MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Forma już jest, brakuje techniki

Redakcja
W pewnym elemencie ruchu mam tzw. "przejazd na pusto", czyli nie napędzam kuli, a wyłącznie ją przenoszę - tłumaczy Tomasz Majewski Fot. Wacław Klag
W pewnym elemencie ruchu mam tzw. "przejazd na pusto", czyli nie napędzam kuli, a wyłącznie ją przenoszę - tłumaczy Tomasz Majewski Fot. Wacław Klag
ROZMOWA. Mistrz olimpijski TOMASZ MAJEWSKI opowiada o swoich błędach w pchnięciu kulą przed rozpoczynającymi się dzisiaj drużynowymi mistrzostwami Europy w Sztokholmie

W pewnym elemencie ruchu mam tzw. "przejazd na pusto", czyli nie napędzam kuli, a wyłącznie ją przenoszę - tłumaczy Tomasz Majewski Fot. Wacław Klag

Półmetek sezonu za kilkanaście dni, a Pan ciągle szuka optymalnej formy - rozpoczęliśmy rozmowę z zawodnikiem AZS AWF Warszawa.

- Forma jest i to niezaprzeczalny fakt, ale ciągle szukam optymalnej techniki, która umożliwi mi właściwe pchnięcia. Mam nadzieję, że jestem już coraz bliżej i wkrótce moje pchanie będzie wyglądało tak, jak sobie tego życzę.

- Na czym polegają Pańskie błędy?

- W pewnym elemencie ruchu mam tzw. "przejazd na pusto", czyli nie napędzam kuli, a wyłącznie ją przenoszę. To najkrótszy opis ułamka sekundy, gdy przez kilka centymetrów z kulą nie dzieje się to, co powinno. Poza tym nie wstawiam lewej nogi tak, jakbym chciał, bo powinna znajdować się nieco niżej. Jeśli wyeliminuję te elementy i będę brał kulę bardziej na siebie, wtedy powinno być dobrze.

- Podczas treningowych rzutów w trakcie mityngu w Krakowie był Pan szczelnie pooblepiany plastrami. To jeden ze sposobów szukania dyspozycji?

- To badania biomechaniczne. Ekipa z Krakowa nagrywała mnie, a plastry były po to, by widzieć, jak w czasie pchnięć pracują wszystkie stawy. Nagranie jest synchroniczne z dwóch kamer i widać dokładnie, jak moje ciało się porusza. To przed mistrzostwami świata pozwoli mi trochę lepiej zrozumieć mechanizm mojej techniki oraz wyostrzyć błędy.

- Zdąży je Pan wyeliminować?

- Powiedzmy sobie szczerze, że nie jest niesamowicie źle. Nie popełniam koszmarnych błędów, więc powinienem je wyeliminować i pchać jeszcze dalej. Jednak na tym poziomie, bym mógł się poprawić, muszę robić wszystko prawie optymalnie. Do tego właśnie dążę, by ruch w kole był bezbłędny. Ale nie robię tragedii, bo naprawdę jestem w formie, czego dowodem dalekie i regularne próby. Liczę, że ciężkie treningi na początku drugiej części sezonu zaowocują perfekcyjną techniką podczas mistrzostw świata. Wtedy ma być pięknie i kula ma "chodzić" daleko.

- Drużynowe mistrzostwa Europy (odbędą się dziś i jutro - przyp. red.) w Sztokholmie, gdzie ustanowił Pan rekord życiowy, to dobre miejsce, by wrócił Pan do wielkiego pchania?

- No tak, tylko to na razie nie będzie ten Sztokholm, na który zawsze trafiałem z dyspozycją. Ale rzeczywiście chciałoby się uzyskać fajną odległość, bo będzie dobry konkurs z silnymi rywalami. Co prawda przewidziano tylko cztery pchnięcia, ale poziom zapowiada się dobry, więc wiążę z konkursem duże nadzieje.

- Pchnięcia mogą oscylować wokół Pana rekordu 21,95 metrów?

- Raczej nie, liczę przede wszystkim na technicznie poprawne pchnięcia. Mam tylko nadzieję, że pogoda będzie dobra i obejdzie się bez deszczu. Chociaż nie ukrywam, że w czerwcu chciałbym pchnąć dalej, niż do tej pory w sezonie, czyli 21,50 metra już by mnie satysfakcjonowało. To mój cel, a w drugiej części sezonu chcę dołożyć większą odległość.

- Potrzeba Panu jeszcze ciężkich przygotowań?

- Tak, przede mną jeszcze obóz, bo muszę na tyle popracować nad formą, by mi jej wystarczyło do września, gdy finałem sezonu będą mistrzostwa świata. Oczywiście przed mistrzostwami będę miał jeszcze parę startów, w których kula powinna już latać dalej.
- W jakich mityngach, po drużynowych mistrzostwach Europy, będzie Pan startował?

- Zacznę od Lozanny, a następnie będzie Birmingham. Rezygnuję za to z Monako, bo w tym czasie będę przebywał na obozie. Później ponownie wystartuję w Sztokholmie i wreszcie nadejdą mistrzostwa Polski (11-13 sierpnia w Bydgoszczy - przyp. red.).

- Wśród kibiców nadal ścierają się dwie koncepcje, czy Pańską konkurencję nazywać pchnięciem, czy rzutem kulą?

- W ogóle tych wątpliwości nie rozumiem, bo jedyną poprawną formą jest pchanie. Błędna jest teoria, że z tłumaczenia wychodzi słowo rzut, bo w języku angielskim moja konkurencja nazywa się jeszcze inaczej. Zresztą w wielu językach, między innymi rosyjskim i niemieckim, nie ma mowy o rzutach.

Rozmawiał Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski