MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fleszem prosto w twarz

Redakcja
To już ostatni weekend z wystawą "Weegee. Z kolekcji Hendrika Berinsona", prezentowaną w Muzeum Narodowym w Krakowie (al. 3 Maja 1), przedstawiającą dorobek jednego z najbardziej znanych fotoreporterów Fot. Anna Kaczmarz
To już ostatni weekend z wystawą "Weegee. Z kolekcji Hendrika Berinsona", prezentowaną w Muzeum Narodowym w Krakowie (al. 3 Maja 1), przedstawiającą dorobek jednego z najbardziej znanych fotoreporterów Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa z HENDRIKIEM BERINSONEM, kolekcjonerem fotografii i wielbicielem zdjęć Weegee'ego

To już ostatni weekend z wystawą "Weegee. Z kolekcji Hendrika Berinsona", prezentowaną w Muzeum Narodowym w Krakowie (al. 3 Maja 1), przedstawiającą dorobek jednego z najbardziej znanych fotoreporterów Fot. Anna Kaczmarz

Warto kolekcjonować zdjęcia fotoreporterskie?

- A dlaczego nie?
Dla wielu to tylko rzemiosło.
- Jak pierwszy raz spotkałem się z fotografiami Weegee'ego, zareagowałem jak większość ludzi: szokująca dokumentacja wypadków samochodowych, morderstw, napadów. A on w środku tych wszystkich wydarzeń wsadzający aparat z fleszem prosto w twarz ludzi. Jakby nie obchodziło go, co tak naprawdę się tu dzieje.
A tak nie jest?
- Szybko zrozumiałem, że nie zawsze najważniejsze było zdjęcie, które można sprzedać. Nie był dziennikarską hieną. Jego przede wszystkim interesowało to, co dzieje się z ludźmi dookoła.
Nie przesadza Pan?
- Weegee żył na ulicy, znał rozmaite środowiska, także te mieszkające pod ciemną gwiazdą; drobnych przestępców i mafijne rodziny. Znał ich osobiście, z wieloma z nich się wychowywał. Krążyła nawet anegdota, że jeśli śmierć jakiegoś mafiosa nie została uwieczniona przez Weegee'ego, to znaczy, że jeszcze sprawa nie została załatwiona. To był jego świat. I dopiero stamtąd trafił na łamy gazet. Zrozumiał, że to, co go otacza, może mu dać środki do życia. Ale kiedy pozna się bliżej jego dorobek fotoreporterski, także zdjęcia, które nie trafiły na pierwsze strony dzienników, widzi się, kim był naprawdę. To portrecista zwykłych ludzi.
Pamięta Pan pierwsze zdjęcie autorstwa Weegee'ego, z którym się Pan zetknął?
- To bardzo ciekawe zdjęcie: przedstawia człowieka, który spogląda w naszą stronę, ale właściwie nie wiemy dokładnie, co mu się stało. Może ktoś go pobił? Może po prostu się przewrócił? Weegee często komentował swoje zdjęcia. Nie inaczej jest tym razem. Z tyłu widać odręczny napis: "informacja". Nic nie jest tu do końca jasne. To, co ma wyjaśniać sytuację, czyli opis zdjęcia, jest tym, co wywołuje zdziwienie, miesza interpretacje.
To dość typowe zdjęcie dla tego fotografa - niejednoznaczne, a przez to jeszcze bardziej interesujące.
- Tak. Właśnie dlatego jego zdjęcia są tak podziwiane. Można na nie patrzeć godzinami i wciąż szukać nowych interpretacji i szczegółów. Są takie zdjęcia w mojej kolekcji, które zrozumiałem dopiero po roku lub nawet po kilku latach. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ale są i takie, w których skojarzenie rzuca się w oczy od razu. Przykładem może być słynne zdjęcie płonącego domu, na którym wisi reklama herbaty z napisem "Dolej gorącej wody". To zwykły zbieg okoliczności, ale potrzeba było takiego fotografa jak Weegee, żeby go utrwalić.
A może był po prostu w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie?
- Nie, to jest coś więcej, choć jego szybkość też ma znaczenie.
Podobno często był na miejscu tragedii przed policją czy strażą pożarną.
- To raczej tylko anegdoty. Nie ma jednak drugiego fotografa, który zrobiłby aż tyle niezapomnianych zdjęć reporterskich. Takich, które zobaczymy raz, i zostają w naszej pamięci.
To chyba dowód, że Weegee był nie tylko fotoreporterem. Był artystą.
- Jest wielu fotografów, którzy chcieli być uznani za artystów. Henri Cartier-Bresson nie miał zamiaru być mistrzem obiektywu. Jego marzeniem było zostać malarzem. Fotografia wypadła mu trochę po drodze. Weegee chciał dokumentować życie ulicy, później także zarabiać pieniądze za pomocą zdjęć. A dzięki temu, że przy okazji miał oko i wychwytywał to, co najciekawsze, dziś oglądamy interesujące zdjęcia, świadectwo tamtych czasów.
Rozmawiał Łukasz Gazur

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski