Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA
Dokładnie tyle, ile było niezbędne dla podpisania Paktu Fiskalnego, wprowadzenia drastycznych cięć finansowych i rozpędzenia pierwszej wielkiej fali antyeuropejskich, a zwłaszcza antyniemieckich, demonstracji. Papademos doszedł do władzy w listopadzie w niezwykłych okolicznościach. Jego poprzednik – socjalista Papandreu – zawarł wprawdzie układ z Unią Europejską, ale po powrocie do Aten chciał ogłosić narodowe referendum nad jego akceptacją. Nicolas Sarkozy zasłynął wtedy krótką oceną osoby greckiego premiera: „wariat”. Pod pręgierzem Francji, Niemiec i Brukseli Grecja pękła i niemal z dnia na dzień dokonała zmiany rządu. W tym samym czasie podobne zdarzenia miały miejsce we Włoszech. Tyle tylko, że w Italii odrzucenie przez unijne mocarstwa niewystarczającego pakietu cięć Berlusconiego zbiegło się z utratą przezeń większości parlamentarnej, na skutek – podobnych do Polski – międzypartyjnych wędrówek posłów. Gabinet Montiego powstał zatem nie tylko w rezultacie zewnętrznej presji.
W żadnym państwie unijnym nie zmieniano do tej pory władzy na tak jawne i niemaskowane żadną poprawnością zewnętrzne żądanie. Owszem, w 2000 roku 14 państw członkowskich próbowało dokonać dyplomatycznej izolacji Austrii, z powodu zbudowanej tam nazbyt prawicowej koalicji. Wiedeń wniósł jednak skargę o pogwałcenie prawa wspólnotowego, a krótko-trwała izolacja nie przyniosła efektów. Unia używała finansowego i politycznego szantażu, wymuszającego zmianę władzy, tylko poza swoimi granicami, np. wobec Serbii. Również nigdy dotąd żaden z krajów Unii pod zewnętrzną presją nie odsuwał w czasie wyborów powszechnych. Konserwatywna grecka opozycja żądała długo i konsekwentnie dymisji Papandreu i ogłoszenia nowych wyborów, po czym… w tej ostatniej kwestii nagle zmieniła zdanie pod wpływem europejskiego nacisku. Owszem, rządy pozaparlamentarne, tworzone na krótki czas do wyborów, są częścią europejskiej tradycji politycznej. Ale przed Papademosem i Montim w żadnym unijnym kraju nie powołano dotąd takiego rządu z misją podjęcia najważniejszych decyzji dotyczących polityki, gospodarki, finansów i międzynarodowej pozycji państwa. Sześć miesięcy w Atenach i dużo dłuższy okres do wyborów we Włoszech były Europie potrzebne dla uchronienia tych krajów przed skutkami rozstrzygnięć, jakich mogliby dokonać ich obywatele. Sprawy bowiem są zbyt poważne, aby kwestię przyszłości Grecji oddawać w ręce Greków, albo samym Włochom zostawić problem przyszłości Włoch.
Do tego trzeba jeszcze dodać całkiem nowy typ premiera. Tak Papademos, jak Monti – byli funkcjonariuszami instytucji ponadnarodowych. I znów nie ma w tym nic dziwnego, że kariery w polityce krajowej robią ludzie znani ze światowej areny. Tak już bywało, choćby w przypadku Niemiec (prezydent Koehler) czy Włoch (premier Prodi). Zawsze jednak dochodzili oni do władzy w wyniku pozycji politycznej we własnych krajach, nie zaś z uwagi na zaufanie obcych rządów i międzynarodowych instytucji. Przypadek Papademosa i Montiego jest i pod tym względem precedensowy. Jako wiceszef banku centralnego we Frankfurcie i członek Komisji Europejskiej w Brukseli posiadali oni międzynarodowe zaufanie, które utraciły właśnie Grecja i Włochy. Votum zaufania z Berlina, Paryża i Brukseli stało się więc zasadniczym źródłem legitymizacji władzy w Rzymie i Atenach.
To wszystko są nowości w ustroju państw współczesnej Europy. Nowości tak dużej miary, że warto postawić pytanie, czy nie kształtuje się jakaś nowa forma ustrojowa, którą okresowo będą przybierać peryferyjne kraje Unii, w chwilach zasadniczych rozstrzygnięć o ich przyszłości. W historycznej analogii można by ją nazwać rodzącą się formą europejskiego państwa mandatowego. Idea międzynarodowego mandatu dla zreformowania i unowocześnienia różnych krajów zrodziła się po I wojnie światowej i zafunkcjonowała w traktacie wersalskim. Jej twórca – brytyjski minister Balfour – definiował ją angielskim słowem „supervision”. Łączy ono w sobie ideę nadzoru, wsparcia i kierownictwa. Mandat nie ma w sobie nic z idei kolonialnej, nie chodzi tu bowiem o wykorzystanie, ale okazanie pomocy temu, kto – zdaniem świata zewnętrznego – nie jest zdolny poradzić sobie sam. W państwie mandatowym demokratyczne dogmaty na jakiś czas zostają po prostu zawieszone. Wbrew temu, co się powszechnie uważa, dzisiejsza Europa nie żywi już wcale dla nich niegdysiejszej, niemal religijnej czci. Czy na pewno ma to tylko same złe strony?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?