MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fabryka lalek

Redakcja
Zaczyna się sezon prezentowy. Prezenty zaś, jak wiemy, dzielą się dwojako - na trafione i inne. Te pierwsze są w zgodzie z gustem obdarowywanego, te inne zdradzają upodobania darczyńcy. Tak czy owak - często konflikt interesów. Najlepiej więc sprawiać prezenty neutralne. Dla głowy domu krawat, dla pani perfumy, chłopcu pistolet, a dziewczynce - lalkę.

Kraków Jana Rogóża

Lalka to prezent uniwersalny, praktyczny. Do pewnego wieku służy panience ku rozrywce, przy okazji wprawiając do przyszłej roli matki i gospochy, a w wieku - powiedzmy - dojrzałym przydaje się z kompletem igieł do zabiegów magicznych.

Lalki towarzyszą ludzkości już od najdawniejszych czasów z najbardziej dostępnych materiałów, z gliny, drewna, szmat, czasami kości czy wosku. Te z epok najdawniejszych ręce i nogi miały nieruchome. Później nauczono się robić lalki, które miały ruchome kończyny oraz ubranka, które można było zdejmować. W wieku XIX zaczęto produkcję lalek nie tylko z drewna, materiałów czy wosku, ale także z mas plastycznych, których składnikami był papier (lalki "papier mache") lub przemielone drewno. Z początku 20. stulecia modne stały się lalki z blaszanymi i porcelanowymi główkami.

Zawsze starano się je maksymalnie upodobnić do ludzi. Są więc i wśród lalek rozmaite warstwy i stany społeczne; ubożuchne plebejskie szmaciane pacynki i wypindrzone ufryzowane damulki strojne jak na bal. Tyle że ludzie biorą się dzięki boskiej woli sami z siebie, lalkę trzeba wyprodukować.

W Krakowie, na Podgórzu przy ulicy Bonarka działa od ponad 60 lat - pono jedyna w Polsce - fabryka lalek "Karwal". Przez lata powstało tu wiele modeli lalek projektowanych przez uznanych plastyków i rzeźbiarzy, m.in. Bronisława Chromego. A przed stu laty sławna była pod Wawelem - i nie tylko - fabryka lalek przy ulicy Wolskiej 1. Projektantem i wykonawcą lalczanych "podzespołów" - jeśli można się tak w języku technokratów wyrazić - był krakowski artysta rzeźbiarz i muzyk Ludomil Andrusikiewicz (1879-1938), wnuk Jana Kantego Andrusikiewicza, nauczyciela i organisty z Chochołowa, wsławionego zorganizowaniem w roku 1846, razem z tamtejszym wikarym, księdzem Leopoldem Kmietowiczem, chłopskiego powstanie przeciwko zaborcy, tzw. chochołowskiego poruseństwa.

Ludomil Andrusikiewicz mieszkał na Dębnikach. Zajrzyjmy do jego pracowni: "Tam wprawna ręka wyrzyna według wzorów składowe części lalek, a więc korpusy, ręce i nogi, które po dokładnym odrobieniu są odsyłane do fabryki na Wolską. Lalka jest bezsprzecznie najważniejszą zabawką dla dziewczynki. O ile inna zabawka przeciętnie tylko chwilę dziecko bawi, o tyle jest lalka u dziewczynki zabawką do lat szkolnych, a nawet dłużej. Mamusie najlepiej wiedzą co nieraz lalka znieść musi. Jeśli nie jest dość silnie zbudowana, o dobrze ruchomych członkach, to zaraz w pierwszych chwilach uciechy w kawałki się rozpada. Co stąd za rozpacz!". Tych braków nie miały lalki z krakowskiej fabryki, były bardzo praktyczne, trwałe i przy tym stosunkowo niedrogie. Tak przynajmniej wynika z prasowych recenzji z gwiazdkowej wystawy urządzonej staraniem krakowskiej Ligi Pomocy Przemysłowej promującej rodzimy przemysł. A w inseratach fabryki czytamy: "Polecamy Szanownej Publiczności nasze artystycznie ubrane lalki w ludowych strojach i prosimy o nabywanie tychże, przez co wyrób swojski się rozpowszechni".

Na Wolskiej "robotnice części lalek lakierują, układają podług wielkości i łączą ze sobą. Po doczepieniu głowy przechodzi lalka w inne ręce, które dorabiają peruki. Zależnie od charakteru lalki dostają - jedne peruki wełniane ułożone w loki, inne z prawdziwych włosów i fryzury warkoczowe czesane. Następnie lalka przechodzi do kostyumeryi, gdzie zręczne krawczynie szyją rozmaite ubrania..."

I tak oto na św. Mikołaja i gwiazdkę szykuje się oferta lalek: "skórzanych z blaszaną głową, z włosami prawdziwymi, drewnianych ręcznej roboty, w krakowskich strojach, mówiących mama, z figurą do nauki kroju i szycia, lalki do pokoików dziecinnych" w wielkim wyborze rozmiarów od 24 cm wysokości za 1 koronę 70 halerzy do 71 cm za koron 20.

W ubogim w przemysł Krakowie nawet ta małą fabryczka zapewniała zatrudnienie kilkudziesięciu pracownikom, zwłaszcza kobietom, dla których oferta pracy była nad wyraz mizerna. Stąd zainteresowanie Ligi Przemysłowej nawet tak niezbyt poważną branżą jak zabawki. I stąd apel do PT Publiczności, która "im usilniej będzie popierać wyroby krajowe tym więcej robotników znajdzie korzystne zatrudnienie w kraju - a to więcej znaczy niż filantropijne datki..." Uwaga wciąż aktualna zważywszy na zalew importowanej, szczególnie z Chin, zabawkowej tandety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski