapewniają właściciele lokali, to często mity. - Właściciele to dopuszczają, o ile na to godzi się dziewczyna - mówi.

Na otwarcie klubu go-go nie potrzeba żadnego zezwolenia. Działalność rejestruje się tak jak inne kluby nocne - jako zwykłą gastronomię.

Krakowski klub Cocomo należy do agencji reklamowo-marketingowej Event. Jest ona właścicielem kilkunastu podobnych miejsc na terenie całej Polski. Większość powstała tuż przed Euro 2012. W raporcie KRS firmy w rubryce "Branża" widnieje opis: "sklep spożywczy, przedsiębiorstwo handlowe".

Choć klubów erotycznych w centrum Krakowa przybywa, a mieszkańcy są coraz bardziej zniesmaczeni nachalną formą ich reklamy, władze miasta nie dostrzegają problemu. - Jeżeli przedsiębiorca spełnia wszystkie wymogi prawne do prowadzenia działalności, to nie możemy jej zakazać - mówi Filip Szatanik, wicedyrektor Wydziału Informacji, Turystyki i Promocji Miasta Urzędu Miasta Krakowa.
- Obszar wokół Rynku Głównego jest chroniony wprawdzie zapisami uchwały o parku kulturowym, ale daje ona możliwość ingerowania głównie w wygląd szyldów. Udało nam się doprowadzić do tego, że zniknęła większość krzykliwych neonów i kluby postanowiły reklamować się w innej formie - dodaje.

Agnieszka Karbowska ze Stowarzyszenia Kraków Prawo Bezpieczeństwo twierdzi, że jeśli istnienie tych klubów nie przeszkadza okolicznym mieszkańcom, to nie ma żadnych podstaw do zamykania takich lokali. - Natomiast jeżeli ma miejsce nachalne nagabywanie klientów to zmienia postać rzeczy - twierdzi. Jej zdaniem zapisy ustawy o wolności działalności gospodarczej mówią o tym, że jeżeli jakaś działalność jest uciążliwa dla danej społeczności, to nie może być prowadzona. - Jednak w Polsce z tych zapisów bardzo rzadko się korzysta - dodaje.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski