Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europę czeka dziś sądny dzień, bunty i rozruchy

Redakcja
W Grecji głowę podnoszą neonaziści, zaś we Francji skrajna prawica Marine Le Pen stała się trzecią siłą polityczną. Na ulice hiszpańskich miast wychodzą setki tysięcy niezadowolonych, podobnie na ulicach Aten. Kryzys wciąż trwa. SAM FLEMING

Niezadowolenie z powodu sytuacji gospodarczej wyraża coraz więcej Francuzów FOT.AP PHOTO/BOB EDME

Wiodące kraje dały się złapać w pułapkę oszczędności, która powoduje niszczenie rynków pracy i zmusza coraz większą liczbę pracowników do prac tymczasowych - ostrzega agencja ONZ.

Międzynarodowa Organizacja Pracy ogłosiła, że działania zmierzające do redukcji długów w Europie i innych krajach rozwiniętych okazały się nieskuteczne. Dług publiczny i tak wzrośnie, niezależnie od cięć.

- Perspektywa koncentrowania się wielu państw strefy euro i innych rozwiniętych gospodarek na oszczędnościach budżetowych pogłębia kryzys na rynku pracy i może prowadzić do kolejnej recesji w Europie - mówi Raymond Torres, jeden z dyrektorów Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP). Organizacja posiadająca siedzibę w Genewie, stwierdziła w swoim raporcie, że w ponad 90 proc. krajów, które zastosowały recepty oszczędnościowe, stopy bezrobocia utrzymują się na poziomach wyższych niż w 2007 r., czyli na rok przed kryzysem bankowym.

Agencja kwestionuje twierdzenia, jakoby działania prowadzące do redukcji deficytów budżetowych miały stwarzać korzystne warunki dla wzrostu zatrudnienia w sektorze prywatnym, utrzymując, że wiele krajów po prostu ogranicza działalność gospodarczą i wycofuje się z inwestycji produkcyjnych w sektorze publicznym.

Analiza ta pojawia się w momencie politycznej batalii w Europie ze stanowiskiem Niemiec, naciskających na rządy krajów strefy euro, aby jak najszybciej ograniczyły pożyczki. Francuski kandydat na prezydenta z ramienia socjalistów François Hollande wezwał do renegocjacji porozumienia fiskalnego, tak, by można było więcej pompować w gospodarki poszczególnych krajów.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała niedawno, że Europejski Bank Inwestycyjny powinien uzyskać wsparcie, aby mógł finansować więcej nowych projektów, a fundusze strukturalne Unii Europejskiej powinny być wykorzystywane bardziej elastycznie dla wspierania drobnego biznesu.

Mimo zapowiedzi Hollande'a, Merkel oświadczyła, że renegocjacja porozumienia fiskalnego uzgodnionego pod koniec ubiegłego roku nie wchodzi w grę.

Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego, powiedział , że region ten potrzebuje porozumienia wzrostowego, co spotkało się z aprobatą kilku stolic UE. Jednak nie ma jasności co do tego, jakie skutki pociągnęłaby za sobą ta inicjatywa. - Gdy przychodzi do szczegółów, okazuje się, że każdy ma swoją interpretację tego, czym to porozumienie wzrostowe miałoby być - mówi Erik Nielsen, główny światowy ekonomista UniCredit.

Według raportu Międzynarodowej Organizacji Pracy oszczędności spowodują krótkoterminową redukcję długu narodowego, lecz zadłużenie zacznie znów rosnąć w roku 2014 w wyniku ubocznych szkód gospodarczych spowodowanych cięciami. Od 2007 r. zatrudnienie wzrosło tylko w sześciu spośród 36 gospodarek krajów rozwiniętych, w tym w Niemczech, Izraelu, Luksemburgu i na Malcie - podaje raport MOP.

Bezrobocie wśród ludzi młodych wzrosło w ok. 80 proc. krajów wysoko rozwiniętych. Tam, gdzie młodym udaje się uzyskać pracę, jest to często zajęcie niepewne, zdaniem agencji ONZ, która dodaje, że deregulacje na rynkach pracy nie spowodują w krótkim okresie stworzenia nowych miejsc pracy.
Na świecie jest dziś 50 mln stanowisk pracy mniej w porównaniu do okresu sprzed kryzysu, podaje raport, co prowadzi do rosnącego zagrożenia przemocą na ulicach. Indeks Społecznego Niepokoju MOP wzrósł w 57 ze 106 krajów.

Inne międzynarodowe organizacje też ostrzegają, że wiodące kraje nie potrafią właściwie określić proporcji między wzrostem i cięciami w wydatkach publicznych. Przedstawiciele Międzynarodowego Funduszu Walutowego oświadczyli, że same oszczędności nie spowodują wyleczenia ze słabości, która trapi przodujące kraje.

Przykładem jest upadająca gospodarka Hiszpanii i rosnące niezadowolenie ludności tego kraju. Spodziewany jest tam tydzień protestów z udziałem setek tysięcy ludzi na ulicach. Preludium tego, co czeka ten kraj, już było, kiedy dziesiątki tysięcy ludzi demonstrowały w całej Hiszpanii przeciwko cięciom budżetowym i reformom centroprawicowego rządu.

Dwa największe związki zawodowe Hiszpanii zorganizowały demonstracje w 55 miastach przeciwko wartym 10 mld euro cięciom w służbie zdrowia i szkolnictwie zapowiedzianym przez premiera Mariana Rajoya. Związki zawodowe planują dalsze demonstracje przeciwko niedawnym reformom, które spowodowały, że zatrudnianie i zwalnianie pracowników stało się tańsze i łatwiejsze.

Punktem zapalnym protestów może być najbliższa sesja Europejskiego Banku Centralnego w Barcelonie, gdyż opozycja oskarża ten bank oraz Angelę Merkel o nawrót recesji w Hiszpanii. W ubiegłym miesiącu miały miejsce w mieście burzliwe starcia protestujących z oddziałami policji w związku z jednodniowym strajkiem generalnym.

Związki zawodowe twierdzą, że cięcia budżetowe zagrażają przyszłości finansowanej przez państwo służby zdrowia i systemowi edukacji.

- Stoimy w obliczu sytuacji, której skutki są poważniejsze niż ostre cięcia - powiedział Cándido Méndez, sekretarz generalny Ogólnego Związku Pracowników (UGT). - Jesteśmy przekonani, że opinia publiczna odczuwa, że robimy krok do tyłu.

Oscar Perpinán, nauczyciel, i jego żona Maria Terol, lekarka, wzięli mimo ulewy udział w madryckim proteście. - Jesteśmy tutaj, gdyż chcemy przyszłości dla naszych dzieci - powiedziała pani Terol.

Niepokoje w Hiszpanii nasilają się, gdyż bezrobocie wzrosło do 24,4 proc., osiągając najwyższy wskaźnik w strefie euro. Na wczorajszym zjeździe partii Mariano Rajoy powiedział, że nie miał wyboru. - Hiszpania potrzebuje głębokich przemian strukturalnych, a nie makijażu - dodał.

Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji do głosu dochodzą partie skrajne, populistyczne. We Francji gwiazdą pierwszej tury wyborów była szefowa skrajnej prawicy Marine Le Pen. To o jej głosy walczyli zażarcie kandydaci do fotela prezydenckiego Hollande i Sarkozy. Sam Sarkozy, jak zauważają obserwatorzy, używał w końcówce swojej kampanii wyborczej haseł niemal identycznych jak Marine Le Pen. Postulował więc ograniczenie liczby imigrantów, bo to oni mają być winni obecnym problemom Francuzów.
Jeszcze groźniej wygląda sytuacja w Grecji, gdzie partie głównego nurtu dołują, rośnie zaś poparcie ugrupowań populistycznych i - co szczególnie niepokoi - nawet nazistowskich. W Niemczech z kolei rośnie poparcie dla Partii Piratów, uważanej jeszcze nie tak dawno za politycznego dziwoląga, a dziś traktowanej jako ugrupowanie z przyszłością.

Nie dziwi więc, że młodzieżowa, będąca w opozycji do establishmentu, Partia Piratów wywołuje niezadowolenie w głównym nurcie politycznym w Niemczech, bowiem zbliża się do 10 proc. poparcia w rozbiegówce przed wyborami.

Prowadzeni przez 28-letniego programistę komputerowego "piraci" mają mało politycznych pomysłów i żadnych dobrze znanych osobowości. Jednak ich wezwania do większej przejrzystości i wolności korzystania z internetu uderzyły w czułą strunę i wydaje się pewne, że zapewnią im miejsca w parlamencie w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.

W zeszłym miesiącu zdobyli 7,4 proc. głosów w wyborach w Saarland, a w Berlinie zgarnęli 8,9 proc., zapewniając sobie miejsca w obydwu zgromadzeniach. Sondaż dla "Sterna" daje im 12 proc., podczas gdy sondaż przeprowadzony w ubiegłym miesiącu dla telewizji ARD dał "piratom" 10 proc. w skali kraju i prognozuje sukces w największym niemieckim landzie Nadrenii Północnej-Westfalii.

Lider Partii Piratów Sebastian Nerz radośnie przyznaje, że nie mają pojęcia, co zrobić z kryzysem w Grecji i całej strefie euro. - Nikt nie ma odpowiedzi na grecki kryzys - mówi. - Żadna z partii w Bundestagu nie wie, jak to powinno zostać rozwiązane. Nie wie tego także Partia Piratów. Różnica polega na tym, że my to przyznajemy. Nerz, podobnie jak każdy w partii, jest nieopłacanym wolontariuszem.

Partia Piratów została założona w 2006 r., wyłaniając się z międzynarodowego ruchu walczącego o wolność korzystania z internetu. Chodziło o prawo do ściągania plików, a ten ruch narodził się w Szwecji.

Jednak kiedy ruch walczył o przyczółki na świecie, Niemcy były już gotowe na świeże spojrzenie na politykę. Spadało poparcie dla Wolnych Demokratów (FDP), mniejszego partnera w koalicji, co pozostawiło niszę dla partii liberalnej. Sondaże pokazują, że w innym wypadku większość tych, którzy popierają "piratów", w ogóle by nie głosowała.

Ze żmudnego, ale demokratycznego procesu konsultacji w partii - gdzie każdy może przedstawiać pomysły - powoli wyłaniają się konkretne propozycje.

Jedna z nich to bezpłatna komunikacja miejska, która ma być utrzymywana z podatków. - Dobrym miejscem do sprawdzenia takiego systemu byłby Berlin, bo ma rozbudowaną sieć komunikacyjną - mówi Nerz. - Wówczas budowanie dróg nie byłoby takie ważne.

Największe niemieckie partie musiały zauważyć, że "piraci" zdobywają i utrzymują poparcie. - Piraci są partią bez programu - mówią o zasadach, nie o konkretach - mówi Peter Altmaier, jeden z polityków CDU. - Są przeciwwagą dla partii o ugruntowanej pozycji. Ale konkrety są w fazie początkowej. Może przyczyna ich sukcesu tkwi w tym, że wstrzymują się z odpowiedzią na wiele pytań - dodaje.
"Piratów wyróżnia nastawienie do życia" - pisze gazeta "FT Deutschland". "Ich zwolennicy tęsknią za czymś nowym, za czymś, co niesie obietnicę optymizmu, jasności, prostoty i łatwości obsługi. Piraci są tym, jak pokolenie Apple'a wyobraża sobie partię polityczną".

Gazeta ostrzega, że nastawienie może nie wystarczyć, by scementować poparcie, jeśli nie pójdą za nim wymierne rezultaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski