Marek Kęskrawiec: EDYTORIAL
Protest grupy prawicowych działaczy, którzy zrobili rozróbę na widowni, przyniósł korzyść – tak jak przewidywaliśmy – głównie Janowi Klacie. Dziś już prawie nikt nie rozmawia o tragicznym poziomie przedstawień w jego teatrze. "Dyskusja” toczy się wokół świętego oburzenia jednych na niemoralność Klaty i równie świętego oburzenia drugich za atak na swobodę twórczą "awangardowego” artysty.
Klata chętnie korzysta z tej zbroi, przedstawiając się jako obrońca wolności, którego zaściankowi krakowscy mieszczanie wyzywają od Żydów i pedałów oraz grożą mu pobiciem. Wiele lat pracowałem jako dziennikarz śledczy, nieraz mi grożono, ale jakoś nigdy się z tego powodu publicznie nie żaliłem. Dla Klaty powinny mieć znaczenie nie głupawe e-maile, ale to, co o nim sądzą Anna Polony, Jerzy Trela oraz siedmioro aktorów, którzy zrezygnowali z prób do "Nie-Boskiej komedii”.
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że walka polityczna wokół dyrekcji Klaty ujawniła kołtuński charakter tzw. salonów, zarówno tych z prawej, jak i z lewej strony. Bo tak naprawdę kołtuństwo nie jest kwestią poglądów politycznych, ale mentalności. Można być kołtunem rodem z "Moralności pani Dulskiej”, ale można też być kołtunem, któremu wydaje się, że jest nowoczesny, a tak naprawdę jedyne o czym marzy, to wdrapać się na fotel dotychczas zajmowany przez "starych”. Po czym wygodnie się tam rozsiąść i wygłaszać poglądy na poziomie gimnazjalnej rozprawki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?