Europa boi się nie tylko Rosji

Czy jednak nasze położenie geograficzne nie przesłania nam bardziej skomplikowanej prawdy? Otóż dla mieszkańców południa Europy bardziej realnym zagrożeniem od rosyjskich czołgów w Rzymie są tłumy zdesperowanych uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu szturmujących kontynent. Nie powinniśmy odwracać od tej kwestii głowy. Ona i tak Polskę w końcu dopadnie, choćby z racji przynależności do tej samej wspólnoty gospodarczej, niemal pozbawionej wewnętrznych granic.

Morze Śródziemne pochłonęło w tym roku już 3 tys. zdesperowanych uchodźców z ogarniętych wojnami terenów, czyli tyle samo, ile cały konflikt na Ukrainie. Tylko 12 września utonęło ponad 300 Palestyńczyków, zatopionych przez egipskich szmuglerów, którzy najpierw wzięli od każdej z ofiar po 4 tys. dolarów, po czym posłali je na dno, nie dowożąc do wybrzeży Malty.

Inny przykład. Tylko w ostatni weekend do Turcji przedarło się 130 tys. uciekinierów z syryjskiego Kurdystanu. Część z nich na pewno spróbuje dostać się na Zachód. Wyobraźmy sobie Polskę, która nagle stanęłaby przed podobną wyzwaniem co Turcja...

Europa nie może przyjąć wszystkich uchodźców, nie może też – jako kontynent wolności – otoczyć się murem i drutami pod napięciem. To wyzwanie jest jak węzeł gordyjski, równie trudne do rozwiązania jak kwestia agresywnej Rosji. Dlatego zanim po raz kolejny zaczniemy zarzucać komuś tchórzostwo i krótkowzroczność, pomyślmy, czego boją się dziś Włosi czy też Grecy.