Dopiero co odkryłem dwa wielkie gniazda, których obecności nie zauważyłem przez długie tygodnie. Wyciągałem z domku narzędzia, rowery, długą drabinę. Hałasowałem niemiłosiernie. I nic. Żadnego ataku czy aktu agresji ze strony kilku setek uzbrojonych po zęby owadów.
Gdyby nie martwy szerszeń na podłodze, pewnie nawet nie zerknąłbym w górę. A tam u powały wisi papierowe gniazdo wielkości piłki nożnej. Obok tłum robotnic. Naprzeciwko, w odległości dwóch metrów, osy. Nie wiem, z jakiego powodu, ale przykleiły plaster wielkości stołowego talerza do ściany bez zwyczajowej osłony z przeżutego drewna. W komórkach wdać larwy i poczwarki. Pewnie oszczędzały na pracy i materiale.
Obydwa gatunki żyją zgodnie, choć zbójecka natura szerszeni powinna skłonić je do napadu na słabszego przeciwnika. Wszak potrafią atakować ule z pszczołami, a tu proszę, święta spokój. Wiedzą o sobie, bo mijają się w locie. Mnie w to graj: kręcę filmiki i pstrykam zdjęcia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?