Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felek rządzi w leśniczówce

Paweł Szeliga
Bocianem troskliwie zajmuje się córka leśniczego Gabrysia
Bocianem troskliwie zajmuje się córka leśniczego Gabrysia FOT. ANDRZEJ WASYL
Łomnica-Zdrój. Leśniczy ratuje bociana, który zawisł dziobem w dół w gęstych zaroślach, uciekając przed drapieżnikiem. Ptak był poważnie wyziębiony i odwodniony. Jeść i pić zaczął dopiero dwa dni po przewiezieniu do leśniczówki. Najbardziej polubił płotki z hipermarketu.

Spacerowicze w lesie w Łom­nicy-Zdroju znaleźli skrajnie wyczerpanego bociana białego. Wisiał dziobem w dół w gęstych zaroślach. Zaplątał się w nie uciekając przed ptasim drapieżnikiem, prawdopodobnie orłem.

Wycieńczony i zestresowany bocian trafił do leśniczówki Andrzeja Wasyla w Łomnicy. – Był za słaby, żeby chodzić i jeść – opowiada leśniczy. – Bałem się, że nie przeżyje nocy.

Andrzej Wasyl napalił w piecu w pomieszczeniu socjalnym i w takich cieplarnianych warunkach umieścił bociana. Ptak był wyziębiony, ponieważ wisząc w zaroślach, nie mógł okryć boków ciała skrzydłami. A akurat ta część ptaka jest najbardziej narażona na przemarznięcia, a pogoda była zmienna – na chwilę wróciła nawet zima.

Mus ze strzykawki

Ponieważ ptak nie mógł samodzielnie jeść, leśniczy podawał mu strzykawką wodę i zmiksowane mięso ryb wprost do dzioba. Rolę karmicielki szybko przejęła 10-letnia córka leśniczego – Gabrysia, która uwielbia zwierzęta.

– Gdy w piątek poczuł się lepiej, podaliśmy mu mięso drobiowe pocięte w paski. Przypominało dżdżownice, którymi na wolności bocian chętnie się odżywia – zdradza Andrzej Wasyl.

Nadleśnictwo Piwniczna podjęło starania o przekazanie bociana do Pogotowia Leśnego w Mikołowie na Śląsku. Kierujący nim Jacek Wąsiński już zadeklarował, że przyjmie boćka, gdy będzie na tyle silny, by znieść podróż.

– W tej chwili mamy w pogotowiu 380 zwierzaków, w tym 50 bocianów – mówi Wąsiński. – Jest wiosna, więc spodziewamy się, że zwierząt będzie szybko przybywać. Ludzie zaczynają nam już bowiem znosić małe zajączki, kuny czy wiewiórki – dodaje.

W Mikołowie bocian zostanie tak długo, jak trzeba, by wrócił do pełnej sprawności. Potem po prostu odleci. Tak jak setki innych zwierzaków, które wracają do natury. Rocznie jest ich aż 1500.

To nie pierwszy taki ptak

Andrzej Wasyl wierzy, że bocian szybko wzniesie się pod niebo. Tak jak ten, który trafił do jego leśniczówki przed dwoma laty. Ptak zaczepił skrzydłem o przewody elektryczne i dochodził do siebie pod troskliwą opieką leśniczego i jego córeczki. Bociana, tyle że czarnego, uratował kiedyś także nadleśniczy Stanisław Michalik. Ptak z przetrąconym skrzydłem mieszkał u niego kilka tygodni, po czym trafił do krakowskiego zoo.

– Felek, bo tak go nazwałem, miał wysublimowany smak – wspomina Michalik. – Łososia się nie tknął, jadł tylko płocie z hipermarketu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski