Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Liliany Sonik. Cały ten zgiełk o polskim papieżu

Liliana Sonik
Nic, co się wydarzyło w Europie Wschodniej, nie byłoby możliwe bez tego papieża … - twierdził Michaił Gorbaczow. Szef Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego wiedział, co mówi. Bezkrwawy - i niewyobrażalny w roku 1978 - rozpad sowieckiego imperium nastąpił w dużej mierze dzięki temu papieżowi.

16 października 1978 roku kardynał z Krakowa został wybrany na Stolicę Apostolską. Trzy tygodnie wcześniej, spotkałam na przystanku słynnego dominikanina Ojca Tomasza Pawłowskiego. Po śmierci Jana Pawła I świat spekulował, kto zostanie nowym papieżem. Karol Wojtyła! - powiedziałam z typową dla dwudziestolatki pewnością. Masywny Tomasz patrzył na mnie z góry, odwrócił dłoń i stukając w nią palcem mówił: „tu mi kaktus wyrośnie…” . Kaktus nie wyrósł, ale zapamiętałam jego argumenty: od 454 lat nie było papieża spoza Italii i to się nie zmieni. A już na pewno nie wybiorą kogoś z kraju komunistycznego, podporządkowanego Moskwie, bo to oznacza problemy.

Rozumowaniu temu trudno było odmówić logiki. Rzeczywistość jednak okazała się ciekawsza. Bo nielogiczni, czy jak ktoś woli natchnieni kardynałowie, wybrali jednak Wojtyłę. To był grom z jasnego nieba, a dla władców PRL zapowiedź plag egipskich. System się psuł i pruł. Od dwu lat działał KOR, a w Krakowie Studencki Komitet Solidarności. Po śmierci Staszka Pyjasa kardynał Wojtyła, którego znaliśmy z Beczki, wsparł nas, zbuntowanych studentów.

Państwowe media zwlekały z informacją o wyborze, zapewne czekając na wytyczne; pierwsza była Wolna Europa. Jakim cudem bez internetu i telefonów, w ciągu zaledwie 3 godzin zdążyliśmy się skrzyknąć i spotkać? Wszyscy mieli świadomość wagi i powagi chwili. Trudno dziś odtworzyć patos tamtych nastrojów: radość opanowała serca i umysły. Było jasne, że chcemy iść na Wawel, bo gdzie miał pójść krakowianin w takiej chwili? Nawet pijaczek spotkany na Grodzkiej też chciał z nami na Wawel. Zapadł już zmierzch, gdy dotarliśmy pod bramę. Ale Wawel był zamknięty. Powiedzieć, że byliśmy zawiedzeni, to nic nie powiedzieć. Poloniści przypomnieli sobie zaraz wersy z Wesela: „Nic nie słyszą, nic nie słyszą, ino granie, jakieś ich chyciło spanie...”

Mam wrażenie, że to „spanie” trwa, że zadowalamy się „figurką” papieża a zapominamy o tym, co ważne. Nie słyszałam by na lekcjach religii (albo etyki) omawiano przenikliwą encyklikę Fides et ratio (Wiara i rozum). A dotyczy ona jednego z najważniejszych dylematów współczesności. Rzadko przypominana jest przejmująca wypowiedź w UNESCO: „Jestem synem narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów (…) nie w oparciu o środki fizycznej potęgi, a tylko w oparciu o własną kulturę, która okazała się potęgą większą od tamtych potęg.” Albo profetyczny fragment mowy na Błoniach, gdy Jan Paweł II pytał: „Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny . Ale - czy wolno? I w imię czego wolno?”

Takiego papieża mieliśmy. A jak go pamiętamy? Żeby nie było, jak w „Weselu”: Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski