Festiwalowi kupcy żądają od miasta zwrotu gotówki
Sprzedawcy z Festiwalu Folkloru Ziem Górskich chcą zwrotu połowy kosztów wynajmu swych stoisk. Uważają, że w tym roku zostali ustawieni na uboczu, przez co - zamiast zarobić - jedynie stracili.
Sprzedawcy wyrobów regionalnych, którzy tworzyli w tym roku wioskę festiwalową w czasie Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich, domagają się częściowego zwrotu pieniędzy od urzędu miasta. Uważają, że przepłacili za wynajem stoisk, które zostały ustawione z dala od festiwalowych widzów. - Wiedzieli, na jakie warunki się godzą - odpowiada burmistrz Leszek Dorula.
Pofestiwalowy niesmak
Choć 49. Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich zakończył się sukcesem, pozostał jednak mały niesmak. Głównie wśród 11 z 17 dzierżawców straganów handlowych, jakie w czasie festiwalu urozmaicały wioskę festiwalową na Górnej Równi Krupowej.
Chodzi o stragany, które znajdowały się po lewej stronie wioski (wchodząc na Górną Rówień od strony ul. Kościuszki). Były one usytuowane za miejscem, gdzie turyści mogli usiąść i coś zjeść. Kupcy płacili za nie od 1000 do 5 tys. zł za tydzień - w zależności od zajmowanej powierzchni. I to właśnie oni zdecydowali się po festiwalu wystosować do burmistrza miasta list.
Chcą zwrotu pieniędzy
Kupcy uważają, że cena najmu stoisk w tym roku była zbyt wygórowana w stosunku do tego, co dostali w zamian.
Przede wszystkim skarżą się na to, że ich stragany znalazły się z dala od głównych ciągów komunikacyjnych, którymi przemierzali wioskę festiwalową turyści.
W wiosce festiwalowej stały stragany z pamiątkami oraz z małą gastronomią
- Miejsca pod nasze stoiska zostały wyznaczone z dala od asfaltowej alejki, po której spacerują turyści, z dala od namiotów, gdzie występują artyści, jak również z dala od rękodzielników, tak jakby była to zupełnie oddzielna impreza - żalą się w piśmie sprzedawcy. - Przez to do nas mało kto zaglądał. To był totalnie nieudany handlowo festiwal - mówi pan Andrzej, jeden ze sprzedawców. Dlatego kupcy chcą, by miasto zwróciło im 50 proc. kosztów wynajmu straganów.
Widzieli, co brali
Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego, dziwi się jednak ich reakcji.
- Od początku wiedzieli, za jaką stawkę wynajmują stragany. Nie mogliśmy im jednak zagwarantować pogody, która na początku była deszczowa, a przez to w wiosce było mniej ludzi - mówi Dorula.
Wiceburmistrz Agnieszka Nowak-Gąsienica dodaje, że w czasie festiwalu ona, burmistrz oraz Joanna Staszak, dyrektor festiwalu, spotkali się ze sprzedawcami.
Żeby im pomóc, zaproponowali nowe miejsca.
- Tylko dwóch sprzedawców się zdecydowało. Reszta została. A teraz mają pretensje - mówi wiceburmistrz.
Na razie urząd nie podjął ostatecznej decyzji, co odpowie zdenerwowanym kupcom. Analizuje sprawę.