- Tegoroczny festiwal zamyka cykl tych edycji Sacrum Profanum, które zderzały muzykę klasyczną z alternatywą i elektroniką. Czym tłumaczysz tę fascynację młodych artystów przełamywaniem barier między gatunkami?
- Wielu artystów sceny rozrywkowej podchodzi do twórczości klasyków z estymą. Czerpią przede wszystkim ze Steve'a Reicha, Krzysztofa Pendereckiego, Iannisa Xenakisa, Karlheinza Stockhausena czy Oliviera Messiaena. Interesują ich rozwiązania harmoniczne, eksperymenty brzmieniowe, techniki kompozytorskie. Część z nich jest też absolwentami wyższych uczelni muzycznych i - mimo że międzynarodową popularność osiągnęli w formacjach rozrywkowych - wciąż tęsknią za muzyką poważną. Inni są po prostu fascynatami, którzy jednak często swą wiedzą na temat muzyki XX wieku mogliby zaskoczyć niejednego akademika.
- Na początku festiwalu zobaczymy, jak postrzegają klasykę rockmani - brytyjski zespół These New Puritans oraz amerykańscy muzycy Bryce Messner z The National i Richard Reed Parry z Arcade Fire. Co ich łączy?
- Wszyscy w bardzo interesujący sposób w swoich utworach podchodzą do melodyki i brzmienia. Jednak każdy z nich w odmienny sposób. Koncert These New Puritans będzie się iskrzył feerią barw rozbudowanej orkiestry i świetnych głosów Synergy Vocals. Bryce Dessner zaprezentuje kompozycje napisane dla So Percussion, ale też wraz z Sinfoniettą Cracovią wykona swe utwory orkiestrowe. Z kolei Richard Reed Parry przywiezie do Krakowa kameralny projekt "Music for Heart and Breath", którego przebieg reguluje bicie serca i oddech poszczególnych wykonawców.
- Zobaczymy na festiwalu również wybitnych twórców z Islandii - Ólafura Arnaldsa i Jóhanna Jóhannssona. Co sprawia, że właśnie tam tworzy się muzykę ilustracyjną tak wyjątkowej urody?
- Jeden z moich kolegów promotorów powiedział kiedyś, że na wyspie, na której przez większą część roku dzień trwa cztery godziny, jej mieszkańcy nie mają co robić, więc tworzą… (śmiech). A tworzą najbardziej subtelną i intymną w wyrazie muzykę. Jest coś niesamowitego w tym, że słuchając twórców takich jak Ólafur Arnalds, Johann Jóhannson czy formacji Sigur Rós, po zaledwie kilku dźwiękach można wskazać na Islandię jako miejsce, skąd te charakterystyczne brzmienia pochodzą. Jest w tym jakaś tęsknota i melancholia.
- Ólafur Arnalds przedstawi własną wizję utworów Chopina. Czy da się dzisiaj jeszcze wydobyć z dzieł naszego klasyka coś nowego?
- Po wysłuchaniu albumu "The Chopin Project" okazuje się, że tak. Dotychczas było sporo nieudanych prób pseudotwórczego przerabiania Chopina. Z dużą rezerwą podchodziłem zatem do najnowszego albumu Arnaldsa, ale efekt jego współpracy z interesującą interpretatorką muzyki mistrza - Sarą Alice Ott, okazał się znakomity. Islandczyk świetnie wpisał się warstwą elektroniki i akompaniamentem smyczków w klimat chopinowski. Koncert ten z pewnością zadowoli zarówno koneserów, jak też łowców subtelnych dźwięków.
- Głównym wątkiem oratorium Jóhanna Jóhannsona będą dźwięki dronu. Skąd bierze się ostatnio popularność tego mrocznego brzmienia?
- Filozof Christoph Cox przekonuje, że drony są tak stare, jak stara jest muzyka. Można więc uważać, że zawsze były popularne, choćby w indyjskich ragach czy brzmieniach didgeridoo. Jednak to La Monte Young jako pierwszy wsłuchiwał się w buczenie transformatorów. Muzyka ta ma coś z duchowości. Jest w niej także coś pierwotnego. Jednym z artystów, którzy szczególnie upodobali sobie ten gatunek, jest właśnie Jóhann Jóhannsson. "Drone Mass" to jego najnowszy projekt z udziałem fenomenalnej formacji Theatre of Voices i debiutującego w Polsce kolektywu ACME. Ciekawa jest tu nie tylko głęboka, mroczna muzyka, ale też mistyczna warstwa tekstowa oratorium.
- Hołd Johnowi Cage'owi oddadzą zespoły Matmos i So Percussion. Podzielasz przyświecającą ich twórczości ideę, że muzykę można tworzyć z dźwiękowych odpadków?
- Oczywiście - wszystko jest muzyką, tyle że niekiedy cienka jest granica pomiędzy sztuką a propozycjami jedynie aspirującymi do jej miana. Wielokrotnie publiczność Sacrum Profanum konfrontowała się z ekscentrycznymi pomysłami zapraszanych twórców. Konfrontować się będzie i w tym roku.
- Festiwal zakończy opera "Czarodziejska góra" Pawła Mykietyna. Nie będzie orkiestry, a muzyka zostanie odtworzona z komputera. Tak ma wyglądać przyszłość opery?
- Dlaczego nie? Wcześniejsza rejestracja warstwy instrumentalnej - jako akompaniamentu dla śpiewaków - ma swoje mocne strony. Zabieg ten pozwolił Pawłowi Mykietynowi w jednej kompozycji "zmieścić" brzmienia czysto orkiestrowe i elektronikę, a nawet dźwięki zespołu rockowego. Puryści mogą narzekać, ale jestem przekonany, że po wyjściu z przedstawienia będą zachwyceni różnorodnością i bogactwem partytury.
Top 3 Sacrum Profanum
"Czarodziejska góra" PAWŁA MYKIETYNA
Nowoczesna opera według słynnej powieści Tomasza Manna w reżyserii Andrzeja Chyry
"Drone Mass" JÓHannA JÓhannssona
Oratorium autorstwa laureata tegorocznego Złotego Globu za muzykę do filmu "Teoria wszystkiego"
"The Chopin Projekt" ólafUra ARNaldsa
Nowatorska wizja muzyki Chopina, łącząca elektronikę z brzmieniem fortepianu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?