Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewakuacja jak wolnoamerykanka

Katarzyna Krasoń
Pożar wybuchł w jednym z pokoi na drugim piętrze akademika
Pożar wybuchł w jednym z pokoi na drugim piętrze akademika Andrzej Banaś
Kontrowersje. O pożarze w akademiku nie alarmowały czujniki. Studenci sami ostrzegali siebie nawzajem, bo nikt nie kierował ewakuacją

W akademiku UJ przy ul. Bydgoskiej 19B, w jednym z pokoi na drugim piętrze wybuchł pożar. Było to wczesnym rankiem w niedzielę. Nikomu nic się nie stało, jednak - według mieszkańców budynku - sam przebieg akcji ewakuacyjnej pozostawia wiele do życzenia.

- W czasie pożaru panował jeden wielki chaos. Wiele osób nie miało pojęcia, co się dzieje, nie dzwonił żaden alarm. To studenci pukali do kolejnych pokoi i wołali, że w budynku wybuchł pożar i trzeba uciekać - relacjonuje Paulina, mieszkanka akademika.

Dodaje, że portierka akademika uruchomiła syrenę ręczną dopiero wtedy, gdy większość studentów była już poza budynkiem.

Kolejna mieszkanka akademika - Agnieszka - wspomina, że wielu studentów nie wiedziało nawet, gdzie wybuchł pożar i jaki jest jego zasięg. Niektórzy przygotowywali się na najgorsze i starali się zabrać ze sobą jak najwięcej rzeczy. - Gdy usłyszałam krzyki, że w akademiku coś się pali, złapałam tylko kurtkę, telefon, portfel i zaczęłam uciekać, ale na korytarzach były już tłumy studentów, którzy zabierali z pokoi wszystko, co mogli - opowiada Agnieszka.

Zupełnie inaczej przebieg ewakuacji przedstawia Adrian Ochalik, rzecznik Uniwersytetu Jagiellońskiego.

- Akcja przebiegła bardzo sprawnie. Strażacy zostali natychmiast poinformowani o pożarze i na miejscu pojawili się już po kilku minutach. Wtedy przejęli akcję i bezpiecznie ewakuowali wszystkich mieszkańców budynku. Pożar ugaszono w piętnaście minut - twierdzi Adrian Ochalik.

Zapytany o opublikowane w internecie filmiki, pokazujące studentów uciekających z akademika przez okna, rzecznik UJ odpowiada, że pożar nie był duży, więc nikt nie musiał ewakuować się przez okna, a o bezpieczeństwo mieszkańców zadbała straż. Studenci narzekają jednak, że system nie zadziałał jeszcze przed przyjazdem strażaków, ponieważ nikt z pracowników budynku nie wziął na siebie odpowiedzialności za ewakuację.

Jak tłumaczy Sebastian Woźniak z małopolskiej straży pożarnej, wszystkie procedury ewakuacji powinny znajdować się w instrukcjach przeciwpożarowych budynku. - Instrukcje powinny również wskazywać osoby odpowiedzialne za proces ewakuacji - podkreśla strażak.

Studenci skarżą się jednak nie tylko na brak kontroli podczas ewakuacji. Wytykają też, że w akademiku nie ma czujników przeciwpożarowych. Rzecznik UJ na ten zarzut odpowiada, że czujniki w budynku nie były obowiązkowe. - Hydranty, gaśnice i reszta wyposażenia przeciwpożarowego działają bez zarzutu - mówi Ochalik. Zapowiada jednocześnie, że podczas najbliższego remontu czujniki zostaną zainstalowane.

Przyczyny pożaru nie są jeszcze znane. Według policji najbardziej prawdopodobne wydaje się przypadkowe zaprószenie ognia lub zwarcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski