Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fantazja ponosi, a z górami nie ma żartów

Redakcja
Gdy tłok - w kasku bezpieczniej Fot. Anna Szopińska
Gdy tłok - w kasku bezpieczniej Fot. Anna Szopińska
Apogeum feryjnego "najazdu" turystów na Podhale daje o sobie znać tłokiem na stokach, nie do końca przemyślanymi wypadami w góry i... kolejkami w izbach przyjęć w szpitalach. Ratownicy ostrzegają amatorów białego szaleństwa i innych szaleństw przed skutkami kontaktu z bardzo twardym podłożem.

Gdy tłok - w kasku bezpieczniej Fot. Anna Szopińska

PODHALE I TATRY. Przy ładnej pogodzie zdarza się, że na wyprawy wychodzą osoby nie mające zielonego pojęcia, że nawet w niższych partiach łatwo o wypadek lub kontuzję.

- Sporo pracy mieli ratownicy pełniący dyżury w stacjach narciarskich. Od początku zimy z tras zwieziono 1142 kontuzjowanych narciarzy. Te liczby porażają - informuje Adam Marasek, ratownik TOPR, w cotygodniowym sprawozdaniu z działalności ratowniczej na oficjalnej stronie internetowej TOPR.

Do wypadków na stokach dochodzą interwencje w Tatrach. Niestety w czasie ferii zdarza się, że w Tatry wychodzą zupełnie nieprzygotowani turyści. Jedynie niesprzyjająca pogoda - wiatr, opady deszczu lub śniegu odstraszały od wyjścia na szlak. Gdy w górach panuje ładna pogoda, niestety zdarza się, że wychodzą w nie osoby nie mające zielonego pojęcia, iż nawet niższych partiach gór łatwo o wpadek lub kontuzję. Kilka dni temu w Wąwozie Kraków grupka młodych ludzi palących papierosy i prawdopodobnie pozostających pod wpływem alkoholu, chciała wyjść po klamrach i łańcuchach do Smoczej Jamy. Nie wiedzieli, gdzie i dokąd prowadzi szlak, ani jakie trudności ich czekają. Łatwa latem drabinka oraz odcinek ubezpieczony łańcuchami, zimą - przy oblodzeniu i zaśnieżeniu - może stanowić dla takich osób pułapkę.

W ubiegłym tygodniu, kiedy jeszcze nie zaczęły się "ferie warszawskie", Grupa Podhalańska GOPR interweniowała w 45 narciarskich zdarzeniach. I tak jest mniej niż przed dwoma tygodniami, kiedy w obszarze działania Grupy "stokowych" zdarzeń było 70. Ale to bynajmniej nie koniec zimowego wypoczynku.

- Ta zima jest dziwna, a zmrożony śnieg - twardy jak beton - mówi naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR, Mariusz Zaród. - W takich warunkach każdy upadek bywa nie tylko bolesny, ale i groźny. Można sobie zrobić dużą krzywdę. Jeden z naszych ratowników powiada obrazowo: "aż mnie boli, jak ktoś upadnie"... Sporo jest urazów rąk. Trzeba mieć naprawdę ostre narty i duże umiejętności; pamiętać, że droga hamowania jest wydłużona.

Podejmowane przez ratownicze służby akcje edukacyjne i profilaktyczne sprawiają, że gros młodych narciarzy i snowboardzistów jeździ w kaskach. Długotrwały brak opadów - prócz twardości podłoża - powoduje też jednak, że nie ma w górach problemów z nieprzetartymi szlakami. Kto ruszy na szlak odpowiednio wcześnie i ciepło ubrany - nie ma trudności z dotarciem do celu i z powrotem. Ale musi zważać, jak gwałtownie spada temperatura po zachodzie słońca.

ANNA SZOPIŃSKA

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski