Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fenomen w skali kraju

Redakcja
Beskid Andrychów na półmetku rozgrywek III ligi zajmuje 6 miejsce, co jak na beniaminka jest wynikiem rewelacyjnym, zwłaszcza, że drużyna po awansie nie wzmocniła swoich szeregów. Traci pięć punktów do wiceliderującej Puszczy Niepołomice.

III LIGA PIŁKARSKA. W Beskidzie Andrychów skromną kadrą, w której dominują wychowankowie, zawojowali rozgrywki

Kadra Beskidu od kilku sezonów jest raczej niezmienna. Jeśli zachodzą w niej zmiany, to tylko kosmetyczne (jeden piłkarz wyłoniony w drodze castingu, Artur Czarnik). Trener Mirosław Kmieć stale podkreśla, że kandydat do gry w jego zespole musi pasować nie tylko pod względem sportowym, ale także i mentalnym. - Przystępując do jesiennych zmagań zdawałem sobie sprawę z tego, że nie wszyscy piłkarze mogą być zaangażowani w trening w takim stopniu, w jakim powinno to wyglądać w III lidze - przyznaje Mirosław Kmieć, trener Beskidu. - Powiedziałem jednak przed rozpoczęciem jesieni, że z nikogo nie zamierzam rezygnować. Dla moich chłopców obecny sezon jest nagrodą za wywalczony awans. Ograliśmy czwartą ligę niemal "gołą jedenastką", a tempo rozgrywek było zabójcze. Przez całą wiosnę graliśmy trzy mecze w tygodniu. Może były ze dwie albo trzy środy wolne. Jednak chłopcy wytrzymali kondycyjnie i u progu III ligi miałbym nagle z kogoś rezygnować tylko dlatego, żeby sprowadzać armię zaciężną? Nic podobnego. Wcale nie przejmuję się tym, że na wypadek jednej, czy dwóch kontuzji nie mam dublerów i sam muszę wchodzić na boisko, choć oficjalnie zakończyłem karierę albo na końcówki wpuszczać juniorów. Wiem, że nauka wymaga czasu, ale za dwa-trzy lata, chłopcy będą gotowi do gry i odpłacą mi z nawiązką za okazane zaufanie - dodaje.

Można śmiało powiedzieć, że wynik jesienny Beskidu jest ewenementem na skalę krajową. Nie chodzi tylko o sprawy sportowe, ale także międzyludzkie. To dlatego Mirosław Kmieć prowadzi Beskid już czwarty sezon i sam jest członkiem zarządu, bo przeprowadził klub przez najtrudniejszy okres przemian. Tymczasem w innych klubach trenerska karuzela kręci się dość ostro. Mirosławowi Kmieciowi udało się stworzyć kolektyw. W drużynie panuje kult wodza. - Może trochę ostrożniej z tymi porównaniami, bo to może się wielu ludziom źle skojarzyć - tłumaczy Mirosław Kmieć. - Owszem, może jestem małym dyktatorem, ale tylko w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wystarczy, że spojrzę na boisku na zawodnika, a on wie, co źle zrobił, czy czego od niego oczekuję. Jednak na treningach i poza boiskiem jestem dla piłkarzy kumplem. W którym klubie trener pozwoliłby sobie na teksty ze strony piłkarzy z gatunku: "Łysy, odpuść sobie" albo coś w tym stylu.

Coś jednak za coś. Piłkarze mają ze mną kontakt, ale na boisku oczekuję, że pójdą za mną w ogień i tak też było. Nawet po przegranym meczu nikt się w Andrychowie na nikogo nie obraża. Razem z działaczami siadamy i rozmawiamy o tym, co było. W mojej drużyny nie ma "meteorów", co to przelatują przed szatnię, byle się wykąpać, wziąć kasę i jechać do domu. Jeśli tacy byli, to już ich z nami nie ma. Przed zmianą zarządu klepaliśmy ciężką biedę i przy mnie zostali najwierniejsi. Powoli wychodzimy z kryzysu. Drużyna może liczyć na skromne stypendia, ale o żadnych premiach za mecze nie ma mowy. Wszyscy to akceptują, choć nie brakowało złych duchów, którzy kiedyś byli związani z Beskidem, by piłkarzy domagali się znaczących podwyżek po awansie do III ligi. Przypomniałem tylko piłkarzom na jakich zasadach nowa grupa ludzi zaangażowała się w futbol i temat podwyżek apanaży upadł. To się nazywa mieć kontakt z drużyną - dodaje Mirosław Kmieć.
Andrychowski charakter gwarantuje kibicom emocje. Nawet, jeśli Beskid przegrywał już na własnym boisku 0-3, to nie złożył broni, jak to było w konfrontacji przeciwko Hutnikowi i dlatego skończył się jego porażką, ale tylko 2-3, a przy odrobinie szczęścia mógł uratować punkt. W identycznych rozmiarach przegrał z Kmitą u siebie, ale emocji nie było mniej niż z Hutnikiem. Takie mecze chcą oglądać kibice, a wtedy nie tylko jedną porażkę, ale nawet kilka z rzędu, bo taki zastój dopadł jesienią andrychowian, są w stanie piłkarzom wybaczyć.

JERZY ZABORSKI

Jesień Beskidu

Miejsce: 6

Punkty: 28 (9 zwycięstw, 1 remis, 7 porażek); bramki: 32-29

DOM:

Punkty: 16 (5 zwycięstw, 1 remis, 4 porażki); bramki: 20-15

WYJAZDY:

Punkty: 12 (4 zwycięstwa, 3 porażki); bramki: 12-14

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski