Fałszywa bomba w bloku

Jak już wczoraj informowaliśmy na stronach depeszowych, w środę przed godz. 19 oficer dyżurny gorlickiej policji odebrał telefon z informacją o podłożeniu ładunku wybuchowego, który miał być zdetonowany w ciągu godziny w jednym z bloków mieszkalnych na osiedlu Górnym. Na miejsce natychmiast skierowano policję i służby ratunkowe, w tym pogotowie energetyczne i gazowe. Miały odciąć dostęp mediów do budynku, by zminimalizować skutki ewentualnej eksplozji. Ewakuowano mieszkańców, wśród nich osoby obłożnie chore, które przewieziono do szpitala. Potem wprowadzono do obiektu specjalistyczną grupę rozpoznania minersko-pirotechnicznego, która rozpoczęła poszukiwanie bomby. Po niespełna dwóch godzinach lokatorzy mogli wrócić do swoich mieszkań, bo ładunku wybuchowego nie znaleziono. Bardzo szybko, bo po niespełna 20 minutach od odebrania zgłoszenia, zatrzymano 31-letniego mężczyznę podejrzanego o sprowokowanie całego zamieszania. Miał ponad 1,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

- Sprawa została zakwalifikowana jako groźba karalna, za co grozi do dwóch lat pozbawienia wolności - mówi młodszy aspirant Grzegorz Szczepanek, rzecznik prasowy gorlickiej policji. - Oprócz odpowiedzialności karnej za ten czyn wdrożona została procedura mająca na celu zwrot kosztów akcji ratunkowej.

Dodajmy, że nie jest to pierwszy przypadek fałszywego bombowego alarmu w Gorlicach. Przed kilkoma laty klient jednego z barów po wysłuchaniu w telewizji doniesień o zamachu bombowym w Madrycie wyszedł do najbliższej budki telefonicznej i zawiadomił policję o podłożeniu ładunku wybuchowego w jednym z obiektów użyteczności publicznej w mieście. Ujęto go kilka minut później. Siedział w tym samym barze nad kolejnym kuflem piwa... (SZEL)