Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Forma była niewiadomą – piąte miejsce cieszy

Rozmawia Roman Kieroński
Rozmowa z LESZKIEM KĘDRYNĄ, trenerem II-ligowej drużyny siatkarek PKCH PWSZ Jedynka Tarnów.

– Prowadzony przez Pana i Marka Skrobota zespół zakończył już rozgrywki na piątym miejscu. Czy takie były założenia i czy taka lokata daje satysfakcję?

– Przed sezonem trudno było cokolwiek planować. To był praktycznie nowy zespół, stworzony z tarnowskich zawodniczek i młodych dziewcząt, które podjęły studia w PWSZ. Trenowaliśmy wspólnie bardzo krótko, rozegraliśmy zbyt mało sparingów. Nasza forma była niewiadomą. Po cichu mówiliśmy o bezpiecznej lokacie w lidze. Skończyło się zdecydowanie lepiej. Możemy być więc zadowoleni.

– Zadecydował chyba dobry początek rozgrywek. Czym zaskoczyliście rywalki ?

– Wygrana na wyjeździe z wysoko mierzącą Tomasovią i na własnym boisku z Developresem pozwoliła nam uwierzyć, że potrafimy grać i wygrywać z najlepszymi. Proszę zauważyć, że przegraliśmy tylko dwa spotkania z faworytami rozgrywek – Ekstrimem i Bronowianką , ale napsuliśmy im sporo krwi i urwaliśmy punkty. Wygraliśmy dwukrotnie z Tomasovią, raz z Pogonią – drużynami z pierwszej czwórki. To świadczy o tym, że drużyna ma potencjał i po korektach, dobrze przepracowanym okresie przed następnym sezonem nasze dziewczęta chyba będzie stać na wiele.

– Które zawodniczki najmilej Pana zaskoczyły?

– Przede wszystkim chyba Małgosia Ruszel. Początkowo zawodniczka rezerwowa, wniosła do drużyny bardzo wiele. Zrobiła ogromny postęp. Wdzięczny jestem Agnieszce Brzezińskiej. Powróciła do zespołu po sporej przerwie. Rozpoczynała grę jako libero, lecz w trudnych sytuacjach z powodzeniem łatała dziury na innych pozycjach. Ważną rolę w zespole sprawowała kapitan Sabina Podlasek. Prawidłowo rozwija się talent najmłodszej w drużynie Barbary Gębiś. Świetną końcówkę sezonu miała Sylwia Styrkowiec. Nie sprawiały zawodu pozostałe zawodniczki. Szkoda tylko, że pokrzyżowały nam nieco szyki kontuzje Inez Pfeifer, Patrycji Lipińskiej oraz wspomnianej Basi Gębiś.

– Zespół był specjalistą od horrorów?

– Kilka naszych spotkań rozstrzygniętych zostało w tie- breaku. Przegraliśmy tylko dwa mecze. To także świadczy o charakterze drużyny, a kibicom takie mecze dostarczają dodatkowych emocji.

– Jak Pan ocenia więc kibiców i atmosferę na spotkaniach tarnowianek?

– Często byli naszym przysłowiowym siódmym zawodnikiem. Nasze spotkania oglądało systematycznie około 400–500 widzów. To także efekt świetnej organizacji meczów. Główna w tym zasługa prezesa klubu Piotra Górnikiewicza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski