Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywy professore

Redakcja
Fot. Ingimage
Fot. Ingimage
Chcieli mieć niezniszczalne zęby na całe życie. Zapożyczali się i płacili majątek za protezy, które po kilku miesiącach się rozsypywały. Stracili nie tylko pieniądze, ale także zdrowie. I choć niedawno sąd skazał oszustów, oni wciąż czekają na sprawiedliwość.

Fot. Ingimage

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

20-letniemu Marcinowi wizyta u dentysty przerwała dobrze zapowiadającą się karierę piłkarską. Trafił do krakowskiego gabinetu Italian Dent po tym, jak podczas meczu stracił ząb. Przyjął go włoski lekarz. Zaproponował, że zrobi mu nakładkę na wszystkie górne zęby, żeby je chronić na przyszłość przed podobnymi wypadkami. Zapewnił, że ta usługa ma dożywotnią gwarancję. Ustalił cenę - 7 tys. zł.

- Dla mnie to była horrendalna kwota, ale pomyślałam, że się zapożyczę, bo to dobra inwestycja w syna - wspomina mama Marcina. Salvatore Z. rozwiercił mu wszystkie zęby w górnej szczęce, wypełnił je jakąś substancją, a potem opiłował. Na czas oczekiwania na porcelanową nakładkę nałożył prowizoryczną, plastykową. Kiedy po dwóch miesiącach nakładka się rozsypała, Marcin natychmiast pojechał do gabinetu. Ale okazało się, że już go nie ma.

Nie było go już stać na kolejny wydatek u kolejnego dentysty. Czekał, że w końcu ktoś z Italian Dent się odezwie. Tymczasem wszystkie zęby młodego piłkarza się wykruszyły...

Podobną traumę przeżyła pani Maria, nauczycielka, która w Italian Dent zostawiła aż 38 tys. zł. Trafiła tam, gdy z powodu parodontozy wypadły jej dwa zęby. Wiedziała, że musi zainwestować w leczenie, bo z wypadającymi zębami nie wyobrażała sobie pracy w szkole. Włoski dentysta obiecał sprawić, że już do końca życia nie będzie miała problemów z zębami. Ucieszyła się, ale radość nie trwała długo. W jej szczęce zaczęła gromadzić się ropa, a porcelanowe zęby popękały. Kilka razy odwiedzała gabinet z reklamacjami. Zwodzono ją. - Wmawiali mi, że wszystko jest w porządku, że porcelana odpada, bo kiedy śpię, to zgrzytam zębami. A potem po prostu zwinęli interes i zniknęli bez śladu - zeznawała później na policji.

45-letni Zbigniew oprócz zdrowia i pieniędzy, stracił jeszcze działkę pod Limanową. Jemu też w Italian Dent obiecywano całkowite wyleczenie parodontozy z... dożywotnią gwarancją. W trakcie półrocznej terapii usunięto mu cztery zęby, w ich miejsce wstawiono mosty. Kosztowało go to ponad 37,5 tys. zł (w tym samochód matiz daewoo, który w rozliczeniu przekazał Ewie P., właścicielce gabinetu). To jednak nie wystarczyło.

Ponieważ w pewnym momencie zaczęło mu brakować pieniędzy na opłacenie dalszych wizyt, uzgodnił z właścicielką, że za możliwość przesunięcia kolejnych opłat zastawi 30-arową działkę. Spisali w kancelarii notarialnej przedwstępną umowę jej sprzedaży za 10 tys. zł. Z dokumentu wynikało, że przysługuje mu prawo do jednostronnego odstąpienia od sprzedaży, jeśli zwróci pani P. te pieniądze w ciągu niespełna trzech miesięcy. Wpłacił je w wyznaczonym terminie, dostał nawet na to pokwitowanie. Tyle że wcześniej Ewa P. zdążyła sprzedać działkę... sama sobie. Dysponowała bowiem pełnomocnictwem Zbigniewa.

Pierwsi pacjenci NZOZ Italian Dent zaczęli się zgłaszać do Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie już w połowie 2005 r. Z bolącymi, zaplombowanymi zębami i z niby porcelanowymi koronami, które okazywały się fałszywe. Po sprawdzeniu okazało się, że włoski dentysta, Salwatore Z., a zarazem konkubent właścicielki przychodni, nie ma prawa do wykonywania zawodu w Polsce. Izba Lekarska zawiadomiła prokuraturę. Pierwszy akt oskarżenia sporządzono pod koniec lipca 2006 r. Ewa P. została oskarżona o zatrudnienie cudzoziemców bez zezwolenia. Włoski "dentysta" - o świadczenie usług medycznych bez uzyskania wpisu na listę Izby Lekarskiej. Obydwoje dobrowolnie poddali się karze. Sąd warunkowo umorzył przeciwko nim postępowanie, orzekając jedynie grzywny - 3 i 4 tys. zł.
Śledztwo w sprawie oszustw prokuratura wszczęła dopiero kilka lat później, gdy zaczęli się do niej zgłaszać kolejni pacjenci włoskiego "professore". Akt oskarżenia mówił o co najmniej 15 pokrzywdzonych. Zarzuty obejmowały lata 2004-2006. Dotyczyły wprowadzania w błąd pacjentów co do kwalifikacji włoskiego "dentysty", jakości użytych materiałów oraz zamiaru wywiązania się z udzielonych gwarancji. Biegli, powołani przez prokuraturę, zbadali rzekomo cudowne specyfiki używane w Italian Dencie i okazało się, że to najtańsze dostępne na rynku specyfiki.

Przed kilkoma dniami, po prawie 1,5-rocznym procesie, sąd skazał Salvatore Z. i Ewę P. za oszustwo. Wymierzył im kary: dwa lata wiezienia w zawieszeniu na pięć lat. Dodatkowo nakazał im zwrot pokrzywdzonym kosztów "leczenia". Chodzi w sumie o ponad 260 tys. zł.

Mogą być jednak problemy z ich egzekucją. Prokuraturze udało się bowiem zabezpieczyć jedynie ok. 17 tys. zł (na koncie Salwatore Z.) oraz 3 samochody Ewy P., warte w sumie ok. 30 tys. zł. Na początku śledztwa pani P. nie kryła, że jest współwłaścicielką kamienicy w centrum Krakowa oraz że należy do niej nowo wybudowany hotel w Łagiewnikach. 2 lata później nie miała już ani nieruchomości, ani żadnych dochodów i zapewniała, że jest na utrzymaniu rodziców. Salwatore Z. przyznaje się tylko do posiadania 11-letniego mercedesa we Włoszech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski