Fonia czy kakofonia

5/6

Universal
Już w chwili wydania ubiegłorocznego albumu "The Bedlam In Goliath", gitarzysta Omar Rodriguez-Lopez, oświadczył, że następna płyta The Mars Volty będzie miała "akustyczny" charakter. I choć nie jest to do końca prawdą, "Octahedron" jest całkowitym przeciwieństwem swego poprzednika. O ile "The Bedlam In Goliath" zawierał tak jazgotliwą muzykę, że wręcz nie sposób było jej wysłuchać do końca, to nowy krążek przynosi zdecydowanie łagodniejsze brzmienie. Składają się nań długie i rozbudowane ballady, odwołujące się do klasyki progresywnego rocka spod znaku Rush i Kansas. Dzięki temu w nagraniach The Mars Volty po raz pierwszy słyszymy wyraziste melodie. Nie brak tu jednak gitarowych szaleństw, których głównym bohaterem jest sam John Frusciante.

Prefuse 73 "Everything She Touched Turned Ampexian"

3/6
Sonic
Amerykański producent Scott Herren działa pod różnymi pseudonimami. Jako Savath & Savalas tworzy ilustracyjny ambient, jako Delarosa & Asora - abstrakcyjne rytmy spod znaku IDM, a jako Prefuse 73 - instrumentalny hip-hop. Ponieważ w tym ostatnim wcieleniu odniósł największy sukces, dostajemy już piąty album firmowany tym szyldem. Herren serwuje tym razem 29 muzycznych miniatur, utkanych z drobno posiekanych sampli i trwających niecałe 50 minut. Kiedy powleka hip-hopowe bity psychodelicznymi efektami, folkowymi smaczkami lub soulowymi wokalizami jest ciekawie, niestety zbyt często jego poszukiwania grzęzną w bezsensownej kakofonii lub na chilloutowych mieliznach. Mimo to - mistrzowskich umiejętności w tworzeniu muzyki przy pomocy sampli nie sposób mu odmówić.

Tortoise "Beacons Of Ancestorship"

ISound
Działająca w Chicago grupa Tortoise wyznaczała w połowie minionej dekady drogi rozwoju eksperymentalnego rocka. Dziś powraca z nową płytą po pięciu latach milczenia. Czas ten potrzebny był amerykańskim muzykom, aby na nowo zdefiniować swoją twórczość - wszak niełatwo grać tak długo i ciągle pozostawać w awangardzie. "Beacons Of Ancestorship" pokazuje, że udała im się trudna sztuka. Z jednej strony mamy tu bowiem wszystkie rozpoznawalne cechy stylu Tortoise - transową motorykę, jazzowe harmonie i rockową energię, a z drugiej - nowoczesne brzmienia elektroniczne, punkową surowość i soundtrackowy impresjonizm. Wszystko to łączy się w imponującą rozmachem całość, zachwycającą instrumentalną wirtuozerią i sugestywnością aranżacji.

The Gossip "Music For Men"

4/6
Sony BMG
Sukces wydanego trzy lata utworu "Standing At The Way Of Control" sprawił, że amerykańskie trio, działające od 1999 roku, wreszcie zwróciło na siebie uwagę. Konsekwencją tamtego triumfu jest pierwszy album grupy, nagrany dla wielkiego koncernu - "Music For Men". Choć realizatorem był sam Rick Rubin, w nowych nagraniach gwiazdy tegorocznego Open`era nie słychać wielkiej zmiany. Część z nich to siarczysty punk-funk, przywołujący - perfekcyjnym zestrojeniem surowych riffów gitary z hipnotycznie pracującą sekcją rytmiczną - niezapomniany Gang Of Four, a część - nowofalowe disco, wystylizowane na dawne produkcje Arthura Russella.

Grizzly Bear "Veckatimes"

Sonic
Już debiutancki album tego projektu, "Horn Of Plenty" z 2004 roku, magazyn "Rolling Stone" nazwał "zestawem klimatycznych piosenek hipnotyzujących słuchacza". Kiedy grupa otwierała amerykańskie koncerty Radiohead, gitarzysta brytyjskiej formacji, Jonny Greenwood, powiedział ze sceny, że Grizzly Bear to jego ulubiony zespół. Co tak zachwyca? Odpowiedź przynosi najnowsza płyta - "Veckatimest". Znajdujemy na niej zestaw ekscentrycznych piosenek, w których spotykają się elementy jazzu, folku i psychodelii. W obrębie jednego utworu dzieje się tu więcej niż na niejednej płycie - kościelne chóry łączą się z partiami kwartetu smyczkowego, a beachboysowskie harmonie wokalne z sielskimi pasażami gitar. To pop - ale o awangardowym sznycie.
Paweł Gzyl