Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europa wkracza do Niecieczy

Ryszard Niemiec
Rodzi się operetkowa teoria, w imię której Legia przegrywa mecze z Niecieczą, ponieważ nie daje rady twórczo odnaleźć się na peryferyjnych obiektach futbolowych w rozmaitych handrach unyjskich.

Drużyna prowadzona przez trenera z największego zadupia europejskiego (Albanii) szykuje się do występów na pucharowych salonach, czuje się wielce nieswojo, gdy przychodzi jej wystąpić na Kukurydza-Arenie. Kłopot w tym, że w tych dniach nastąpiło radykalne odwrócenie ról w zakresie potencjału infrastrukturalnego. W Niecieczy oddano do użytku nowoczesny kompleks trzech boisk treningowych, oświetlonych, ze sztuczną nawierzchnią, które czynią Bruk-Bet Termalikę posiadaczem warsztatu szkoleniowego, o którym warszawski klub może jedynie pomarzyć.

Już wprawdzie Mariusz Walter, przejmując stery w Legii, objawiał zamiar zbudowania zaplecza szkolno-treningowego na miarę aspiracji stołecznych działaczy i kibiców, aliści legioniści nadal trenują na ciasnym obiekcie przy Łazienkowskiej, deportując swe zespoły młodzieżowe do rozmaitych, peryferyjnych placów Warszawy. Mógłby na ten temat słówko rzucić zaszczycający obecnością otwarcie obiektu wicepremier Jarosław Gowin, którego wnuk zasilił szeregi Legii, otwierając przed nim szanse na zwycięstwa nad Bruk-Betem w nieco dalszej perspektywie.

Tymczasem w Niecieczy, bez rozgłosu i szumnych zapowiedzi, zaraz po awansie do ekstraklasy chwycono za łopaty i zbudowano kompleks, którego nie powstydziłby się nawet węgierski premier. Porównanie jest na miejscu, gdyż znany hungarysta, b. prezes PZPN Michał Listkiewicz, obecny na otwarciu, zna z autopsji obiekt z rodzinnej wsi Orbana pod Szekesfehervar i analogię zauważył. Różnica polega jedynie na tym, że węgierscy „wieśniacy” w swej ekstraklasie grają ogony, a klub Witkowskich miesza w naszej czołówce. Jeszcze bardziej istotna różnica polega na środkach wydanych na inwestycję.

Tam kasę wyłożyły firmy państwowe, w Niecieczy w ruchu są pieniądze z kieszeni Witkowskich! A wracając do kolejnej porażki Legii na wygonie... Nie była ona tym razem tak dotkliwa jak przed rokiem, aliści w miarę rozwoju wydarzeń okazało się, że o żadnym rezerwowym składzie warszawiaków nie ma mowy.

Do walki rzucono wszystkich zdrowych graczy, z wyjątkiem Pazdana (uraz). Gospodarze pokładali w nim spore nadzieje, bo w trakcie zeszłorocznej potyczki w Niecieczy skutecznie kopał się po czole, przyczyniając się do straty 3 goli. Sobotni triumf ekipy Michniewicza został oparty na rozumnej strategii obronnej, zakładającej wyrównanie szans przy ewidentnej wyższości technicznej Legii.

Źle to wróży naszym aspiracjom związanym z grą mistrza Polski z Borussią Dortmund i Realem, ale z tym problemem niech się zmagają właściciele klubu. Klasę Niecieczy uznali wreszcie kibice warszawscy, tym razem wykluczając ze swego repertuaru przyśpiewki „jesteśmy ch… wie gdzie, gdzie nasza Legia gra”, co odbieram jako przejaw szacunku dla gospodarzy i ostateczny kres syndromu kukurydzianego, którym epatowano publikę w kraju. Szacun!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski