Wersja koncertowa opery „Carmen” zakończyła w sobotę 69. sezon Filharmonii Krakowskiej, zarazem pierwszy w pełni firmowany przez nową dyrekcję – Bogdana Toszę i Michała Dworzyńskiego.
Gdy pytam dyrektora naczelnego Bogdana Toszę o powody do satysfakcji, podkreśla fakt, że instytucja uporządkowała sprawy finansowe, czyli pozbyła się zostawionych przez poprzednią dyrekcję zaległości płatniczych, które wynosiły 1.080 mln zł, a zarazem zwróciła na siebie uwagę projektami artystycznymi.
Budżet FK to niewiele ponad 11,5 mln zł, mniej niż mają filharmonie w Poznaniu, Łodzi czy Wrocławiu. Dobrze, że Kuria Krakowska udostępnia budynek nie biorąc za to żadnych opłat.
Z wydarzeń minionego roku dyr. Tosza wskazuje jubileusz Krzysztofa Pendereckiego i koncerty z muzyką tego twórcy, w których pojawili się wybitni dyrygenci: Stanisław Skrowa-czewski, od lat w Krakowie nieobecny, Jerzy Maksymiuk, Marek Pijarowski, a także soliści.
– _Satysfakcję mam również z faktu, że powrócili dyrygenci, którzy w przeszłości stanowili o świetności tej filharmonii: Antoni Wit, Stanisław Skrowa-czewski, Helmuth Rilling, który rewelacyjnie poprowadził „Eliasza” Mendelssohna, Roland Bader. A z drugiej strony pojawili się młodzi, jak Boris Giltburg, pianista, który trochę wcześniej zdobył Grand Prix konkursu imienia Królowej Elżbiety w Brukseli i zagrał Mozarta w koncercie pod batutą mistrza Skrowaczewskiego. Wystąpił też, grając po raz pierwszy w Polsce, znakomity altowiolista Maxim Rysanov. Dał nam też radość nasz chór, który prowadzi Teresa Majka- -Pacanek, śpiewając w Watykanie na uroczystościach kanonizacyjnych, a później w __Waszyngtonie, gdzie zaprosił go sir Gilbert Levine – _mówi dyrektor Tosza.
Oszczędności wymusiły ogra-niczenie znacznej części koncertów piątkowych – brakuje na nie w skali roku 750 tys. zł, a zarazem chciał dyrektor Tosza zachować wszelkie cykle edukacyjne, bo one wychowują przyszłego melomana. Tego nie brakuje, o czym świadczy frekwencja wynosząca 86 proc.
Przed flharmonią jeszcze lipcowe letnie koncerty w Sali Fontany Pałacu Krzysztofory.
O podsumowanie minionego sezonu poprosiliśmy trójkę krakowskich krytyków.
Miniony sezon filharmoniczny w ocenie krakowskich krytyków
ANNA WOŹNIAKOWSKA
Zakończony sezon nazwałabym sezonem dobrych dyrygentów. Na filharmonicznej estradzie stanął kwiat polskich mistrzów batuty wszystkich pokoleń, od Krzysztofa Urbańskiego po Stanisława Skrowaczewskiego, a obok nich bardzo dobrzy dyrygenci z zagranicy. Słuchaliśmy niepowszednich interpretacji, by wspomnieć choćby „Polskie Requiem” Pendereckiego, którym Michał Dworzyński zainaugurował sezon, „Symfonię e-moll” Brucknera, kreowaną przez Skrowaczewskiego, wspaniałe dwa koncerty pod batutą Antoniego Wita, ale też „IX Symfonię Es-dur” Szostakowicza pod batutą Austriaka Azisa Sadikovica, występującego w Krakowie po raz pierwszy.
Pozostały mi w pamięci koncerty prowadzone przez artystów – solistów, czyli skrzypka Piotra Pławnera i wiolonczelistę Ivana Monighettiego. Zamieniając smyczek na batutę, wnoszą w pracę z orkiestrą inną wrażliwość i inne doświadczenia dające piękne owoce. Można by też nazwać ten sezon sezonem solistów. Tu na czoło wysuwa się grudniowy recital Piotra Anderszewskiego, bo ten pianista jest zjawiskiem samym w sobie.
Ale nie mniej poruszające i wartościowe były interpretacje wielkich koncertów skrzypcowych przedstawione przez Aleksandrę Kuls, Jakuba Jakowicza, Suyoen Kim i Eugene’a Ugorskiego. Wspomnieć także trzeba koncerty fortepianowe w wykonaniu Leonory Armellini, Borisa Giltburga i Macieja Grzybowskiego. W sumie wystawiłabym za ten sezon czwórkę z plusem (według dawnej skali ocen). Melomani swoją obecnością na koncertach tę ocenę potwierdzili.
LESŁAW CZAPLIŃSKI **
69. sezon filharmoniczny w Krakowie stał przede wszystkim pod znakiem sztuki kapelmistrzowskiej Antoniego Wita, którego uhonorowano skromnym tytułem dyrygenta honorowego, a chciałoby się, by został stałym gościnnym dyrygentem, bo jak nikt inny potrafi wydobyć ukryty potencjał muzyków krakowskiej orkiestry; i to nie tylko od święta, ale i na co dzień, by przypomnieć abonamentowy koncert ze stycznia, ze znakomitą interpretacją poematu Karłowicza „Stanisław i Anna Oświecimowie”, a zwłaszcza „Stabat Mater” Szymanowskiego. Z kolei z koncertu jubileuszowego tego dyrygenta zapadło mi w pamięć wykonanie „Kyrie” Henryka Mikołaja Góreckiego, łączące przejrzystość formalną z ogromną emocją. Tak szybkie wprowadzenie do repertuaru tego utworu może sobie dyr. Tosza poczytać za sukces organizacyjny.
Z wydarzeń tego sezonu przywołam jeszcze recital fortepianowy Piotra Anderszewskiego, który udowodnił, że można Bacha wykonywać na współczesnym instrumencie koncertowym. Odbył się też koncert Stanisława Skrowaczewskiego; niestety, mistrzowi nie udało się tym razem poderwać muzyków orkiestry do ponadprzeciętnej gry. Nie śledzę regularnie sezonu filharmonicznego, gdyż po likwidacji koncertów piątkowych sobotnie konkurują z premierami operowymi czy transmisjami z nowojorskiej Metropolitan.
Z tego, co mogłem zaobserwować, uważam, że należałoby jednak przeprowadzić przesłuchania muzyków orkiestry i poddać skład pewnej weryfikacji, aby przesunąć akcent z obsadowej ilości na brzmieniową jakość. A są w tej orkiestrze znakomici soliści, których zawsze staram się wyróżniać w recenzjach.
<
P>Prof. ADAM WALACIŃSKI**
Oceniam pozytywnie pewne odświeżenie w polityce programowej, czego przykładem sięgnięcie po niegraną przez lata muzykę angielską, jak np. „Wariacje Enigma” Elgara, zresztą bardzo dobrze wykonane przez orkiestrę prowadzoną przez Michała Dworzyńskiego. I co istotne, publiczność, także młoda, słucha takiej muzyki z zainteresowaniem. Podobnie pięknie zabrzmiała pod batutą tego dyrygenta „Symfonia fantastyczna” Berlioza, Generalnie orkiestra wykazywała poziom stabilny, acz słychać, że lepiej czuje się i prezentuje w repertuarze późnoromantycznym czy romantycznym niż we wcześniejszym, choćby w Mozarcie.
Pięknie spisywał się chór, czego ukoronowaniem występy podczas uroczystości kanonizacyjnych Jana Pawła II w Watykanie, jak i koncert w Waszyngtonie. Sporo było interesujących występów solistycznych, by przywołać „Koncert” Karłowicza romantycznie, pięknym dźwiękiem zagrany przez Jakuba Jakowicza. Zapamiętałem też koncert Ivana Monighettiego, grającego solo na wiolonczeli i kierującego orkiestrą. Stał też ten sezon pod znakiem jubileuszy.
Na pewno ważnym wydarzeniem był przyjazd po latach Stanisława Skrowaczewskiego, a ostatnio piękny jubileusz Antoniego Wita ze świetnym wykonaniem „IX symfonii” Beethovena, ale również z prezentacją nieznanego utworu „Kyrie” Henryka Mikołaja Góreckiego, znalezionego już po śmierci kompozytora.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?