Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Feliks Manggha Jasieński, czyli krakowski samuraj, który zakochał się w sztuce

Łukasz Gazur
Zobaczymy nie tylko malarstwo młodopolskie...
Zobaczymy nie tylko malarstwo młodopolskie... Andrzej Banaś
Wystawa. Muzeum Narodowe w Krakowie upamiętnia wystawami "Niech żyje sztuka!" swojego bodaj największego darczyńcę - Feliksa Mangghę Jasieńskiego. Po ich zobaczeniu nie ma wątpliwości, że na to zasłużył.

Manggha, czyli Feliks Jasieński, często - także przez swój pseudonim - kojarzony jest głównie z kolekcją dzieł sztuki z Dalekiego Wschodu. Ale wystawy pokazywane w Kamienicy Szołayskich idą jakby wbrew temu powszechnemu przekonaniu. Na ścianach zobaczymy za to grafiki najbardziej znanych artystów przełomu XIX i XX wieku. To przegląd od Rodina, przez Toulouse-Lautreca, Gauguina, Renoira, Pissarra i Maneta. Czyli absolutną czołówkę. Do tego jeszcze oglądamy szkice i obrazy artystów Młodej Polski.

To dobrze pokazuje, że Jasieński zbierał sztukę (sobie) współczesną. I to chyba jego największa zaleta. By zrozumieć znaczenie jego działań, warto przytoczyć inny przypadek: Karol Lanckoroński, inny znany skądinąd polski kolekcjoner, mający ogromne pieniądze, będąc w Paryżu nie poznał się na impresjonistach. A Jasieński miał oko i gust, czuł znaczenie sztuki swoich czasów. Podobno potrafił nawet wykradać dzieła sztuki z pracowni artystów.

Mam wrażenie, że niezwykła osobowość Jasieńskiego, tego "uroczego wariata", gdzieś zniknęła pomiędzy tymi dziełami. Próbują organizatorzy jakoś go zaznaczyć cytatami jego słów, zdjęciami prezentującymi wnętrze jego mieszkania, a nawet meblami, które były jego własnością.

Ale jakoś mam wrażenie, że ta osobowość nie daje się tak łatwo schwytać w ramy ekspozycji. Za to sztuka w przestrzeni mieszczańskiego domu sprawdza się świetnie (zresztą została dobrze zaaranżowana). W końcu sam Jasieński też wszystko trzymał w swoim czteropokojowym mieszkaniu przy ul. św. Jana 1. Mawiał nawet, że to on mieszka u swoich zbiorów, a nie odwrotnie...

Otwarte pozostaje pytanie, czy nazwanie Kamienicy Szołayskich imieniem Jasieńskiego to wystarczający gest? Może muzeum powinno wymyślić inny, bardziej widoczny sposób, np. "kolorystyczne trasy": niebieska "Mangghi", a czerwona - innego darczyńcy Erazma Barącza? Wtedy naprawdę wielu uświadomiłoby sobie doniosłość darów.

Na pewno na uwagę zasługuje cykl wydawnictw, który wydaje Muzeum Narodowe w Krakowie, a który całościowo przedstawi znaczenie daru Feliksa Jasieńskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski