Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euforia po zwycięstwie. Ale gdyby nie sędzia... [ZDJĘCIA]

Przemysław Franczak
Dobrej gry nie było wczoraj przy ul. Kałuży wiele. Dla Cracovii liczyło się jednak pierwsze zwycięstwo
Dobrej gry nie było wczoraj przy ul. Kałuży wiele. Dla Cracovii liczyło się jednak pierwsze zwycięstwo Andrzej Banaś
Piłkarska ekstraklasa. Cracovia może wziąć głęboki oddech. Przerwała serię porażek i zdobyła pierwsze punkty w sezonie. W meczu z Koroną nie zabrakło jednak kontrowersji.

Cracovia - Korona Kielce 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Dialiba 38, 1:1 Trytko 79 karny, 2:1 Budziński 90+4.
Sędziowali: Paweł Gil (Lublin) oraz Piotr Sadczuk (obaj Lublin) i Krzysztof Myrmus (Skoczów). Żółte kartki: Sobolewski, Golański, Petrov, Kiełb. Widzów: 7056.
Cracovia: Pilarz - Rymaniak, Żytko, Jaroszyński (58 Steblecki) - Deleu, Dąbrowski, Budziński, Marciniak, Zejdler - Zjawiński (88 Kita), Dialiba (79 Rakels).
Korona: Cerniauskas - Golański, Malarczyk, Ouattara, Leandro - Sobolewski (42 Aankour), Petrov (87 Kwiecień), Janota (60 Chiżniczenko), Marković, Kiełb - Trytko.

Najpierw były cuda natury - tuż przed meczem na boisko spadła ściana deszczu, choć przez cały czas świeciło słońce - a potem cud na boisku. Cracovia zdobyła zwycięską bramkę w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, a sędzia Paweł Gil ją uznał, choć pięciu zawodników "Pasów", w tym strzelec gola Marcin Budziński, było na spalonym.

- Nie będę maskował radości. Jestem niesamowicie szczęśliwy - przyznał trener krakowian Robert Podoliński. Do kontrowersyjnej sytuacji nie wracał. - Remis byłby dla nas krzywdzący, zostawiliśmy dzisiaj mnóstwo serca i zdrowia na boisku. Mieliśmy na Koronę pomysł i kontrolowaliśmy przebieg spotkania - oceniał.

Oba zespoły rozpoczęły mecz z zakodowaną identyczną dewizą: po pierwsze - nie stracić bramki. Żadna z drużyn nie paliła się do podejmowania ryzyka, atakowano trzema, góra czterema zawodnikami, reszta cierpliwie czekała, gotowa rozbijać ewentualne kontrataki rywala. Trenerzy powkręcali do taktyki tak dużo bezpieczników, że początkowo były duże problemy z napięciem.

Do prądu próbował podłączyć mecz w 5 minucie Jacek Kiełb, który wykorzystał gapiostwo debiutującego Deleu i podanie z gatunku "na aferę" Pawła Sobolewskiego, ale jego strzał z woleja minął nie tylko zaskoczonego Krzysztofa Pilarza, ale też słupek. Raz gorąco zrobiło się też pod bramką Korony, ale wyłącznie dlatego, że obrońcy gości na mokrej nawierzchni ślizgali się chwilami jak adepci łyżwiarskiej szkółki dla początkujących. Poza tym nie działo się nic, co mogłoby wywołać złudzenie, że nie jest to spotkanie z metką "made in Poland".

Klincz trwał do 38 minuty, wtedy wyrwała się z niego Cracovia. Trochę przez przypadek. Marcin Budziński próbował z daleka strzelać na bramkę kielczan, a wyszło z tego świetne podanie do Boubacara Dialiby. Senagalczyk pokazał, że przez parę lat grał w lepszej od polskiej lidze belgijskiej. Zastawił się w polu karnym, przyjął piłkę i sprytnie kopnął ją obok Vytaustasa Cerniauskasa - 1:0. Po pierwszej połowie piłkarze "Pasów" do szatni mogli schodzić z myślą, że zrobili mały krok do pierwszego zwycięstwa w tym sezonie.

Scenariusz przed drugą częścią był łatwy do przewidzenia. Korona musiała zaatakować, a Cracovia miała dusić te próby już w zarodku i próbować wyprowadzić przynajmniej jeszcze jeden cios. Tak też było, z jedną różnicą: ofensywne starania gości były zupełnie pozbawione pomysłu i ikry, podobnie zresztą jak kontrataki gospodarzy. Per saldo wydawało się więc, że krakowianom uda się dowieźć wygraną do końca, z jednym zastrzeżeniem: jeśli tylko nie zaliczą jakiejś głupiej wpadki.

Akurat wczoraj błędów w obronie popełniali relatywnie mało, pilnowali się, asekurowali nawzajem, ale... No właśnie, "ale" pojawiło się w 77 minucie. Sebastian Steblecki zagrał w polu karnym ręką i sędzia podyktował rzut karny. Do ustawionej na 11. metrze piłki podszedł Przemysław Trytko i nie pomylił się.

Po chwili konsternacji Cracovia zerwała się do walki. Najlepszą okazję zmarnował Dariusz Zjawiński i gdy wszystko wskazywało na to, że gospodarze będą musieli pogodzić się z remisem, do akcji weszli Budziński, Łukasz Zejdler (dorzucał piłkę z rzutu wolnego) i sędzia Gil. Gol może nieprawidłowy, ale uznany, więc eksplozja radości krakowian była jak najbardziej zrozumiała.

Teraz może będzie im już lżej. W następnej kolejce - w niedzielę - Cracovia zagra we Wrocławiu ze Śląskiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski