Liliana Sonik: CAŁY TEN ZGIEŁK
Ponieważ to nie jest felieton polityczny, nie będę dywagować, dlaczego ministrami zostali właśnie oni i dlaczego w tych a nie innych resortach. Zauważam tylko, że medialne papugi w kółko powtarzają zarzut o braku branżowego wykształcenia, co przypomina mi PRL-owski zabieg eliminacji przez slogan "pisarze do piór!, robotnicy do fabryk!", który ludzie z lubością parodiowali repliką szybką i zwięzłą: "a wół do karety".
Proponuję szybką i przypadkową ściągawkę.
Francja: Pierre Beregovoy nie miał matury. Po zawodówce radził sobie jako minister spraw socjalnych, dwukrotny minister finansów i przemysłu, a w końcu premier rządu.
Niemcy: Ursula von der Leyen, lekarz i matka siedmiorga dzieci. W pierwszym rządzie Angeli Merkel była ministrem rodziny, w drugim - ministrem pracy.
Roszady są normą w Komisji Europejskiej.
Przedstawicielka Luksemburga Viviane Reding przez lata była dziennikarzem. Od 1999 r., jako komisarz UE odpowiadała za edukację i kulturę. W 2004 r. została komisarzem ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów. Teraz jest komisarzem ds. wymiaru sprawiedliwości.
Hiszpan Joaquín Almunia przez dwie kadencje zajmował się sprawami ekonomicznymi i monetarnymi. Teraz pełni funkcję komisarza ds. konkurencji.
Francuz Michel Barnier ukończył studia handlowe, więc jego obecna funkcja komisarza ds. rynku wewnętrznego i usług w zasadzie koresponduje z wykształceniem. Wcześniej jednak Barnier był po kolei ministrem środowiska i komisarzem ds. polityki regionalnej, ministrem spraw zagranicznych i ministrem rolnictwa. Szwedzi również nie przejmują się branżowymi specjalizacjami ministrów. Anna Cecilia Malmström studiowała literaturę na Sorbonie, później była pielęgniarką i nauczycielką. W swej karierze politycznej zaś była ministrem ds. europejskich w szwedzkim rządzie i komisarzem do spraw wewnętrznych w Komisji Europejskiej.
Z kolei austriacki minister nauki i badań Johannes Hahn został komisarzem Unii Europejskiej ds. polityki regionalnej. Studiował prawo, ale magisterium uzyskał z historii filozofii...
Bo minister nie musi być kolegą ze studiów swych podwładnych. Minister ma wiedzieć, co w obszarze jego kompetencji działa źle, nieefektywnie, anachronicznie lub chaotycznie. Na podstawie tej wiedzy musi oszacować ryzyko, jakie niosą zmiany i zrobić rachunek zysków i strat, ponieważ każda zmiana działania dowolnej struktury sprawia, że ktoś na tym traci, a inni zyskują. Bilans powinien być pozytywny: reformy mają przynieść długotrwałe korzyści większości społeczeństwa. Powinny też być zgodne z kierunkiem zmian społecznych i z całościową filozofią funkcjonowania państwa. To dlatego tak istotne jest zapewnienie reformie poparcia premiera i brak sprzeciwu ze strony ministra finansów. Projekt reformy musi też zyskać uznanie prezydenta, który nie zgłosi weta...
Kolejnym etapem jest pedagogika społeczna, czyli zjednanie dla zmian przychylności opinii publicznej, w tym ważnych środowisk branżowych. Na końcu - głosowanie w Sejmie.
Tylko tyle i aż tyle. A specjalistyczne wykształcenie w całym tym procesie może pomagać, ale kiedy indziej szkodzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?