Tylko od początku roku do końca maja policja stwierdziła ponad 2,5 tys. przypadków podrabiania i przerabiania pieniędzy oraz wprowadzania ich do obiegu. To oznacza, że każdego dnia w Polsce ujawnia się kilkanaście takich przypadków.
Dane Komendy Głównej Policji pokazują również, że od czterech lat sukcesywnie - o kilka procent rocznie - wzrasta liczba przestępstw związanych z fałszowaniem pieniędzy. Przykładowo - w 2013 r. w Polsce stwierdzono ich ok. 5,7 tys. Jeśli obecna tendencja się utrzyma, w 2015 r. będzie to grubo ponad 6 tys.
Co ciekawe, w Małopolsce skala tego zjawiska zmniejsza się. Jak powiedziała nam Elżbieta Znachowska z małopolskiej policji, od początku roku funkcjonariusze przechwycili ok. 600 fałszywych banknotów, w analogicznym okresie roku zeszłego - było ich ok. 1000.
Jednak także w Małopolsce - podobnie jak w całym kraju - zmienia się specyfika tych przestępstw. - Fałszowanie pieniędzy odbywa się u nas na dwóch poziomach. Na wysokim, gdzie robią to na masową skalę drukarze. W grę wchodzą duże kwoty, a ludzi tych trudno złapać.
Ale z drugiej strony coraz częściej mamy do czynienia z amatorami, nawet dziećmi, uczniami gimnazjów, którzy robią to w domu, bo brakuje im 20 czy 100 złotych na wakacje - opowiada były policjant z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, który zna szczegóły śledztw w takich sprawach.
Dra Pawła Moczydłowskiego, socjologa i kryminologa, zaangażowanie amatorów w fałszerstwa nie dziwi. - Zawsze problemem była bariera techniczna, a teraz technologia się tak dalece rozwinęła, że doskonałej jakości drukarkę może mieć w domu każdy.
Młodzież ma coraz więcej wolnego czasu, więc z chęcią angażuje się w takie sprawy. A do tego już nie trzeba walić z pięści na ulicy, żeby wymusić od kogoś 10 zł. Teraz wystarczy je sobie wydrukować - zauważa dr Paweł Moczydłowski.
Przykładów nie trzeba szukać daleko. Na amatorskim sprzęcie - laptop i zwykła drukarka - powstawały banknoty 50-złotowe, które policjanci przechwytywali od jesieni 2014 r. do wiosny 2015 r. w okolicach Miechowa.
Nowością jest też to, że do wprowadzenia pieniędzy do obiegu wykorzystywani są starsi ludzie (często dziadkowie fałszerzy) lub… pijaczkowie. I częściej dzieje się to w sklepikach na wsi niż w hipermarketach. - Nikomu nic nie ujmując, pani sklepowa na wsi nie jest tak dobrze przygotowana do wykrycia fałszerstwa jak pracownicy wielkich sklepów sieciowych - tłumaczy były policjant z Krakowa.
Domorośli fałszerze pieniędzy atakują
Tak było w przypadku fałszerzy, których policjanci zatrzymali pod koniec marca i w kwietniu w Miechowie. W połowie listopada 2014 r. na terenie powiatu miechowskiego zaczęły się pojawiać fałszywe banknoty z wizerunkiem króla Kazimierza Wielkiego. Takimi fałszywkami zapłacono za zakupy w kilku sklepach.
Praca operacyjna policjantów trwała pięć miesięcy. Okazało się, że za wprowadzaniem podróbek do obiegu stały dwie niezależne od siebie grupy.
Pierwszą z nich tworzyli mieszkańcy okolic Jędrzejowa: mężczyźni w wieku 47 i 54 lata oraz 51-letnia kobieta. Skanowaniem banknotów i ich drukowaniem zajmował się w swoim domu 47-latek. Potem wszyscy robili za nie zakupy w małych wiejskich sklepach. Tak mogli wprowadzić do obiegu nawet 350 banknotów (łączna wartość "lewych" pieniędzy wyniosła więc 17,5 tysiąca zł).
Z mniejszym rozmachem działali członkowie drugiej grupy, trzech mężczyzn w wieku od 19 do 33 lat. Amatorski sprzęt do drukowania banknotów zabezpieczono u najmłodszego z nich.
Dzięki rozwojowi technologii na drogę przestępstwa wkraczają nawet nastolatkowie. Na przykład w Szczebrzeszynie (Lubelskie) wpadł 16-latek, który podrobionymi 20-złotówkami chciał zapłacić za doładowanie telefonu komórkowego. Uwagę ekspedientki zwróciło to, że banknoty były... sklejone z dwóch kartek papieru. Kiedy się im przyjrzała, wyszło też na jaw, że mają identyczne numery.
Także 16 lat miał chłopak z Łomży (Podlasie), który fałszywe pieniądze wykorzystywał do… gry w karty. "Lewe" banknoty policjanci zauważyli pod siedzeniem jego samochodu podczas rutynowej kontroli drogowej. Łącznie były warte 1,5 tys. złotych.
- Na naszym terenie pojawiły się przypadki wysyłania z takimi pieniędzmi do sklepu Bogu ducha winnych starszych ludzi, ale też na przykład pijaczków. Dostawał taki stówę, szedł sobie kupić flaszkę, a resztę wydaną z falsyfikatu, już w prawdziwych pieniądzach, oddawał mocodawcom. A ci robili objazdy po kilku sąsiednich wsiach, nawet w centralnej Polsce, i tak wprowadzali do obiegu podróbki - opowiada były policjant z KWP w Krakowie.
Już kilka lat lat temu MSW przestrzegało, że w przyszłości należy spodziewać się zwiększenia liczby ujawnianych tzw. domowych ośrodków fałszerstwa, z powodu łatwiejszego dostępu do dobrych drukarek. Najczęściej fałszuje się tak złotówki, euro, dolary i funty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?