Symboliczny kadr z pierwszoligowego meczu Cracovii z Wartą - piłkarze Wojciecha Stawowego bardzo chcą, ale nie za bardzo im wychodzi Fot. Andrzej Banaś
I LIGA. Cracovia dopiero po przerwie zagrała lepiej od wycieczki z Poznania
Doszło do tego, że I-ligowa drużyna przyjechała do miasta oddalonego o 450 kilometrów półtorej godziny przed rozpoczęciem meczu. Dwoma samochodami osobowymi i busem. Piłkarze z Poznania, którzy mieli pobudkę o piątej rano, po przyjeździe na stadion Cracovii przeprowadzili rozgrzewkę, i w pierwszej połowie wcale nie wyglądali jak zespół, który dopiero co odbył kuriozalną podróż.
ZOBACZ ZDJĘCIA >>Mało tego, spowodowali, że łódź o nazwie Cracovia mocno się zachybotała i przechyliła w 38 min na jedną burtę. Niezdecydowanie Krzysztofa Pilarza i Milosa Kosanovicia wykorzystał Tomasz Magdziarz i przelobował krakowskiego golkipera.
Chwilę wcześniej mocno postraszył krakowian Paweł Giel, ale bramkarz obronił. Znacznie wcześniej, na samym początku gry - w 7 min - uratował zaś Pilarza Mateusz Żytko, gdy obronił strzał Michała Jakóbowskiego. A całą sytuację sprokurował... Kosanović, podając do rywala.
W przerwie nastąpiła akcja ratunkowa w krakowskim obozie. Do szatni pofatygował się prezes Janusz Filipiak, który uspokajał piłkarzy sparaliżowanych strachem. - Uśmiechnąłem się do zawodników, powiedziałem: "Panowie, spokój i gramy" - opowiadał Filipiak. - Nie chciałem używać negatywnych słów, było pozytywnie, powiedziałem, żeby się wyluzowali. Adama Marciniaka spytałem: "Dla kogo grasz?". On mi odpowiedział, że dla siebie, żony i dzieci. Właśnie w drugiej połowie grali dla siebie.
Piłkarze "Pasów" wzięli sobie do serca te słowa, bo na drugą połowę wyszli odmienieni. Wystarczyły dwie minuty, by łódź, która nabierała wody i była bliska zatonięcia, wyrównała kurs i nabrała wiatru w żagle. Gra wreszcie mogła się podobać. Krakowianie ruszyli na rywala jak sfora młodych wilczków. Wyrównali wynik po koronkowej akcji, w której piłka szła jak po sznurku od Żytki poprzez Edgara Bernhardta i Łukasza Zejdlera, a podanie tego ostatniego - strzałem z kilkunastu metrów - wykorzystał Marcin Budziński. Golkiper gości jeszcze nie zdążył ochłonąć, a już musiał wyciągać piłkę z siatki po raz drugi. Tym razem po uderzeniu Krzysztofa Danielewicza z bliska przepuścił piłkę pod brzuchem. Warta była na łopatkach, a "Pasy" mogły zdobyć jeszcze kilka goli. Choćby Budziński czy Boljević.
CRACOVIA - WARTA POZNAŃ 2:1 (0:1)
WARTA POZNAŃ
1-4-5-1
Lis 5
Wilczyński 4
Wichtowski 5
Bartkowiak 4
Kołodziejski 4
(63 Trojanowski)
Gajda 4
Pogonowski
(14 Czoska) 4
Ngamayama 4
Giel 5
Jakóbowski 4
(73 Bartoszak)
Magdziarz 6
CRACOVIA
1-4-5-1
Pilarz 5
Nykiel 5
Żytko 6
Kosanović 3
Marciniak 4
Bernhardt 5
Zejdler 5
Szeliga 5
(46 Dąbrowski) 5
Budziński 6
Dudzic
(26 Danielewicz) 6
Boljević 4
(74 Steblecki)
ZDANIEM TRENERÓW
Krzysztof Pawlak, Warta:
- Pomimo "niegłupiej" pierwszej połowy nasze infantylne błędy w drugiej połowie zadecydowały o zwycięstwie Cracovii.
Wojciech Stawowy, Cracovia:
- O pierwszej połowie trzeba jak najszybciej zapomnieć. Natomiast w drugiej coś drgnęło w naszej grze, w naszej postawie, zagraliśmy agresywniej. Każdy, kto się interesuje sportem, powinien wiedzieć, że żaden rywal się nie położy i nie odda punktów za darmo. Moi chłopcy w drugiej połowie naprawdę o to zwycięstwo powalczyli. Nie chcę zdradzać kulisów tego, co się działo w przerwie w szatni. Różnie bywa. Ważne, że było skutecznie.
MECZ W LICZBACH
Bramki:**0:1 Magdziarz 38, 1:1 Budziński 51, 2:1 Danielewicz 53.
Sędziowali:**Paweł Dreschel oraz Marek Szerszeń i Leszek Wnuk (Gdańsk).
Żółte kartki: Danielewicz (71) - Wilczyński (29).
Widzów:**5754.
Jacek Żukowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?