Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firma dowożąca dzieci do szkół bankrutuje

Barbara Ciryt
Kontrowersje. Uczniowie z placówek w Bibicach i Korzkwi rano zostają na przystankach, bo nie przyjeżdża po nie autobus. Po południu mają problem z powrotem do domów.

Nauczyciele wydzwaniają do rodziców, żeby odebrali dzieci ze szkoły. Niektóre po lekcjach całe godziny czekają w świetlicach. Wszystko przez bankructwo przewoźnika – Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej i Spedycji Oświęcim – które wygrało przetarg na dowóz uczniów w gminie Zielonki, a teraz nie wywiązuje się z zadania.

Firma przewozowa upada, autobusy stoją, bo nie ma na paliwo, kierowcy zostają bez wypłaty, nie wyjeżdżają do pracy.

W szkołach poważne kłopoty zaczęły się kilka dni temu. – Nauczycielka prosiła, żeby przyjechać po dzieci, bo szkolny bus nie kursuje. To nie był pierwszy raz. Rodzice zostawiali wszystko i jechali – mówi tata jednej z dziewczynek dojeżdżających do Bibic. – Problem się nasila. Rano stoimy na przystanku i po dłuższym spóźnieniu szkolnego pojazdu zawozimy dzieci do szkoły. Po południu nie każdy może zwolnić się z pracy i wyręczać gimbusa– ubolewa ojciec.

W bibickiej szkole unikają rozmów. Dowiedzieliśmy się, że dyrektorka jest na chorobowym, a wicedyrektor odsyła do gminy. – Kilka zrazy zdarzył się problem z dowozem, ale nie jestem upoważniona do rozmów z mediami – mówi Jadwiga Chrzanowska, wicedyrektorka.

W Korzkwi nikt nie ukrywa trudnej sytuacji. – Nie zawiniliśmy, a mamy kłopot. Dzieci są zaniepokojone, nauczyciele wydzwaniają do rodziców, proszą tych, którzy mogą przyjechać, żeby zabrali też dzieci mieszkające w sąsiedztwie. Rodzice borykają się z organizacją dojazdu. A placówka traci na wizerunku – mówi Regina Styn, dyrektorka szkoły w Korzkwi.

– Problem był już w piątek w ubiegłym tygodniu, ale załagodziliśmy go. Miałam nadzieję, że od poniedziałku sytuacja się unormuje. Nic z tego. Kłopoty się powtarzają. Nie wiem, kiedy autobus przyjedzie, a kiedy nie – ubolewa dyrektorka. Jest odpowiedzialna z bezpieczny dojazd dzieci. A czasem o tym, że autobus zostaje w bazie, dowiaduje się np. o godz. 13. Dzieci kończą lekcje, a nauczyciele zaczynają powiadamiać rodziców.

Szkoła dowozi 80 dzieci, a części z tych, którym dowóz nie przysługuje, rodzice sami kupują bilety miesięczne w szkolnym autobusie, więc dojeżdża ok. 100 uczniów. – Poinformowanie wszystkich rodziców o braku kursu bywa naprawdę trudne. Wysyłanie uczniów do domu z mamą lub tatą innych dzieci nie jest normalne. To nie powinno się zdarzyć. Tak samo, jak dojazdy starszych dzieci autobusem MPK – mówi Regina Styn.

W Urzędzie Gminy w Zielonkach dowiedzieliśmy się, że w Korzkwi problem trwa od kilku dni. Gorzej jest w Bibicach, bo pojawiał się od kilku miesięcy. – Nie wiadomo, czy rano dzieci dojadą, a jeśli tak, to czy po lekcjach autobus je odwiezie – mówi Anna Soblik-Milcz, kierowniczka Gmin­nego Zespołu Ekono­miczno–Administra­cyj­ne­­go Szkół. Próbowała kontaktować się z krakowskim oddziałem PKSiS, by przekonać się, czy przewoźnik postara się dopełnić umowy do końca roku szkolnego, czyli niecałe trzy tygodnie. – Nie ma żadnej pewności. Dlatego zamierzamy wypowiedzieć umowę przewoźnikowi – mówi kierowniczka.

Arnold Kuźniarski, wicewójt Zielonek zaznacza, że w tej krytycznej sytuacji jest gotowy nająć przewoźnika z wolnej ręki, żeby świadczył usługi do końca roku szkolnego. – Jednak musimy złożyć wypowiedzenie obecnemu przewoźnikowi, bo gmina nie może płacić podwójnie: dotychczasowej firmie, która nie wywiązuje się z umowy i nowemu wykonawcy za dodatkowe zlecenie – zaznacza wicewójt. Przyznaje, że krakowski PKS od kilku lat wygrywał przetargi na dowóz dzieci i nigdy nie było takich kłopotów.

PRZEDSTAWICIELE PRZEWOŹNIKA W ROZJAZDACH
W Przedsiębiorstwie Komunikacji Samochodowej i Spedycji nikt nie chce rozmawiać. W oddziale krakowskim poinformowano nas, że dyrektor Józef Kowalczyk pojechał do siedziby w Oświęcimiu. Nie odbierał telefonu komórkowego. Natomiast w Oświęcimiu dowiedzieliśmy się, że szefów nie ma, bo pojechali do oddziałów w Nowym Sączu i Krakowie. Prezes Leszek Rykała miał dotrzeć do Krakowa. W kolejnej rozmowie sekretarka poinformowała, że nie dotarł. Może wybrali się autobusami swojej firmy, więc rzeczywiście mogli nigdzie nie dotrzeć.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski