Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Mozartowski w Salzburgu, a operowe życie w piwnym Krakowie

Magda Huzarska-Szumiec
Pod twierdzą Hohensalzburg publiczność ogląda opery na ekranie
Pod twierdzą Hohensalzburg publiczność ogląda opery na ekranie fot. Siemens
Muzyka. Eleganckie suknie sączących szampana kobiet i dobrze skrojone garnitury mężczyzn. Artyści z najwyższej półki i spektakle przygotowywane specjalnie na to wydarzenie. Tak wygląda Festiwal Mozartowski w Salzburgu, który nasunął mi pewną refleksję na temat życia operowego w wakacyjnym Krakowie.

Gdzie taki festiwal miałby się odbywać jak nie w mieście, w którym urodził się Mozart. Do dziś przy głównej, spacerowej ulicy stoi dom, w którym geniusz spędził pierwsze lata życia. Wszystko tu zresztą kojarzy się z Mozartem i z muzyką, która rozbrzmiewa w każdym zaułku. Ale najlepszym entouragem dla niej jest Dom Festiwalowy, który powstał w miejscu ujeżdżalni koni. W jej wnętrzach urządzono foyer i hall wejściowy, a usuwając ogromny fragment góry Mönchsberg, stworzono przestrzeń sceniczną, którą wkomponowano w skałę.

Daje to nieprawdopodobne wręcz możliwości inscenizacyjne, o czym przekonałam się, oglądając "Operę za trzy grosze", spektakl przygotowany specjalnie na tegoroczny festiwal. Przepraszam, tytuł przedstawienia był inny. Brzmiał "Mackie Messer". Zmiana wzięła się stąd, że twórcom udało się uzyskać zgodę od spadkobierców Bertolda Brechta i Kurta Weilla na pewne eksperymenty.

Szczególnie dotyczyło to aranży, które uwspółcześnił Martin Lowe. Ktokolwiek mierzył się z dziełami Brechta/Weilla, wie, jak rygorystycznie obwarowana jest część muzyczna tych sztuk. Tu nie można sobie pozwolić na zmianę choćby jednej, niewinnej ćwierć-nuty. Tymczasem Lowe odważył się, przy całym szacunku dla tradycji, dorzucić dyskretne brzmienia elektroniczne. Najpiękniej zadziałało to w, kończącej pierwszą część widowiska, "Balladzie sutenerskiej" wykonywanej przez Mackiego i Jenny - Knajpiarkę. W ten sposób ów w song stał się erotycznym wyznaniem w zmysłowym rytmie argentyńskiego tanga.

Mnie jednak najbardziej zachwyciły pomysły inscenizacyjne, którym sprzyjała festiwalowa scena. Była ona zamknięta w sposób naturalny trzema, rozciągającymi się na całą szerokość, rzędami krużganków. W ich skalnych oknach pokazywano teatr cieni, który przeniósł nas do świata dziecięcych wspomnień, by wywołać tym mocniejszy efekt obcości, o który chodziło Brechtowi. Ale też by kreować świat, w którym problematyka społeczna, od której przecież u Brechta nie da się uciec, spotykała się ze światem poezji. I to z pewnością jest odkryciem tej interpretacji.

Ale Festiwal Mozartowski to nie tylko festiwalowe produkcje. To także operowe przedstawienia z całego świata, podczas których na scenie brylują takie gwiazdy jak Anna Netrebko, która w tym roku w Salzburgu śpiewała partię Leonory w "Trubadurze" Verdiego czy Cecylia Bartoli występująca w "Ifigeni w Taurydzie" Glucka.

Nie miałam szansy wziąć udziału w tych wydarzeniach, ale udało mi się dostać na koncert Yo-Yo My. Wybitny wiolonczelista grał tak suity Bacha, że miałam wrażenie, iż stapia się w jedno ze swoim instrumentem. Wydobywał z niego najbardziej krystaliczne i szlachetne nuty, które sprawiły, że publiczność oniemiała.

Zresztą tak zasłuchaną widownię spotkałam nie tylko w Domu Festiwalowym. Na jednym z salzburskich placów, tuż pod górującą nad miastem malowniczą twierdzą Hohensalzburg, każdego letniego wieczoru zjawiają się tłumy melomanów, którym nie udało się dostać na grane tego wieczoru przedstawienie. W absolutnej ciszy oglądają na wielkim ekranie transmisje spektakli, przeżywając je na równi z tymi, którzy uczestniczą w nich na żywo.

A co to ma wszystko wspólnego z Krakowem? Otóż ma. Szumna nazwa Letni Festiwal Opery Krakowskiej sprowadza się do prezentacji granych przez miniony sezon przedstawień, które raczej wydarzeniami nie są. W tym roku wprawdzie przyjechała gwiazda, czyli Piotr Beczała, ale artysta dał jeden koncert, na czym dość ciężko zbudować prestiż imprezy. Nikt go też nie oglądał na wielkim ekranie. W tym czasie na Rynku królowało piwo i ludowe przyśpiewki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski