Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton księdza Przemysława Szewczyka. Sami swoi

ks. Przemysław Szewczyk
W „Katechizmie młodego Polaka”, znanym chyba nam wszystkim wierszyku, którego zadaniem jest kształtowanie patriotyzmu u najmłodszego pokolenia, najbardziej porusza mnie odpowiedź na trzecie pytanie: „Gdzie ty mieszkasz? Między swemi!”. Władysław Bełza słusznie proponuje zdefiniowanie miejsca, w którym mieszkamy nie przez nazwę kraju, miasta czy ulicy, ale poprzez wskazanie na naszą rodzinę, na sąsiadów, przyjaciół i bliskich. To wszystko są owi „moi”, wśród których mieszkam. Ludzie, do których przynależę, bardziej stanowią miejsce mojego zamieszkania niż ściany i dach domu, ulice i place mojego miasta, pola, rzeki, lasy i góry…

Miłość do własnej ojczyzny jest zatem w pierwszym rzędzie miłością do swoich, do tych, których Pismo Święte nazywa „bliźnimi”, bo są blisko, tuż obok nas. To właśnie swego bliźniego mam miłować jak siebie samego, co razem z miłowaniem Boga całym sercem i całą duszą stanowi najważniejsze i pierwsze przykazanie. Nie wydaje się, żeby jakoś wyjątkowo odkrywcze było przekonanie, że należy miłować ludzi, od których otrzymałem i otrzymuję życie, wykształcenie, język, kulturę. Jedynie jakaś przeraźliwa niechęć do samego siebie i tego, co mnie stanowi, może podszepnąć człowiekowi inny stosunek do swoich.

Rewolucyjne w Piśmie jest co innego. W najbliższą niedzielę usłyszymy odpowiedź Jezusa na pytanie zadane przez uczonego w Piśmie, który skonfrontowany z tym pierwszym i najważniejszym pytaniem podzielił się swoją wątpliwością: „Ale kto jest moim bliźnim?”. To jest naprawdę dobre pytanie. Gdzie przebiega granica między ludźmi, którzy są moi, a tymi, których za takich już nie uważam? Czy za swojego mam uważać cudzoziemca, który wynajmuje mieszkanie piętro wyżej? Czy mieszkam wśród tych osób starszych, którzy cały czas narzekają na młode pokolenie, bo przecież za ich czasów było inaczej? Czy moim bliźnim jest człowiek, od którego poglądów politycznych dzielą mnie galaktyki?

Na pytanie o to, gdzie przebiega granica, którą można oddzielić bliźnich od reszty świata, Jezus odpowiada jedną ze swoich najbardziej znanych przypowieści: „Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha…” Wiemy, co jest dalej: napaść zbójców, obojętność kapłana i lewity, pomoc Samarytanina… Na koniec to Jezus stawia pytanie: „Kto okazał się bliźnim tego człowieka?”. A zatem już nie pytamy, gdzie jest granica, ale zastanawiamy się, czy jest jakakolwiek, skoro z pomocą pośpieszył temu nieszczęsnemu Żydowi jego największy wróg, Samarytanin. On nie pytał, kto jest jego bliźnim, ale bliźnim się okazał.

Jeśli przyjmujemy chrześcijański sposób myślenia, wtedy odpowiedź na trzecie pytanie z „Katechizmu młodego Polaka” zaczyna jakoś iść w parze z tytułem słynnej komedii: „Sami swoi”. Mieszkam między swemi, ale w sumie gdzie nie spojrzę – sami swoi. Moi są rodacy, których znam doskonale, i cudzoziemcy, których czasem nie rozumiem zupełnie. Moi są bliscy i przyjaciele, ale moi są też ci bardziej mi obojętni czy wręcz wrodzy. Moi są rówieśnicy, starsi i ci, którzy dorastają, żeby mnie zastąpić. To jest mój dom, moja ojczyzna.

„Coś jej winien? Oddać życie!”. Jeśli warto za coś oddać swoje życie, to właśnie za to, żeby rozproszone dzieci Boga zgromadzić w jedno – jak Pan.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski